Miłośniczka pokoju

Zdarzają się nieraz złe małżeństwa, złamane serca, zdrady, grożące rodzinie rozbiciem. Tym, których dręczy pokusa rozejścia się, Opatrzność daje podporę w przykładzie św. Elżbiety portugalskiej (święto 8 lipca[1]).

[217]Po Elżbiecie Węgierskiej, której była siostrzenicą, odziedziczyła pobożność, dobroć i ogromne miłosierdzie. Nade wszystko było miłośniczką pokoju. Tak w doświadczeniach rodzinnych jak i w sporach publicznych brzydziła się kłótnią. Gwałtowi, złu, niesprawiedliwości, przeciwstawiła takie skarby słodyczy i bezinteresowności, że zasłużyła sobie na nazwę królowej pokoju. Ta cierpliwość była jej ocaleniem.

Wyszła za Dionizego, króla Portugalii, i z początku przeżywała dni szczęśliwe. Lecz wkrótce Dionizy poświęcił miłość małżeńską na rzecz zdrożnych namiętności. Zazwyczaj w takich wypadkach dzieją się sceny z wymówkami, wylewem łez, dokuczaniem, co jeszcze bardziej rozjątrza ranę. Elżbieta zdobyła się na heroizm: nieszczęście swoje uznała za dopust Boży, poddała się mu i bez skargi znosiła wstrętne sąsiedztwo, jakim otoczył się bezwstydny król. Siliła się nawet na uśmiech.

Aby uleczyć swą umęczoną miłość, schroniła się w miłości Bożej i z niej czerpała zadziwiającą odwagę. Uważając, że tylko pełne miłości zachowanie się może jej zwrócić niestałe serce mężowskie, odpowiedziała na jego niewierność nadmiarem uprzejmości. Szczytem jej cierpliwości było, gdy przyjmowała dzieci swych rywalek i wychowywała je jak własne.

W wyniku takiej postawy Elżbieta uniknęła zerwania i mogła wywierać pewien wpływ na męża, w którego sercu mimo nieładu tliła jeszcze miłość. Dionizy szanował ją, podziwiał, uznawał wielkość jej duszy, która go zawstydzała, choć nie przytłaczała.

Pozostała nadal jego doradczynią a on korzystał chętnie z jej rad. Wpływu swego użyła do uśmierzenia sporów, dzięki czemu udało się jej powstrzymać kilka wojen. Pracując cierpliwie nad nawróceniem męża, powoli dopięła tego, że zerwał z niektórymi nałogami.

Ale trzeba było jeszcze wiele lat wysiłków i doświadczeń, aby zwycięstwo stało się całkowite. Dionizy zbyt wierzył plotkom, jakie kursowały pod adresem królowej.

Elżbieta miała pazia, człowieka wielkiej cnoty i zaufania. Jakiś zazdrosny oficer doniósł władzy, że królowa zbyt wielkim afektem darzy swego pazia. Dionizy należał do tych mężów, którzy sami niewierni nie znoszą nawet cienia niewierności u swoich żon. Rozwścieczony postanowił zgładzić domniemanego rywala. Przechodząc koło pieca wapiennego, powiedział palaczom: "Jutro przyślę wam pewnego pazia. Gdy was zapyta, czyście wykonali mój rozkaz, wtedy rzućcie go do ognia: zasłużył sobie na śmierć". Lecz nazajutrz młody ten człowiek zanim poniósł na wskazane miejsce fatalne zlecenie króla, zatrzymał się dłużej w kościele, tak że wyprzedził go jego wróg, któ[218]ry ciekaw był zobaczyć czy rozkaz wykonano, i jego to wrzucono przez pomyłkę do pieca.

Wypadek ten, w którym widać było wyraźny palec Boży, otworzył oczy królowi. Lecz Elżbieta nie wypłaciła jeszcze całej ceny wykupu. Ich syn Alfons zbuntował się przeciw ojcu. Wtedy ona zgodnie ze swym zwyczajem podjęła się roli rozjemcy. Ale oszczercze języki oskarżyły ją o zdradę króla. Ten uwierzył i wygnał ją brutalnie do Alanquer, zabraniając jej stamtąd wychodzić. Poddała się. Lecz kiedy się dowiedziała, że armie króla i księcia gotują się do ataku, pobiegła i rzuciła się do nóg tak jednemu jak i drugiemu, doprowadzając do pojednania i pokoju.

Dionizy żałował za złe życie i utwierdził się w wierności, pędząc już cnotliwie końcowe swe lata. Święta małżonka mogła spożywać owoce swego poświęcenia. W ostatniej chorobie króla pielęgnowała go troskliwie. A kiedy jego ciało złożono w trumnie, wdziała na siebie habit klarysek i rzekła do otoczenia: "Pamiętajcie, że tracąc swego króla, tracicie również królową". Chodziła odtąd w habicie Trzeciego Zakonu, wierna nawet po śmierci temu, który ją tyle razy zdradzał za życia.

Umarła jak żyła dla pokoju. Kiedy wybuchła wojna między królami Portugalii i Kastylii, z których pierwszy był jej synem a drugi zięciem, jeszcze raz postanowiła zażegnać nieszczęście. Była już stara i chora, panowały w tym czasie niezmierne upały. Mimo to wybrała się w drogę. Poszła ofiarować swe życie dla sprawy pokoju, której tak gorąco służyła.

[1] Św. Elżbieta Portugalska urodziła się w 1271 r., zmarła zaś w 1336 r.