Numerem obecnym rozpoczynamy piętnasty rocznik "Rycerza Niepokalanej".
Więc to już 14 lat minęło? Tak prędko, że wprost uwierzyć trudno, że to już lat 14. A jednak tak jest.
Rzućmy okiem poza siebie na te zagony minionych lat czternastu. Nie dla przechwałek, lecz dla większej chwały Właścicielki wydawnictwa i naczelnej Redaktorki - Niepokalanej.
Pamiętam początki. Ciężkie one były i usiane przeciwnościami różnorakimi obficie. Zaczynało się z niczego. Była myśl, był zapał, była wiara, że Niepokalana tego żąda, więc trzeba robić koniecznie.
Ale nie było nic więcej. Nie było ani grosza na projektowane wydawnictwo. A bez tego grosza ani rusz. Trzeba się było spuścić na Opatrzność - tego najniezawodniejszego bankiera zbożnych dzieł. Zupełnie zgodnie z duchem franciszkańskim.
Idzie więc naczelny redaktor od domu do domu i żebrze o grosz na papier, na opłacenie drukarni, poczty itd. Pod koniec stycznia ukazał się numer pierwszy "Rycerza Niepokalanej" Różni rożnie powitali jego narodziny. Na ogół jednak przyjęto go życzliwie.
Od samego początku, gdy jeszcze się drukowało tyle na ile uzebranych marek starczyło, postanowiono rozsyłać pismo wszystkim pragnącym je czytać, bez względu na to, czy mogą opłacać prenumeratę.
I "Rycerz" szedł, skromny i cichy, jak jego Hetmanka, wciskał się do chat i suteren czy poddaszy zarówno jak do salonów i biur jedno tylko mając na celu: zdobywanie dusz dla Niepokalanej swej Władczyni. O Niej tez przede wszystkim opowiadał swym czytelnikom, wskazywał na Jej dobroć bezmierną, miłosierdzie i potęgę zarazem, podawał fakty, dowodzące o Jej tkliwej i prawdziwie matczynej miłości ku nam, biednym tej ziemi pielgrzymom.
A zmęczone życiem serca, złamane pod ciosami przeciwności dusze, zniechęcone do życia istoty, pod ożywczym tchnieniem tylu promieni i dowodów miłości Maryi, podnosiły się, dźwigały zwisłe zniechęceniem głowy, jak kwiaty, chłodem nocy stulone, podnoszą swe korony, gdy spojrzy na nie pogodne oko rannego słońca.
Dobroć i miłosierdzie Maryi podbijały tysiące serc, czyniąc je Jej własnością i królestwem Jezusa. Cóż więc dziwnego, że na przestrzeni tych lat czternastu "Rycerz" musiał staczać boje ze zgrają najmitów piekła, nie mogących przeboleć straty tylu dusz, wyrwanych z wrażych szpon księcia ciemności. A walczono i stale walczą z nim wszelkimi sposobami, nie przebierając w środkach. Napaści, oszczerstwa, cichy bojkot, to znów złośliwe i cyniczne szyderstwo z jego rzekomo niskiego poziomu. Temu ostatniemu zarzutowi dawali posłuch nawet niektórzy katolicy, pragnący uchodzić za "wyższe umysły", a w swej "wyższości" nie mogący zrozumieć, że zadaniem "Rycerza" nie jest i nie było rozprawianie o systemach filozoficznych, ani dyskusje o kwestiach teologicznych albo popisywanie się głębokimi myślami, ale sianie prawdy w słowach prostych i zrozumiałych dla wszystkich. Bo w szeregach jego czytelników jest nie tylko inteligencja, lecz daleko więcej ludzi prostych. Zresztą i inteligencja przekłada prostotę i jasność myśli ponad napuszyste, najeżone obcymi wyrazami, zdania.
Stajemy u progu piętnastolecia. Przez ten okres czasu towarzyszyło nam błogosławieństwo Niepokalanej i Jej najczulsza opieka aż nazbyt widocznie. Wśród trudności, przeszkód, kłopotów różnorakich, gdy przychodziły czarne chwile, w których nie zostawało nam nic, jeno ufność w opiekę Maryi, ta najlepsza Matka wyciągała Swą błogosławiący dłoń, a wnet rozpływały się ugniatające nas zwały przeciwności, topniały trudności, a dzieło Niepokalanej, Jej przeświętą ręką pobłogosławione, z nowym rozmachem i energią szło naprzód.
Gdy o tym myślimy, przechodząc etapy tych zmiłowań naszej Pani i Matki, wdzięczność rozlewa się w sercu, a miłość rośnie, potężnieje. Lecz miłość i wdzięczność musi się ujawnić w czynach. Słowa tu nie wystarczą.
Dlatego nie spoczywamy. I nie spoczniemy, dopóki "Rycerz Niepokalanej nie dotrze do wszystkich rodzin katolickich i nie zdobędzie ich dla Maryi na własność, dopóki serca wszystkich nie otworzą się gościnnie dla Niepokalanej, dopóki gorąca i czynna miłość ku Niej nie zmieni dusz wszystkich, czyniąc z zmaterializowanych czcicieli złotego cielca i ze spoganiałych zjadaczy chleba, goniących za użyciem i dogodzeniem zmysłom - ludzi ewangelicznych, dusz bożych, stąpających drogą zaparcia i pokory - za Chrystusem.
Zdajemy sobie dobrze sprawę z tego, że nieprędko się to stanie. Bo serca wielu zasklepione w sobie, jak ślimak w swej skorupie, nie chcą znać życia innego, ani uznać innego celu, jak własne, przyziemne, niskie "ja" i zaspokojenie jego zachcianek. A poza tym i piekło czuwa pilnie i działa zapamiętale, nie szczędząc ofiar ni wysiłków, aby jaknajwięcej ludzi oderwać od Boga, a zwerbować dla świata i szatana. Mimo to, nie zrażamy się, nie opuszczamy rąk. Bowiem w ten bój o dusze wiedzie nas Ta, o Której Bóg przepowiedział, iż zetrze łeb szatana, a Kościół śpiewa: "Wszystkie herezje Samaś zniszczyła na całym świecie".
Dlatego nie tylko, że nie lękamy się, ale idziemy naprzód, pewni zwycięstwa. Bo Niepokalana przegrać nie może!
Będziemy nadal szerzyć Jej "Rycerza" i "Rycerzyka", a przez nie krzewić w sercach miłość ku Maryi, przez Którą, jak ongiś znalazła ludzkość Odkupienie, tak teraz i zawsze odrodzenie, zbawienie i miłosierdzie Boże uzyska. Bóg nie odmówi niczego umiłowanej Matce Swego Syna. Jeśli więc chcemy znaleźć drogę do prawdziwego szczęścia i drugim ją wskazać, oddajmy się Niepokalanej na własność i innych do tego nakłońmy. Czynimy to zaś, zaciągając się w szeregi Milicji Niepokalanej - stowarzyszenia bojowego, któremu przewodniczy Maryja. Niech każdy z Czytelników zaciągnie się pod Jej błękitny sztandar i niech zwerbuje swych bliskich i znajomych. Wszyscy rycerstwem, rycerstwem karnym, wiernym, oddanym bez zastrzeżeń Niepokalanej - a wówczas nic nam nie zrobią żadne podjazdy wysłańców piekła.
Ogłaszamy przeto wielką mobilizację. Czciciele Niepokalanej łączcie się, stawajcie w szeregi, bo wróg u drzwi!