W N... na 4 piętrze mieszkała uboga rodzina; dobra matka opuściła swe dzieci, aby pójść do nieba, skąd jednak zawsze nad nimi czuwała. Ojciec kowal nie wiele się o nie troszczył; częściej przebywał w karczmie, niż w domu.
Razu jednego wieczorem, przyszła mu myśl, zapewne natchnienie od Boga, na prośbę jego nieboszczki żony "pójdę no zobaczyć co robią dzieci"! Zapalił ulubioną: fajeczkę i poszedł do swego mieszkania. Zbliżał się doń... wtem usłyszał śpiew dziecinny - więc po cichu, ostrożnie otworzył drzwi i uderzony niespodziewanym widokiem, stanął cichutko i patrzy. Na komodzie stała figurka Najśw. Panny Niepokalanej, obok figurki dwa wazoniki świeżych kwiatów, a przed nią paliła się świeczka. Był to bowiem miesiąc maj. U stóp tego ołtarzyka klęczały dzieci. Zdawało się, że Najśw. Panna mile na nie spoglądała. Najstarsza dziewczynka na przodzie, z książką w ręku zaczynała śpięw, a trzej młodsi chłopcy powtarzali za nią, tworząc śliczny widok.
"O, o!" zamruczał pocichu Hieronim, "głupstwa dziecinne!"
Lecz śpiew pobożny trwał ciągle, dzieci pięknie śpiewały i pomału stary ojciec uległ dziwnemu wzruszeniu, stał cicho i słuchał patrząc na dzieci, które pobożnie, z rączkami złożonymi czciły Niepokalaną! Wreszcie... schował fajkę do kieszeni i znowu cicho czeka - śpiew dziecinny ustał, a dziewczynka, nie oglądając się, mówi głośno: "A teraz pomodlimy się za tatusia!" Wszystkie czworo składają znowu pobożnie rączki i głośno mówią "Zdrowaś Maryjo"!
Tak to biedne dzieci nauczone przez matkę wzywały miłosierdzia dla zbłąkanego ojca. - Tu już Hieronim nie mógł się dłużej opierać łasce, upadł na kolana za dziećmi, a gdy one skończyły modlitwę, uściskał je serdecznie. Co za radość była dla dzieci, gdy zobaczyły ojca, który nie łajał, nie krzyczał, ale dziś tak miło rozmawiał z nimi o tym co im mamusia mówiła. I Hieronim uczuł dziwną radość w sercu, zupełną zmianę w swoim życiu na wspomnienie żony, ze łzami w oczach mówił: "o biedna kobieta!"
Na drugi dzień, w chwili gdy dzieci znowu zbierały się do uczczenia Maryi, wpada kowal zmęczony, zasapany i w swych poczerniałych rękach trzyma śliczny bukiet róż. "Ach, jakie śliczne róże!" wołają dzieci. "A prawda, że śliczne, dziatki moje! to ja dziś przynoszę dla Najśw. Panny, pomyślałem sobie, że się ucieszycie z tych kwiatków, a ja mogę na to poświęcić moją szklankę wódki; a potem mruknął do siebie: "moja żona tam wysoko ucieszy się gdy zobaczy mię tu z dziećmi, a nie z towarzyszami w karczmie".
Od tej pory nikt tam Hieronima w karczmie nie widział.