Dziękuję Stwórcy, że dał nam O[jca] Kolbego
Dziękuję Wszechmocnemu Stwórcy, że dał nam tak wielkiego i drogiego Ojca Kolbego. Co za piękny wzór i przykład godny naśladowania. Nauczył nas ten święty kapłan jak kochać Pana Boga i Matkę Najśw. i jak Jej należy służyć z zaparciem siebie samego. Proszę go, aby mnie nauczył, jak służyć wiernie Matce Bożej i jak pracować dla Niej, jak żyć i cierpieć, aby zasłużyć na niebo... To dziwne, że żaden święty nie wywarł takiego wrażenia na mnie jak obecnie Ojciec Kolbe.
Mam niezachwianą nadzieję, że Ojciec Kolbe niezadługo zostanie wyniesiony na ołtarze. O to będę się ciągle modlić do Boga przez Niepokalaną Matkę Najśw. (Z. C.)
Tak bliski jest, tak swój i tak dostępny
...Wzruszona jestem do głębi serca, kiedy w "Rycerzyku" raz po raz przewija się słodkie słowo O[jca] Kolbego. I tak bliski jest, tak swój i tak dostępny. Przecież on jest z dni naszych. I chyba nikt tak nie ukochał Niepokalanej jak on. Przez miłość do Niepokalanej poświęcił swe życie dla bliźniego, bo i bliźniego miłował jako własność Niepokalanej. (J. M.)
Już w obozie oświęcimskim...
Wkrótce po śmierci O[jca] Kolbego ciężko zachorowałem. W tym okresie w Oświęcimiu choroba była prawie równoznaczna śmierci... Resztkami sił dowlokłem się do gmachu szpitalnego. Ale o wejściu do środka mowy nie było. Odpędzano mnie, bez wysłuchania. Czułem, że już tracę przytomność...
- To już koniec - pomyślałem. I wtedy z całą gorącą wiarą zwróciłem się do O[jca] Kolbego. Mówiłem: - Zmarłeś, lecz jestem pewny, że pozostałeś tu wśród nas swoich nieszczęśliwych kolegów - skazańców. Byłeś tak dobry i uczynny w potrzebach bliźnich, czyż pozostawisz mnie teraz bez pomocy? Specjalną czcią otaczałeś Najśw. Pannę Maryję, która darzyła cię na pewno swą świętą miłością. Wstaw się za mną, dopomóż i uratuj!
W tej chwili ktoś położył mi rękę na ramieniu. Był to doktor F... Po 15 minutach zostałem przyjęty do szpitala. Byłem uratowany. (A. P.)
Dałeś życie za ojca rodziny - uratuj życie matce
W sanatorium wpadł mi w ręce "Rycerz Niepokalanej". Czytałam o O[jcu] Maksymilianie. Najbardziej mnie uderzyło to, że O[jciec] Maksymilian Kolbe, żyjąc o jednym płucu, tylu rzeczy dokonał i że ofiarował życie za ojca rodziny. Tego uczepiłam się po prostu jako ostatnia deska ratunku.
Po 3-miesięcznym pobycie w sanatorium wypisano mnie w stanie: bez poprawy. Na pożegnanie usłyszałam, że nie wolno mi mieć dziecka. Wychodząc za mąż, marzyłam o licznej rodzinie, bo nie mam przekonania do jedynaków... Jeszcze w tym samym roku poczułam się matką. Jakoś mnie to nie przerażało, lekarz natomiast postawił sprawę jasno: "Jeśli płodu nie usunę, to skończy się tragicznie". Uważałam za stokroć większą tragedię zabicie dziecka i to nieochrzczonego... A O[jciec] Maksymi!ian był mi opatrznościowym orędownikiem u Niepokalanej. Prosiłam go: "Dałeś życie za ojca rodziny - uratuj życie matce". Fakt że O[jciec] Kolbe był gruźlikiem, dodawał mi ufności i... śmiałości.
W wigilię Wniebowzięcia przyszedł na świat synek. W rocznicę śmierci O[jca] Maksymiliana. Dziecko urodziło się szczęśliwie, a ja poświęciłam je Niepokalanemu Sercu Maryi, prosząc, aby je raczyła przyjąć na zawsze za własność swoją. W 1948 r. urodziłam drugiego syna. Dałam mu imię Maksymilian. Każde moje dziecko, przed przyjściem na świat, było ofiarowane Matce Niepokalanej. Co dzień proszę O[jca] Maksymi1iana, aby się wstawiał za moimi dziećmi, a chłopcom uprosił łaskę powołania kapłańskiego. (L. O.)
Jego prochy naprowadzają mnie na drogę do Niepokalanej
Od dzieciństwa byłem wierzącym, szczęśliwym i powodziło mi się dobrze. Później, na skutek wielkich strat materialnych i niepowodzenia życiowego, straciłem zupełnie wiarę, do tego stopnia, że przeklinałem Boga, złorzeczyłem Matce Najśw., naigrywałem się ze świętych Pańskich i nosiłem ślę z zamiarem samobójstwa. Modlić się już dawno przestałem. W takiej depresji duchowej dostał mi się do ręki "Rycerz" z fotografią O[jca] Kolbego. Przeczytałem opis jego śmierci i w swej nienawiści do świętych zacząłem w myśli i jemu urągać i śmiać się, iż świętym nie zostanie, bo nie będzie cudów przy jego grobie, gdyż wiatr rozniósł jego prochy po polu.
Jednak nieprawda. Te prochy dziś naprowadzają mnie na drogę do Niepokalanej. Wiatr rozwiał je po świecie, by mogły wyszukiwać podobnych do mnie grzeszników i wskazywać Tę, której przysięgam teraz wiernie służyć. Pomimo że nie poprawił się mój byt materialny, godzę się z wolą Bożą, odzyskuję wiarę i spokój wewnętrzny, a różaniec znowu znajduje się w mych rękach. Ojcze Kolbe, przebacz mi i połącz mię ściślej z Niepokalaną. (J. J.)
Codziennie proszę Boga o jego wyniesienie na ołtarze
Serdeczne dzięki składam Bogu za Jego wielką miłość ku nam, ludziom, za to, że wybrał i tak wielką godnością obdarzył Najśw. Niepokalaną Maryję, za łaski jakich nam wszystkim udziela, a szczególnie wybranym swoim. Dzięki Bogu za te piękne gwiazdy naszych czasów, za tych ludzi dobrych, świętych, za O[jca] Maksymiliana Kolbego. Codziennie proszę Boga o jego wyniesienie na ołtarze nasze i czynić to będę zawsze, dopóki nie nadejdzie dzień ogłoszenia go błogosławionym.
W ciężkim moim życiu, pełnym łez i niezgody domowej, w najbardziej krytycznym położeniu, gdy czułam, że nawet śmierć mego piekła nie przerwie, lecz na wieki cierpieć będę, zwróciłam się z gorącą, rozpaczliwą niemal prośbą do O[jca] Maksyn1iliana, o pomoc, o nawrócenie męża, przyrzekając mu modlić się o rychłą jego beatyfikację. I stała się łaska większa niż ta, o jaką prosiłam: łaska gruntownej przemiany nie męża, lecz mojej. Uczułam się dziwnie spokoj[257]na mimo różnych krzywd i dokuczań ze strony męża. W miejsce miłości własnej dostałam wielki dar: miłość bliźniego. Po roku zmienił się mąż. O[jciec] Maksymilian wprowadził pokój i zgodę w nasz dom, w którym przez 20 lat było istne piekło. (A. C.)
Ojciec Maksymilian przyrzekł nam, że w niebie "będzie pracował obiema rękami". Liczba tych, którzy stwierdzają, że nie zawiódł, wzrasta z każdym dniem; trudno zliczyć łaski uzyskane za wstawiennictwem "Szaleńca Niepokalanej". I my polecajmy się jego względom. A w zamian za to prośmy Wniebowziętą, by jak najprędzej wsławiła swego wiernego sługę na ołtarzach. Otrzymanych łask nie zamilczajmy, lecz dajmy je poznać, pisząc na adres: Niepokalanów, p. Teresin k. Sochaczewa, Wr.