Módlmy się dobrze i wiele
Drukuj

A kiedy powstanie Niepokalanów chiński w Shanghaju? Kiedy w Annamie? Kiedy Niepokalana spełni te marzenia, by przedstawiciele Dalekiego Wschodu, używający kanji (czyt. kandżi = liter japońskich) w seminarium nagasackim, przygotowywali się do pozyskania dusz swoich rodaków dla miłości Bożej w Niepokalanej. Niech Ona sama ustala terminy, my zaś się módlmy, by czas ten co prędzej nadszedł.

Bo doprawdy, modlitwa .to zapoznany a jednak najpotężniejszy środek do przywrócenia spokoju w duszach, do dania im szczęścia, bo do zbliżenia ich do miłości Bożej. Modlitwa odradza świat. Modlitwa jest warunkiem nieodzownym odrodzenia i życia każdej duszy. Przez nią św. Terenia, nie opuszczając murów swego klasztoru, stała się patronką wszystkich misji i to nie tytularną tylko, jak dowodzi doświadczenie.

Módlmy się i my, módlmy się dobrze, módlmy się wiele i ustnie i myślnie, a doświadczymy na sobie jak Niepokalana coraz bardziej opanowywać będzie duszę naszą, jak coraz bardziej pod każdym względem będziemy się stawali Jej, jak znikać będą winy i słabnąć wady, jak łagodnie i potężnie zbliżać się będziemy coraz bardziej do Boga. Działalność zewnętrzna jest dobra, ale oczywiście jest rzeczą drugorzędną, więcej niż drugorzędna wobec życia wewnętrznego, życia skupienia, modlitwy, życia własnej miłości ku Bogu. Tylko przez modlitwę ma się osiągnąć ideał św. Augustyna: "Miłość Boga, aż do wzgardy siebie" i to wzgardy nie tylko udawanej, ale prawdziwej, tak żebyśmy coraz lepiej poznając siebie, swoją nicość i swoje słabości naprawdę i sami sobą gardzili i pragnęli, by inni też nas traktowali tak, jak na to zasługujemy.

W miarę jak sami coraz bardziej gorzeć będziemy miłością Bożą i drugich tą miłością zapalać będziemy mogli.

O. Maksymilian Maria Kolbe

(Urywek z listu do Niepokalanowa japońskiego, z dnia 10.9.1940)


FRANCUSKI pisarz, Fryderyk Soulie, był pielęgnowany w swej ostatniej chorobie przez szarytkę, do której często żartobliwie przemawiał na tematy religijne. Poruszony jej pobożnością i szczerością, zapytał ją raz ów sceptyk poważnie: "Czy naprawdę siostra jest przekonana o prawdzie swojej religii? "A czy pan myśli - odparła siostra - że gdyby tak nie było, to bym poświęcała tu dla pana moją wolność i zdrowie?" Ta godna odpowiedź wzruszyła go głęboko. Siostra to spostrzegła i wykorzystała tę sposobność, żeby mu przypomnieć o dobru duszy. Chory słuchał uważnie, wkrótce pojednał się z Bogiem i umierając przyciskał krucyfiks do piersi.