W maleńkiej stajence cisza...
Na niebie gwiazd milion lśni...
Nad żłóbkiem Boga Rodzica
Czuwa, jak Dziecię śpi.
Oddech lekki, miarowy,
Co chwila koszulkę wznosi,
Główka wśród splotów złotawych
Skłania się w stronę Matusi.
Spokój święty w stajence,
Bo mały Zbawiciel śpi...
Głowa Maryi wsparta na
A z oka tocząc się łza lśni.
Do ust swych rączkę przytula Jezusa,
Patrzy w dal - gdzieś przed Siebie...
Przez chwilę długą wcale się nie rusza,
A biedne serce Matki z bólu drży,
Jak gwiazdy hen na niebie.
Wzrok utkwiony w przestrzeni
Zda się wołać: Ojcze! czy się nic nie zmieni?
O, oddal, jeśli możesz ten kielich goryczy...
Czyż dzieło odkupienia ludzkości
Trza życiem koniecznie przepłacić?
Czyż serce me Matki Boleści
Ostrze miecza ma przeszyć?
O Boże Ojcze! - lecz gdy zechcesz tego
Ból Swój dla wielkości dzieła poświęcę...
Wszak Tyś też posłał Syna Jedynego,
Rzucając Go w tłuszczy ręce.
Dając mi począć świata Zbawienie
Serce me hartem podniosłeś wzwyż!
Ja, Matka Boga - muszę znieść cierpienie.
Muszę przedźwigać z Nim ten straszny, ciężki krzyż