Spośród nabożeństw istniejących w Kościele, jednym z najpiękniejszych, to nabożeństwo do Bożego Serca.
Powstaje ono w XVII wieku, wówczas, gdy już inne nabożeństwa (do Męki i Ran Pańskich, Różaniec i kult Eucharystii) wiekową miały przeszłość za sobą. Powstaje za sprawą cichej zakonnicy, ani rodu świetnego, ni nauki głębokiej, pokornej Wizytki w klasztorze w Paray le Monial, którą - jak niegdyś galilejskich rybaków - powołał Mistrz boski do wykonania Swych odwiecznych zamiarów. Powstaje w chwili, kiedy pod wpływem doktryn przewrotnych miłość Boża zaczęła stygnąć w sercach. I powtarza się tutaj to, co już nieraz widziała historia: szczególniejsza interwencja Opatrzności w chwilach, gdy ludzkości groziła katastrofa duchowej ruiny. Klasycznym "par excellence" przykładem jest sam chrystianizm, którego Twórca zjawia się właśnie w chwili, gdy zdawało się, że cały świat ówczesny, ze swym majestatem cezarów, ze swym przepychem i potęgą, runie bezpowrotnie w przepaść moralnej zagłady. Podobnie wiek XIII widzi św. Dominika i Franciszka z Asyżu, jak ratują od zguby rysującą się i upadkiem grożącą budowę Kościoła. Małgorzata Maria Alacoque, głosząc kult Serca Jezusowego prowadzi w dalszym ciągu dzieło Syna Bożego. I z Paray le Monial buchają płomienie, co mają "odnowić oblicze ziemi".
Gdy czytamy żywot Zbawiciela w księgach Ewangelii, uderza nas jeden rys charakteryzujący boskiego Nauczyciela. Rysem tym - to dobroć, co bije z każdej niemal karty Pisma Św[iętego] "Transiit, bene faciendo" - "przeszedł przez świat, czyniąc dobrze". Gody w Kanie galilejskiej, wskrzeszenie z grobu Łazarza i córki Jaira, ryb połów cudowny i chleba rozmnożenie, łaskawość dla oskarżonej przez Faryzeuszów jawnogrzesznicy, łzy wylane nad przyszłymi losami Jeruzalem i tyle innych czynów miłosierdzia, czyż to nie ustawiczne, a tyle wymowne dowody tkliwości Jego Serca boskiego? A cóż dopiero, gdy wzrok nasz wraz z gwiazdą zatrzymamy na żłóbku; gdzie cudne niemowlę drży z chłodu i głodu. On - Wszechmoc i Potęga, przed którą na twarz pada moc niebios i piekła - płacze jako słaba dziecina, tuląc się do łona Matki - Dziewicy. On - co słońce zapala i gwiazdy i serca Archaniołów miłością rozpłomienia - sam drży od zimna, na sianku położony. On - co żywi świat cały aż do najlichszego stworzenia - Sam cierpi nędzę i niedostatek. I gdybyśmy zapytali Bożą dziecinę, czemu tak cierpi i dla kogo, usłyszelibyśmy z jego ust słodką odpowiedź, godną jedynie Boga: "Dla ciebie!" A kiedy w Wieczerniku chleb i wino przemienia, karmiąc swych Apostołów Krwią własną i Ciałem, to i wówczas odpowiedziałby Mistrz tobie: "Czynięć, byś miał żywot wieczny"... A gdy stąd wnijdziemy do groty okropnego w Getsemani konania, gdy usłyszymy jęk błagalny o oddalenie kielicha goryczy i ujrzymy pot krwawy na bladych z przerażenia licach Jezusowych, gdy potem pójdziemy za Nim ubiczowanym i krzyż swój wlokącym na Golgotę, gdy Go na koniec zobaczymy na krzyżu umierającego w niewypowiedzianej boleści i męce opuszczenia od Ojca, to już nie pytajmy Go więcej o nic! Nie żądajmy odpowiedzi... Sam widok ten okropny za odpowiedź niech starczy!
I czyż po tym wszystkim nie uczujemy jeszcze, że w Sercu Zbawcy naszego mieszkała dobroć, przechodząca wszelkie pojęcie ludzkie, dobroć nieskończona? I czyż nie oddamy hołdu Sercu, co nas tak bardzo umiłowało?
Historia kultu Bożego Serca sięga odległej przeszłości. Nie jest to jeszcze publiczne oddawanie czci, ale kryje się on raczej w głębi dusz doskonalszych, więcej oświeconych w tajemnicach Bożych. Podobnie jak o wschodzie słońca, promienie jego oblewają purpurą najpierw gór wierzchołki, zanim zstąpią w doliny, by rozjaśnić drzemiące tam jeszcze mroki nocy, podobnie i "Światłość świata" Chrystus oświecał najpierw niektóre tylko dusze promieniami Swej łaski, dając im pić z krynicy Serca Swojego. Tajemnicę tego Serca poznaje najdoskonalej Bogarodzica. Oblubienica Ducha Św[iętego] oddaje mu hołd należny, zwłaszcza gdy włócznią na Kalwarii zostało otwarte. Zrozumiał tę tajemnicę i uczeń umiłowany, co na Sercu Jezusa we Wieczerniku spoczywał, czci je cudownie nawrócony Longin, gdy włócznią zranił to Serce, czci łotr dobry na krzyżu, i sędziwy Piotr Apostoł. Wielbią je męczennicy święci z Szczepanem na czele, pisarze i Doktorowie Kościoła (Tertulian, św. Bazyli W[ielki], św. Jan Chryzostom, św. Augustyn), którzy widzą głęboką tajemnicę w otwarciu włócznią boku Zbawiciela.
W epoce wojen krzyżowych o ziemię świętą, wzrosło nabożeństwo do Męki i Ran Chrystusowych. Toruje ono drogę czci Bożego Serca. W dalszym też ciągu widzimy poczet świętych i pisarzy, co potrzebę kultu Serca Jezusowego coraz jaśniej wykazują. Oto św. Piotr Damian tak się odzywa: "...W tym uwielbienia godnym Sercu znajdujemy broń, ażeby się zasłonić przed nieprzyjaciółmi... najsłodszą w cierpieniu pociechę...". A św. Bernard (wiek XII) tak mówi natchniony: "O jak dobrze, jak słodko mieszkać w tym Sercu... Wszak dlatego Ono na krzyżu zostało zranione, byśmy przez tę widomą ranę poznali niewidomą, którą Ci miłość zadała...". Wiek XIII znowu, tak ważny w historii Kościoła, wydaje wielkich Serca Jezusowego miłośników. Jaśnieją tu dwie słynne wiedzą ascetyczną dziewice, Mechtylda i Gertruda. Wielki miłośnik Ukrzyżowanego, seraficki z Asyżu Franciszek, ten niezrównany w swym życiu naśladowca Chrystusa z stygmatem Ran Jego boskich, reformator społeczno-religijny średniowiecza - wtórym zwany Chrystusem - wielbi Serce swego ukochanego Zbawcy z żarliwością i zapałem tak heroicznym, że go później sam tenże boski Zbawiciel daje za osobliwego patrona i przewodnika świętej Małgorz[acie] Alacoque, głośnej Apostołki Serca Jezusowego[1].
A chwałą zakonu Franciszkowego, mistyk wieków swych największy, Bonawentura św., "Doctor Ecclesiae seraphicus", tak mówi wspaniale: "Jakże ten ogień miłości mógł się lepiej objawić, jeżeli nie przez to, że nie tylko Ciało, ale i samo Serce włócznią zranić pozwolił?... Któż by owego Serca tak zranionego nie miłował? Któż by za taką miłość, miłością się nie odwzajemniał? (Sermo III de pass.).
Gorąco czci Serce Chrystusa doktor z Akwinu anielski, wielki Tomasz, św. Dominika syn duchowy, filozofii chrześcijańskiej i teologii kamień węgielny. Czci je Klara św. z Asyżu, ów kwiat cnoty dziewiczej, czci męczeńska z Sienny Katarzyna, co korony cierniowej odczuła katusze, czci cały zastęp świętych sług Bożych i niewiast, żeby jeszcze tylko wymienić sławną odnowicielkę Karmelu, seraficzną Teresę św., potężnego duchem św. Ignacego Loyolę, Filipa Nereusza, Magdalenę de Pazzis.
Przyszedł wiek XVII. Biskup genewski, św. Franciszek Salezy, mąż cichy i łagodny, zakłada zakon S[ióstr] Nawiedzenia Najśw. M[aryi] Panny. Pomaga mu w tym dziele św. Joanna Franc[iszka] de Chantal, podobnie jak wielki biskup, heroicznej miłości duchem jaśniejąca. Ideą nowego zakonu tzw. Wizytek, miało być naśladowanie pokory i słodyczy Bożego Serca. To też Ono ma być jego herbem zakonnym, z krzyżem i cierniową w około koroną, z imionami Jezusa i Maryi.
Do furty klasztornej tegoż zakonu w Paray le Monial, wchodzi 20 VI 1671 roku, młoda nowicjuszka. Wchodzi z tryumfalnym "Magnificat". Wstąpiwszy do zakonu Nawiedzenia Maryi, postanowiła Małgorzata wiernie Jej służyć, utwierdzona poprzednio w swym powołaniu przez misjonarza, kapłana z zakonu św. Franciszka serafickiego. Obdarzona wyjątkowymi łaskami, stała się przedmiotem nader surowego obejścia i upokorzeń ze strony przełożonej klasztoru i mistrzyni nowicjatu. Cnotę jej wystawiano na próbę. Jej nadzwyczajne oświecenia w rzeczach Bożych, duch kontemplacji i ofiary, wzbudzał niedowierzanie. Ale Pan, który przeznaczył Małgorzatę do wysokich zadań, przeprowadził ją szczęśliwie przez tę próbę ogniową. Cnota jej, jak zwykle w takich razach się dzieje, wyszła z niej zwycięsko. Profesja Małgorzaty odbyła się po przełamaniu ostatnich wątpliwości co do jej życia świętego, w dniu 6 listopada 1672 roku. Jedynym jej w tym czasie pragnieniem było wypełnić polecenie, niedawno z ust Zbawiciela otrzymane. "Oto rana boku mojego; w niej załóż dla siebie mieszkanie na czas i na wieczność". I siostra Małgorzata pracuje nad sobą, by się coraz to doskonalej jednoczyć ze swym boskim Oblubieńcom. Doskonale też spełnia włożone na nią obowiązki, celując zwłaszcza cnotą heroicznej miłości. Nic dziwnego, ustawicznie pogrążona w kontemplacji, spragniona Chleba żywota w Komunii świętej, po której największe otrzymywała łaski, pragnęła na całą wieczność płonąć niby lampa wisząca przed Najśw. Sakramentem, którą z jej serca raz Chrystus uczynił. Kochała też Jezusa, jako boską Dziecinę, a już niewymownie mękę Zbawiciela. Małgorzata cierpi ochoczo pomna na krzyż, który jej w widzeniu ukazał Jezus. Widzenie to spełnia się też w dalszym jej życiu, które Mistrz Jej boski zaprawiał goryczą i udręczeniem. W ten sposób przygotowywał Chrystus oblubienicę Swą do wielkiego dzieła, jakie niebawem rozpoczął. W sam dzień św. Jana Ewangelisty 27 XII 1673 roku, nastąpiło pierwsze objawienie. Oto, co mówi ta służebnica Boża w swym pamiętniku, spisanym na rozkaz spowiednika: "Pan pozwolił mi dosyć długo spoczywać na boskich Swych piersiach, gdzie mi odkrył cuda Swej miłości i niewysłowione tajemnice Najśw. Serca swojego"... Serce Jezusowe ukazało się Małgorzacie nad słońce jaśniejsze, jako kryształ przeźroczyste. Rana na Kalwarii otrzymana, była widoczną. Cierniem otoczone, krzyż miało u szczytu. Wówczas Zbawiciel tak przemówił do niej: "Boskie Serce moje taką pała miłością ku ludziom, a ku tobie w szczególności, że nie mogąc powstrzymać swych gorejących płomieni, pragnie je rozszerzać za twym pośrednictwem"... W rok po pierwszym objawieniu nastąpiło drugie (1674)[2]. "Kiedym - mówi Małgorzata - klęcząc przed ołtarzem, na którym wystawiony był Najśw. Sakrament uczuła się nadzwyczaj skupioną, stanął przede mną Jezus, cały promieniejący chwałą z pięciu ranami, które jakby tyleż słońc jaśniały... Ukazał mi Serce Swoje, całe kochające i pokazał, dokąd się posunęła nadzwyczajna Jego miłość ku ludziom, od których nie odbiera nic prócz niewdzięczności... "Więcej mię to boli - mówił Pan - niż wszystko, com wycierpiał w całej męce mojej... Więc ty przynajmniej spraw mi tę pociechę, że będziesz wedle sił wynagradzać ich niewdzięczność".
Trzecie wielkie objawienie nastąpiło w r. 1675 w dniu 16 VI, w niedzielę wśród oktawy Bożego Ciała. Jezus ukazał się Małgorzacie, klęczącej przed kratą w Kościele, a odsłaniając swe Boskie Serce, rzekł: "Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi... W nagrodę za to, większa ich liczba oddaje mi samą tylko niewdzięczność... A co mnie najbardziej boli, to, że serca mnie poświęcone, nie lepiej postępują. Zaczem żądam od Ciebie, aby pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała szczególniej uwielbieniu Serca mego był poświęcony... Ja zaś obiecuję ci, że Serce me rozszerzy się, aby wylać obficie swą miłość na tych wszystkich, którzy mu tę cześć składać będą, albo do jej oddania się przyczynią".
W tym trzecim i najważniejszym objawieniu żąda Syn Boży hołdu dla Serca swojego, już nie tylko od Małgorzaty, lecz od wszystkich ludów i czasów, którym nabożeństwo to dał poznać przez usta pokornej wizytki[3].
Jeżeli teraz zapytamy, jaki był skutek tych wizji świętej z Paray le Monial, za odpowiedź starczy fakt, że nabożeństwo do Serca Jezusowego, wyszydzane przez jansenistów, ośmieszane jak żadne inne w Kościele, zatacza z wolna coraz szersze kręgi. Atakowano je zewsząd, zowiąc je "sercochwalstwem". Nie pomogły wycieczki przeciwko niemu niedowiarków, szaleństwa francuskiej rewolucji, ani zapędy Józefinizmu w Austrii. Jezus odnosi triumf coraz wspanialszy. Już w wieku XVIII istnieją dzięki gorliwości czcicieli Bożego Serca (zakon wizytek, biskupi francuscy, jezuici, św. Alfons Liguori) bractwa Serca Jezusowego, i to nie tylko w różnych krajach Europy, ale nawet w Ameryce (Kanada, Meksyk, Brazylia) w Persji, w Indiach, Chinach. W Europie krzewi się to nabożeństwo zwłaszcza we Francji i Polsce, w której na skutek petycji biskupów do Rzymu, najpierw spośród reszty krajów katolickich wprowadzono święto Najśw. Serca Jezusa. Wiek XIX przynosi dalszy rozwój kultu. Powstają osobne zgromadzenia zakonne pod sztandarem Bożego Serca, nowe adoracje i nabożeństwa (np. nabożeństwo czerwcowe), wzrasta niepomiernie literatura religijno-ascetyczna na ten temat, budują "się kościoły wspaniałe, aż wreszcie Papież Pius IX zaprowadza uroczystość Najsł[odszego] Serca Jezusowego jako święto powszechne w całym Kościele, a Jego następca Leon XIII poświęca w roku wielkiego jubileuszu (1900), całą ludzkość szczególnej opiece i łasce Bożego Serca. Królestwo Jego szerzy się po krańcach ziemi, obejmując je w słodkie swe panowanie![4]
[1] Św. Małg[orzata] M. Alacoque otrzymała osobne co do tego objawienia, w sam dzień św. Franc[iszka] (4 paźdz[iernika]). "Oto Święty, najbardziej zjednoczony z moim boskim Sercem - rzekł do Małgorzaty Chrystus - weź go sobie za przewodnika". Załączona rycina, kopia obrazu znajdująca się w "Collegium Seraficum" w Rzymie, przedstawia tę scenę.
[2] Bliższa data nieznana.
[3] W szerzeniu kultu Serca Jezusowego pomocnym był św. Małgorzacie o. Klaudiusz de la Colombiere, kapłan Tow[arzystwa] Jezusowego. W jednym z objawień dała Najśw. Panna poznać Małgorzacie, że w przedmiocie szerzenia czci Serca Jej Syna wielkie posłannictwo czeka zakon wizytek i ojców jezuitów. Właśnie pierwszym po Małgorzacie apostołem Bożego Serca jest wspomniany o. Klaudiusz.
[4] Dziwna rzecz! Proces kanonizacyjny Apostołki Serca Jez[usowego], tego symbolu pokoju i miłości, uznanej już przedtem za błogosławioną, Małgorz[aty] Marii Alacoque, zakończył się pomyślnie właśnie w czasie najcięższych walk wojny światowej (17 III 1918 r.) za pontyfikatu Benedykta XV.