Królewicz - Święty

(Na dzień św. Kazimierza, 4 marca).

W jednej z komnat królewskich na Wawelu w Krakowie siedziała otoczona główkami dziecięcemi królowa Elżbieta, żona Kazimierza Jagiellończyka. Dzieci wysłuchały już kilku bajek, więc mamusia zaspokajała ciekawość najmłodszego aniołka, Kazimierza. Tematem rozmowy była... Matka Niepokalana, Marja.

Dziwne to było dziecko. Najmilszemi dla niego bajeczkami to były opowiadania o Marji. Najpobożniej składało rączki i odmawiało paciorek.

Toteż pobożna królowa prowadziła ukochanego synka do stóp Marji i Ją dawała mu za wzór i za przedmiot miłości.

I rozwijał się pod opieką Marji ten cudny kwiatuszek na królewskim dworze, życie jego od pierwszych lat to jeden szereg wysiłków o zachowanie przykazań Bożych, ozdobiony wszelkiego rodzaju cnotami i poświęceniami, opromieniony miłością Marji.

Obrany królem zrzeka się korony, zaszczytów i władzy. Wszystko to składa w ofierze swej Pani, Jej ślubuje czystość i poświęca swe życie.

Młodociane jego utwory to hymny i pieśni ku czci Marji. On podobno ułożył znany hymn: "Omni die - Dnia każdego niech wielbi moja dusza Matkę Boga mego".

W cudnych zwrotkach maluje całą swą dziecięcą ku Niej miłość, przedstawia Jej cnoty i dobrodziejstwa względem nas. Prosi Ją:

"By w czystości i mierności ludzkość, trzeźwość zachował,
By ostrożnie i pobożnie żył, a szczerość miłował.

By ćwiczony, opatrzony Pańskich słów rozkazami,
Bogobojnie i przystojnie szedł świętemi ścieżkami.

Cichy, skromny w dobroć skłonny, łaskawy, wstrzemięźliwy,
Prosty, stały, doskonały, pokorny i cierpliwy.

By roztropny i pochopny był prawdę w uściech chować,
Grzech porzucał, siebie wuczał Boga sercem miłować".

I dała mu to wszystko Niepokalana Matka.

Był błogosławieństwem dla wszystkich ubogich i nieszczęśliwych, opiekunem sierot, pośrednikiem u ojca - króla.

św. Kazimierz Królewicz
...nieraz spotykano go rozmodlonego u drzwi kościelnych...

Sam nadzwyczaj umartwiony i pobożny. Nieraz spotykano go rozmodlonego u drzwi kościelnych, lub czuwającego do późna w nocy na modlitwie.

Zazwyczaj był cichy, skromny i nieśmiały. Jedynie gdy toczyła się rozmowa o Marji, lub chodziło o Jej cześć, zmieniał się do niepoznania. Twarz się rozpromieniała, z ust płynęły cudne słowa o Królowej Niebiańskiej tak trafiające do serca, że wzruszały zimnych i obojętnych, a tak wzniosłe, że zadziwiały uczonych, I pytali, jak ongiś doktorowie w Jerozolimie: "Skąd w tym młodzieńcu taka mądrość i miłość?"

Świetliste jego życie nie trwało długo. Umarł z Imieniem Marji na ustach w kwiecie wieku, życia nie chciał przedłużyć złamaniem ślubu czystości. Zgasł 4 marca 1484 roku.

Ciało jego złożono w kaplicy przy katedrze Wileńskiej pod ołtarzem Niepokalanej Dziewicy, Którą tak ukochał za życia. Na piersiach umieszczono odmawiany przezeń codziennie hymn: "Omni die".

Swą potężną opieką strzegł kresów północno-wschodnich od napaści wrogów, a swem anielskiem życiem tysiące młodzieży pociąga za sobą.

Gdy w sto dwadzieścia lat później otwarto trumnę, znaleziono ciało nieuszkodzone, a na piersiach zwój papieru ze słowami:

"Dnia każdego niech wielbi moja dusza Matkę Boga mego..."

Dla ciebie to, młodzieży polska, drogowskaz świetlany, który ci mówi głośno i dobitnie, gdzie swoje pragnienia i miłość piersi młodzieńczej kierować masz "dnia każdego". Do Marji, Matki pięknej miłości, Opiekunki dusz niewinnych.

Porwij nas za sobą, Królewiczu święty, byśmy cnoty twe naśladowali, a zwłaszcza miłość ku Niepokalanej Matce Boga naszego by serca nasze wypełniła...