List pasterski ks. biskupa Kubiny o cierpieniu

Ksiądz Dr. Teodor Kubina, biskup diecezji Częstochowskiej, wydał list pasterski do wiernych swej diecezji. Za przedmiot rozważań wielkopostnych Ksiądz Biskup wziął zagadnienie cierpienia ludzkiego. Głębokie myśli tego listu zawsze bardzo pożyteczne.

"Cierpienia - pisze Ks. Biskup - odgrywają tak poważną rolę w życiu każdego bez wyjątku człowieka, a dziś ogrom cierpienia jest tak wielki, iż byłoby niezmierną szkodą gdybyśmy ich nie zrozumieli należycie i wskutek tego daremnie cierpieli, kiedy przez Chrystusa Pana dana nam jest moc, by cierpienia zamienić na źródła zbawienia. Właśnie dlatego uważam za swój obowiązek pasterski, w tym czasie wielkich cierpień przemówić do was o głębokiem, wszystkich niepokojącem zagadnieniu cierpienia...".

Cierpienia są nieodłączne od życia ludzkiego. Tego stanu rzeczy nie zmienią ani postęp ani jakiekolwiek wysiłki zbiorowe ludzkie. Ziemia zawsze pozostanie "padołem płaczu", jednak fałszywi prorocy, którzy głoszą, że potrafią stworzyć świat bez cierpień, smutku, niesprawiedliwości. Takim rajem na ziemi łudzą ludzi komuniści i socjaliści. Ksiądz Biskup w głębokim wywodzie wyjaśnia źródło cierpienia i w ogóle zła, kto je sprowadza. Źródłem tych cierpień są przede wszystkim sami ludzie. Wojny, niesprawiedliwości, wiele cierpień fizyczny i moralnych sprawiają sobie nawzajem bliźni.

Powstaje dręczące pytanie, jak pogodzić miłosierdzie i dobroć Bożą z istnieniem zła? Na to odpowiedź daje krzyż Chrystusa Pana. "W osobie Chrystusa Pana, umierającego na krzyżu, łączy się cały majestat Boży z całą nędzą ludzką. Na krzyżu świętym Chrystus Pan jest równocześnie Synem ukochanym Boga Wszechmogącego i ofiarą złych mocy na ziemi. Ale właśnie przez to, że w jednej Swojej Osobie złączył naturę Boską która jest źródłem wszelkiego dobra, i naturę ludzką, w której są źródła zła, i że łącząc te dwie natury w Swojej Osobie cierpiał i umarł na krzyżu, rozwiązał On w najdoskonalszy sposób zagadnienie zła, pokonał zło i dał nam moc, żebyśmy je tak pokonać mogli...".

"Umierając w nieopisanych mękach na krzyżu, Chrystus Pan uczy nas przede wszystkim, że Ojciec niebieski, mimo zła i cierpień istniejących na świecie, nie przestał być Bogiem miłości, nie przestał i nigdy nie przestanie nas kochać, choć pozwala, byśmy cierpieli. Kogóż to Bóg Ojciec mógł więcej kochać, niż swego Jednorodzonego Syna? Któż więcej niż On był godny Jego Boskiej miłości? Sam to oświadczył gdy przy chrzcie Chrystusa Pana w Jordanie się odezwał: "To jest Syn mój miły, w którymem upodobał sobie" (Mt 3,17). A jednak pozwolił na to, by ten umiłowany Syn Jego cierpiał i by znęcały się nad Nim wszystkie złe moce świata i piekła. Czyż wtedy przestał Go kochać? Przeciwnie, właśnie dlatego, że Go kochał i w Nim kochał całą ludzkość, oddał Go na boleści i cierpienia, aby pomnożyć Jego chwałę, a nam otworzył drogę do chwały wiecznego żywota. Stwierdza to sam Pan Jezus, mówiąc: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego jednorodzonego dał, aby wszelki, kto weń wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny"(Jan 3,16).

Bóg dopuścił grzech człowieka i musiał dopuścić jego złe skutki, choć ich nie chciał, i mimo, że kochał człowieka. Kochając bowiem człowieka, dał mu Bóg dar, który go upodabnia do jego Boskości i wynosi nad wszelkie inne stworzenia: jest to,dar wolnej woli. Posiadać wolną wolę, to mieć możność wyboru dobrego, ale i złego uczynku. Tej wolności użył właśnie człowiek na początku - do złego. Wszyscy jakby z wewnętrznego przeświadczenia odczuwamy, że z taką niezgodą, jaka dziś istnieje w duszy ludzkiej i w całym świecie, Bóg nie mógł stworzyć świata, lecz że ta niezgoda jest następstwem jakiejś strasznej katastrofy, która go wniosła w świat i przez to stała się przyczyną zła na ziemi.

Miłość Boża ku człowiekowi przemienia źródło zła na źródło dobra. "Jak cierpienia Boskiego Zbawiciela na drodze krzyżowej stały się najpiękniejszym Jego czynem i przyczyną największego dzieła na świecie, jak Jego śmierć stała się drogą do Jego zmartwychwstania i chwały - tak nasze cierpienia i boleści przez Chrystusa Pana mogą i mają stać się potężnymi dźwigniami do naszego podniesienia i najskuteczniejszymi środkami do naszego szczęścia wiecznego i nawet doczesnego, a śmierć nasza początkiem prawdziwego życia...".

I nie tylko moc oczyszczającą mają cierpienia. Stały się one także źródłem twórczych sił dla człowieka, środkami jego doskonalenia, szkołą, która wyrabia wielkich ludzi. Z cierpień i boleści wyrosły nieśmiertelne dzieła poezji, z bolesnej walki z trudnościami tego świata pomnaża się cywilizacja i kultura, nie byłoby postępu, gdyby nie było braków. Narody wolność i potęgę swą zawdzięczają przeważnie przelanej krwi swych najlepszych synów. Kto umie cierpieć, ten umie i kochać.

Cierpień możemy unikać i pozbyć się, ale nie przez grzech, gdyż zło rodzi nowe zło. Królewską drogą cierpień szedł Chrystus Pan i przez to przyniósł nam zbawienie. Tą drogą i my wszyscy powinniśmy iść, nie zniechęcając się brzemieniem krzyża. Czasy wielkich cierpień, jak dzisiejsze, muszą stać się czasami wielkiej miłości. Jak z bolesnej męki i śmierci Chrystusowej, tak z naszych boleści i cierpień wyrośnie cud zmartwychwstania i zbawienia.

- Czyż nie cenne uwagi na dzień dzisiejszy, kiedy to zewsząd słychać narzekania na ogrom cierpień? O, gdybyśmy mieli i chcieli tak, po chrześcijańsku, patrzeć na cierpienie i w takim duchu je przyjmować, o ileż mniej by nas one gniotły ileż więcej zasług byśmy zdobyli!

według K. A. P.