Łaska Boża a dary natury u świętych

Każdemu z ludzi wyznaczył Bóg jakieś określone posłannictwo na tym świecie - i już wtedy, gdy wszechświat stwarzał, tak skierowywał pierwsze przyczyny, aby łańcuch nieprzerwany ich skutków tworzył warunki i okoliczności do wypełnienia tego posłannictwa jak najodpowiedniejsze. Każdy zatem człowiek rodzi się ze zdolnościami zastosowanymi do zleconego sobie zadania i przez cały ciąg życia otoczenie i okoliczności wszystko tak się składa, aby mu dopięcie celu możliwem i łatwem uczynić.

I to osiągnięcie celu stanowi właśnie całą doskonałość człowieka; a im kto dokładniej z tego zadania się wywiąże, im ściślej posłannictwo swe wypełni, tym jest większym w oczach Bożych i świętszym.

Prócz darów naturalnych towarzyszy jeszcze człowiekowi od kolebki aż do grobu łaska Boża i zlewa się na każdego z nas w takiej ilości i jakości, aby wiotkie siły ludzkie wzmocniły się dostatecznie i nabrały nadziemskiej tężyzny do podołania swemu zadaniu.

I wielu świętych przez cały ciąg życia swego stale współdziałało z darami Bożymi czy to naturalnymi, czy nadnaturalnymi. Nie myślę tu jedynie o Przeczystej Bogarodzicy, co wyjątkowym, przywilejem już w Poczęciu swym Niepokalana, nawet najdrobniejszym grzechem nie skalała swej duszy - ale o zastępach takich dusz czystych jak św. Alojzy, lub rodak nasz św. Stanisław Kostka myślę - stanęli oni przed sądem Bożym w szacie niewinności otrzymanej na chrzcie św.

Nie mniej jednak między świętymi jest takich, co przez dłuższy lub krótszy przeciąg czasu nadużywali darów Bożych, a na ciche wołania łaski byli głuchymi. Jedni z nich, oddani zbytnio zajęciom albo zabawom, lubo nie grzesznym, zapominają o swym wzniosłem przeznaczeniu: jak św. Franciszek Seraficki ulubieniec złotej asyskiej młodzieży. Inni znowu, upadłszy nisko i w błocie występku się tarzając, zupełnie już oddalają się od Boga: jak św. Maria Magdalena, św. Małgorzata z Kortony. Inni Wreszcie nie znali nawet prawdziwej i przeznaczonej im drogi, jako św. Paweł Apostoł, który otwarcie wyznaje, że z powodu niewiadomości prześladował Kościół Boży.

I patrzmy teraz, jak Bóg łaską Swoją ich ścigał, jak przy okolicznościach sprzyjających do serc ich kołatał, drogę ich posłannictwa coraz jaśniej okazywał, a gdy poczęli z darami Bożymi współdziałać, stali się świętymi. I tak św. Franciszek słyszy głos nawołujący go, by poszedł walczyć, a gdy posłuszny jemu przygotowuje rumaka i zbroję - Bóg mu wyjaśnia, że na czele duchowej drużyny ma stanąć i walczyć z nią przeciw potęgom piekła: i oto zaczyna inne życie. Święta Małgorzata z Kortony ogląda swego kochanka... cuchnącym trupem i pod wrażeniem tego widoku porzuca grzeszne życie i - nawraca się. A św. Paweł, gdy w największej zajadłości zbliżał się do bram Damaszku, by tam więzić chrześcijan, powalony na ziemię, z zaciętego wroga, gorliwym Apostołem Chrystusowej nauki się staje. - I wszyscy ci święci po swym nawróceniu już miary i granicy w służeniu P. Bogu nie znają: nie dość im przestrzegać przeciętnej uczciwości: oni wspinaniem się ku najszczytniejszym wyżynom doskonałości chrześcijańskiej usiłują nagrodzić czas i łaski poprzednio marnotrawione. Dla chwały Bożej i dusz zbawienia żaden trud dla nich nie ciężki, żaden krzyż nie przykry - wszystko to odtąd dla nich rozkoszą, wszystko skarbem, bo wszystko na służbie Bożej miłości!

Różnorodne i nieprzeliczone są drogi jakimi Bóg świętych do przeznaczenia wzniosłego prowadzi. Często darami nadprzyrodzonymi przyrodzone skłonności uzacnia i nimi posługiwać się pozwala i każe - ale niekiedy z tych naturalnych skłonności ofiary żąda, jeśli potrzebnym jest to dla wyższego ukształcenia duszy. "Pan Bóg, mówi Bossuet, jeśli pragnie uczynić z ludzi godne Siebie istoty, musi urabiać ich rozmaicie, aby się wedle jego planu uformowały; na jedno tylko wśród tej pracy ma wzgląd: aby usposobieniu wrodzonemu nie zadać wyraźnego gwałtu". Stąd też jednych wyprowadził Bóg na pustynię i odosobnił całkowicie od ludzi; innych powołał do wspólnego pożycia i wspomagania się wzajemnego w postępie w doskonałości; jeszcze innych pozostawił w wirze świata, przy pługu, przy warsztatach rzemieślniczych, albo i na królewskich stolicach. Jednych wsławił nauką świecką lub religijną albo społeczną działalnością, a innych za życia pozostawiał w cieniu zapomnienia. Z jednymi jakoby się pieścił, mlekiem pociech duchowych karmi, a innych nasyca twardym chlebem cierpienia: wszystko to zależnie od potrzeb poszczególnej duszy i rodzaju posłannictwa, jakie jej przeznaczył.

Święci, choć wiernie postępują za natchnieniem łaski Bożej, jednak nie przestają być ludźmi nam podobnymi i zazwyczaj uczynki ich i słowa noszą charakter ich otoczenia, kraju, Ojczyzny. Np. święta Katarzyna ze Sienny, mając w sobie "krew senneńską", która wedle, wyrażenia św. Bernardyna, jest "Krwią słodką", obsypywała nieraz dzieci pocałunkami; a gdy wezwano ją razu pewnego do skazanego na śmierć, by go pocieszyła i nakłoniła do spowiedzi, całą noc, jak matka najdroższe dziecię, tuliła jego głowę do swej piersi. W św. Teresie znów przebija sję rycerskość. Pochodząc z "Awila Rycerzy", gdzie nawet kobiety w nieobecności mężów oblężenie przetrzymać były zdolne, przejęła się na wskroś duchem swego miasta i kraju; stąd też w pismach jej spotykamy często wyrażenia: "Bóg walk", "Sztandar Boga", "z męską odwagą Bogu służyć" itp. To samo da się spostrzec u św. Ignacego Lojoli, byłego żołnierza, współrodaka św. Teresy.

Wielu świętych było miłośnikami muzyki. Św. Franciszek czasem wśród natchnienia brał w ręce dwa kawałki drewna i grał na nich jak na skrzypcach. Św. Teresa w dni świąteczne grywała na małym flecie i bębenku, a św. Ignacego Lojolę muzyka tak porywała, że nie czuł już wtedy żadnego cierpienia.

Zwykle postępowali Święci Pańscy zupełnie naturalnie; jednak dla wyższej cnoty, a zwłaszcza dla uchylenia się od pochwał i uznania ludzkiego, pod tchnieniem łaski zdobywali się oni na uczynki, w mniemaniu otoczenia, nierozumne i poniżające. Istnym mistrzem w tym względzie był św. Filip Nereusz. Np. gdy delegaci polscy, wysłani do Papieża, dowiedziawszy się o "świętym", który przebywa w Rzymie, oba-czyć go chcieli, św. Filip, uprzedzony o tym, ułożył sobie siedzenie z książek i otoczywszy się dziatwą, kazał jednemu z chłopców czytać żartobliwą książkę i z całą powagą słuchał. Weszli z uszanowaniem posłowie, ale Święty nie pozwalał chłopcu przerywać czytania, a gościom polecił zaczekać. Gdy jednak rozdział następował za rozdziałem, a końca doczekać się nie można było, oburzeni i zgorszeni posłowie oddalili się, a Święty dziękował P. Bogu, że go ominęła chwała ludzka.

Widzimy więc, jak różnymi drogami postępowali Święci, jak nie jednakowo odnosili się oni do darów naturalnych. To jedno było im wszystkim wspólne, że zawsze podporządkowywali je łasce - tej łasce, która częstokroć dźwigała ich z długoletniej ospałości lub nawet grzechowej niewoli. Stąd wszyscy oni, niezależnie od tego, czy drogą zgodną czy sprzeczną z naturą łaska kroczyć im kazała, wyższym i nadprzyrodzonym życiem żyli: celem ich jedynym Bóg i święta miłość Jego, wszystko zaś inne, sprawy naturalne czy nadnaturalne, miłe czy niemiłe: to do celu wiodące środki. A tak, nic im na szkodę się nie obracało, lecz jeszcze korzyści nieskończone, bo duchowe, odnosili z wszystkiego - gdyż "tym, którzy miłują Boga, wszystko dopomaga ku dobremu, tym którzy są wezwani podług postanowienia święci" (Rz 8,28).