Mali sędziowie

Częstym tematem rozmów pomiędzy rodzicami jest narzekanie na własne dzieci: "Hala nie słucha matki", "Hala złośliwie obmawia koleżanki", "Janek kłamie, klnie brutalnie wobec rodziców", "Janek, mimo dwunastu lat - zdradza pociąg do kieliszka"...

Coraz więcej spotykamy rodziców, którzy myślą o "oddaniu dzieci z domu" do zakładu wychowawczego, lub osobom, które zechcą się podjąć niewdzięcznej pracy wychowania cudzych pociech. Na razie na dzieci sypią się upomnienia i kary. A nieraz, wymęczona matka, chcąc zdobyć trochę spokoju czyni dzieciom obietnice, których nie ma zamiaru spełnić.

Kary i upomnienia zwykle nie skutkują a obietnice uczą dzieci wymuszania od rodziców nienależnych przyjemności. Nastrój w domu staje się nieznośny. Dnie upływają wśród krzyków, płaczu lub złego milczenia. Gniazdo rodzinne, które mogłoby się stać źródłem radości i ostoją w dniach ciężkiej walki o byt, staje się piekiełkiem, z którego dzieci uciekają jak najchętniej. A wtedy na miejsce rodziców staje zły wychowawca: ulica, zepsuty kolega, potem - szynk.

Jak często rodzice są winni takiemu upadkowi życia rodzinnego!

Przed laty, kiedy warunki materialne i mieszkaniowe były lepsze, łatwiej było oddzielić życie dzieci i rodziców. W jednym mieszkaniu toczyły się one odrębnie. Tu i tam obowiązywały inne zasady: w świecie dzieci nie wolno było kląć, obmawiać, kłamać, pić, stroić się nadmiernie. Trzeba było być uprzejmym, prawdomównym, czystym w mowie.

W świecie starszych było inaczej: ich życie i rozmowy dopuszczały kłamstwo, byle korzystne, i obmowę bliźniego - bo to temat najbardziej "ciekawy". Dorosły mężczyzna miał prawo pić i kląć, opowiadać sprośne anegdoty, byle nie w obecności dzieci itp. Dlatego też dzieci do obcowania ze starszymi dopuszczano rzadziej.

Małe istoty, zamknięte w odrębnym światku, przynajmniej przez kilkanaście lat żyły w atmosferze czystszej, zanim prędzej czy później nie weszły do świata "starszych" i nie zaczęły żyć jak oni.

Podział ten nie był zdrowy. Dwoistość zasad sprawiała, że ludzie tak wychowani uważali zasady moralne za "dobre dla dzieci" i odrzucali je w życiu praktycznym. A jednak wspomnienie dawnego, dobrego dzieciństwa odgrywało nieraz decydującą rolę przy powrocie człowieka na dobrą drogę.

Dziś czasy się zmieniły. Rodzice i dzieci żyją w ciasnych jedno lub dwuizbowych mieszkaniach wspólnym życiem. Każdy czyn, niemal każde słowo rodziców jest dzieciom znane. A że rodzice przy dzieciach postępują zazwyczaj wedle dawnych zasad "świata starszych" dzieci są stale świadkami rozmów, w których brud życia, krytyka i obmowy bliźnich, pokrywane czasem przejrzystymi aluzjami, odgrywają główną rolę. Poprzez rozmowy i zachowanie, dzieci poznają czyny starszych. Jeżeli ponadto ojciec zagląda do kieliszka i powraca nietrzeźwy do domu, a matka z byle powodu urządza sceny domowe przy towarzyszeniu krzyków i wymysłów, w oczach dziecka życie przybiera postać brutalną i brudną.

Czy można się dziwić, że małe istoty, z natury skłonne do naśladownictwa, zaczynają naśladować starszych. A że czynią to z powodzeniem, widać ze skutków: potrafią skutecznie zatruć życie rodzicom.

I wtedy, z dziwną niekonsekwencją, starsi usiłują zmusić dziecko do trzymania się innych zasad niż te, którymi kierują się sami. Oczywiście bez skutku. Najskuteczniejszym bowiem i głównym środkiem wychowawczym jest przykład.

Dzieci z uporem, mimo napomnień i kar, idą za czynami a nie za słowami rodziców. Skutek jest opłakany a odpowiedzialność starszych przed Bogiem jest aż nadto ciężka.

Zły przykład, dawany dzieciom, zawiera już w sobie, jak każdy zły czyn, karę dla winnego. Dzieci dostrzegają postępowanie rodziców niezgodne z zasadami, które chcą dzieciom wpoić. Małe bystre oczy i uszy więcej widzą i słyszą, niż się "starszym" wydaje. W małych duszach zapada, często bezwiednie, wyrok na rodziców. A treść jego jest straszna: "rodzice stają się niegodni szacunku", rodzice "tylko tak gadają a robią co innego". Dziecko zaczyna uważać słuszne zasady, które źli wychowawcy starają mu siłą narzucić, za niepotrzebny ciężar, którego siłą trzeba się pozbyć.

Lata płyną. Dzieci rosną. Wiek i siły fizyczne, pierwsze zdobyte pieniądze, sprawiają, że dziecko zmienia się w młodzieńca lub w dorastającą dziewczynę. Dzieci stają się bardziej niezależne, gdy wiek, siły i energia rodziców słabną. Zaczynają stosować "prawo starszych" coraz śmielej, coraz brutalniej lekceważyć rodziców. Inicjatywa w wytwarzaniu "piekiełka rodzinnego" przechodzi do ich rąk. To teraz Janek często gęsto powraca nietrzeźwy do domu, a Halą urządza brutalne sceny matce czy ojcu. Rodzice, zamiast podpory, gdy starość się zbliży, stają w obliczu młodych egoistów, którzy brutalnie spychają ich z drogi. I wtedy, zbyt późno, uświadamiają sobie dawne błędy.

A pokierować inaczej życiem, wychowaniem, przyszłością dzieci nie było tak trudno. Trzeba było tylko "prawo dzieci", to jest zasady dobra, stosować w życiu starszych.

Jeżeli ojciec, po pracy, powróci do domu z pogodnym uśmiechem; jeżeli matka, będzie mówiła o znajomych z wyrozumiałą życzliwością; jeżeli wieczorem rodzice i dzieci klękną do wspólnej modlitwy; jeżeli zapanuje w rodzinie atmosfera wzajemnych usług i życzliwości; jeżeli dzieci w postępowania rodziców będą widzieć codziennie uprzejmość, prawdomówność, czystość, życzliwość, pracowitość, oszczędność i praktyczną gotowość do dopomożenia innym ludziom - powoli, bez trudu i kar, będą przyswajały sobie zasady dobra.

A ponadto w małych duszach zrodzi się miłość i cześć dziecka dla ojca i matki - co jest jedną" z największych nagród, jakie mogą spotkać człowieka na ziemi.


Rycerz Niepokalanej 10/1948, grafika pod artykułem: Mali sędziowie, s. 271

Opis zdjęć powyżej: Tak będzie wyglądał kościół Matki Bożej Niepokalanej w Niepokalanowie. Zdjęcia dokonane z modelu. Ilustracja podłużna przedstawia elewację boczną z widokiem na fronton świątyni; a góry - tylna ściana szczytowa. Do połowy września wybudowano przednią część kościoła łącznie z bocznymi kaplicami do górnej granicy - wielkich okien. W drugiej części za wieżą założono fundamenty. Kościół buduje się za ofiary Czytelników "Rycerza" i Członków M.I.