(Od naszych!)
Nagasaki, 31 VIII [19]30.
Rozglądnąłem się już nieco i uporządkowałem najpilniejsze sprawy, więc przy niedzieli siadam, by skreślić te słów kilka. Przeszkadza mi co prawda znów moskit (komar złośliwy), a jeszcze czuję ból w ręce, gdzie mnie ugryzł on lub jego kolega. W nocy trzeba aż twarz zakrywać, by móc przespać, a wtedy znów za gorąco i też spać nie można, ale wszystko to dla Niepokalanej, byle jak najwięcej dusz dla Niej zdobyć!
Niepokalana szczęśliwie przeprowadziła nas do Nagasaki; o pół do ósmej ruszył pociąg z Warszawy i dokładnie o tej samej godzinie po dniach dwunastu jazdy przez Rosję, Syberię, Mandżurję, i Koreę - stanęliśmy u celu.
Zupełnie krajem mi nieznanym była Korea, bo jadąc do Polski nie tędy jechałem, lecz przez Shanghai, gdzie jeszcze przebywali nasi - przesyłam więc trochę widoczków z tego kraju. Przyroda tu przepiękna, aż trudno oczu oderwać. Za to w Fuzanie, u kresu podróży przez cały ten kraj, spotkała nas przykra niespodzianka: licząc na cztery godziny wolnego między pociągiem a okrętem, chciałem odprawić Mszę św. a Bracia Komunię Św[iętą] przyjąć, a tymczasem nikt tu o kościele katolickim nic nie wie... Okazało się, że w całej Korei są tylko trzy kościoły katolickie, a w ogromnym mieście Fuzanie - nie ma ani jednego. Protestanci natomiast zdążyli tu wybudować kościołów sześć... Smutno się zrobiło! Kiedyż Niepokalana zapanuje i w tym przepięknym kraju i zaprowadzi w nim Królestwo Swego Syna?...
W Nagasaki zastałem już Braci shanghajskich (tamta placówka została z konieczności na razie zwinięta). Mieliśmy tu kłopotów moc, ale Niepokalana kolejno łamie jeden po drugim. Gdym przyjechał, zastałem rękopisy sierpniowego "Rycerza" nietknięte (mowa tu o tłumaczeniu łacińskiego tekstu na język japoński przy pomocy miejscowych księży), a nawet liczono się już ze zwinięciem tutejszej placówki, dopiero po moim telegramie, że powracam, przyłożyli ręki do numeru lipcowego, który dzięki Niepokalanej został wykonany u nas (w nasze drukarni).
W ostatniej chwili dokupili nasi Bracia nóż wcale tęgi za 460 jenów (ponad 2000 złotych - zasila Niepokalanów polski...)
Policja kazała nam zapłacić 500 jenów za prawo wydania "Rycerza" - jest to prawnie wymagana kaucja od tych, którzy wydają wiadomości bieżące. Ale jakoś Niepokalana sprawy ułożyła tak, że po dłuższej rozmowie komisarz policji uznał naszego "Rycerza" za pismo nie podające wiadomości bieżących, a jeśliby takie czasem się wkradły, to nam powie. Cześć Niepokalanej, boć 500 jenów to ok. 2500 zł...
Wyrabiamy sobie czeki, no i ryczałt ma być.
Poczciwy doktor japończyk przysłał nam 4 krzesełka i stół, a wczoraj jeszcze dodał leżak. Zyskał on już mnóstwo czytelników dla japońskiego "Rycerza", a teraz, wybierając się w podróż do Tokio przez Ossakę, Kioto itd. - obiecał wszędzie po drodze rozpowszechniać "Rycerza. Ano, niech go wspiera Niepokalana!
Klerycy uczą się tęgo japońszczyzny.
Kończę, bo wieczorem zaczynamy rekolekcje, więc wszystkie sprawy i spraweczki trzeba jako tako pokończyć. Jak tam kłopoty długowe - topnieją?
Polecamy się modlitwom, bo tego tu u nas najbardziej potrzeba.
br. Maksymilian | (nasz Ojciec Dyrektor)