Miłosierdzie Pańskie
Rycerz Niepokalanej 6/1948, grafika do artykułu: Miłosierdzie Pańskie, s. 124

Czy nie jest to rzeczą dziwną, że my, katolicy, po prawie dwu tysiącach lat istnienia chrześcijaństwa, musimy sobie uświadamiać, że nasz Bóg jest Bogiem miłosierdzia?

Zdawać by się mogło, że pamięć o ziemskim życiu Jezusa Chrystusa - Boga, który zstąpił na ziemię - o życiu pełnym miłości i miłosierdzia wystarczy. A jednak nie! Zapominamy jakim jest Pan. Brnąc w grzechach, a potem cierpiąc od następstw naszych grzechów, zapominamy, że Stwórca, który w Swej sprawiedliwości karze świat za grzechy, jest przecież zawsze gotów zaniechać karania i wszystko wybaczyć, jeżeli tylko ludzie o to się do Niego zwrócą. Miłosierdziem Bożym wykupić się możemy zawsze od sprawiedliwości Bożej.

Często nie pamiętamy o tym. Ileż to razy słyszymy, jak ludzie, uważający się za dobrych katolików, mówią: chyba Bóg nie jest miłosierny, że mógł do tego lub tamtego dopuścić! Trzeba więc nam o Miłosierdziu Bożym przypominać. Dziś Miłosierdzie Boże nie tylko nas czeka, ale także o tym czekaniu przypomina.

Przed samą wojna w 1938 r. zmarła w klasztorze Opieki Najśw. Maryi Panny (tzw. Magdalenek) w Łagiewnikach pod Krakowem nieznana prawie nikomu za życia, cicha siostra Faustyna. Młoda ta zakonnica otrzymała natchnienie, by stała się głosicielką zapomnianego kultu Bożego Miłosierdzia. Świat - w przeddzień wybuchu wojny - żył wiarą w postęp i umacniał się w przekonaniu, że sam da sobie radę z wszelkimi trudnościami. Wbrew tej ufności Pan Jezus mówił do siostry Faustyny o nadchodzących klęskach i wojnie, ostrzegając: "Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do Miłosierdzia".

Kult Bożego Miłosierdzia pojawił się w czasach tragicznych dla narodu polskiego, kiedy ludzie tracili niejednokrotnie wiarę w sprawiedliwość Bożą. W warszawskich kościołach ukazały się obrazy Miłosierdzia Bożego. Koronka do Miłosierdzia była modlitwą, którą odmawiano w chwilach nalotu, zwłaszcza w czasie powstania na Starówce. Nawet w obozach hitlerowskich duch polski krzepił się częstym wezwaniem: Jezu. ufam Tobie!

To jest modlitwa jakby stworzona na czasy dzisiejsze. My myślimy, że naszym dobrem jest spełnienie każdego naszego pragnienia. Tak nie jest. Wola człowieka nie zawsze prowadzi go do dobra. Bóg tylko wie zawsze, gdzie jest dobro człowieka, i chce dla nas tylko dobra. Człowiek powinien chcieć tego, czego chce Bóg. Powinien zaufać woli Bożej a nie swojej woli. Powinien - krótko mówiąc - zaufać Bogu.

Tak, Bogu trzeba ufać. Jego miłosierdzie - większe niż największe ludzkie przestępstwo - jest zawsze w pogotowiu. Bóg jednak oczekuje od człowieka, że ten ku temu miłosierdziu zrobi krok. Nie krok nawet, to za dużo! Wystarczy, że powie: Jezu, ufam Tobie! Ufam, że chcesz mego dobra. Ty sam wiesz co jest moim dobrem. Może to, o co się modlę, a może właśnie coś innego. Więc nie proszę o takie miłosierdzie, jakiego ja chcę. Proszę o Twoje miłosierdzie. Nawet nie proszę. Ufam tylko, że ono istnieje, a to moje ufanie zdolne mi jest je dać.


Opis zdjęcia: Obraz Miłosierdzia Pańskiego wykonany przez prof. Chyłę według wskazówek S. Faustyny