Kościół walczy z zabobonem

Wrogowie Kościoła katolickiego często zarzucali mu szerzenie zabobonu. Oczywiście zarzut to bezsensowny i przewrotny. Na czym bowiem polega zabobon? Oto na tym, że jakiś martwy przedmiot, czy jakieś zdarzenie samo przez się ma przynieść komuś szczęście lub nieszczęście. Przebiegnie zając drogę i chłop zawraca z drogi na jarmark, na odpust, na wesele, nawet do rejenta, bo jest pewien, że spotka go nieszczęście. Przejdzie baba przez drogą z pustymi kubełkami i myśliwy razem ze swoją strzelbą, nabojami i zawiedzioną miną cofa się spod lasu, bo jest najpewniejszy, że nie tylko nic dziś nie upoluje, ale jeszcze złamie nogę, albo i skręci kark. Ktoś chce brać ślub w maju, a zewsząd słyszy głosy, że w małżeństwie nie będzie miał szczęścia. Ale jeśli kto ma w domu słonia, jeśli się gdzie zbije szkło, to już ludzie nie posiadają się z radości, bo są pewni, że im się będzie dobrze powodziło.

Trudno wyliczyć wszystkie zabobony, tyle ich jest nie tylko po wsiach, ale jeszcze chyba więcej po miastach. Toż przed wojną w Warszawie nie było trzynastego numeru tramwaju, zdaje się więc, że sam magistrat był zabobonny. Dziś co prawda jest trzynastka w stolicy. Ale ileż to zabobonu jest jeszcze między warszawiakami? W samochodach widzi się wciąż maskoty, na progach domów - podkowy, wiara w sny jest prawie powszechna.

Przykłady podane wystarczą do zrozumienia istoty zabobonu. Człowiek zabobonny wierzy, jest przekonany, że sam martwy przedmiot, samo zdarzenie wpływa na jego los. Rozum nie ma tu nic do powiedzenia. Nikt nie umie wytłumaczyć, dlaczego zbite szkło musi przynieść szczęście, a dlaczego trzynastka musi sprowadzić niepowodzenie. Przyjmuje się na ślepo i już, skończone. Zabobon więc przyjmowany jest tylko przez ludzi głupich, ciemnych i upartych w swej ciasnocie. Jest on zabytkiem z czasów pogaństwa. Zabobon rządził wtedy każdym ludzkim krokiem tak, jak dziś jeszcze rządzi życiem Murzynów w Afryce. Można by tu przytoczyć sporo śmiesznych i dziwacznych rzeczy i dziwić się, i ubolewać, że rozumny człowiek może się dobrowolnie poddawać pod władzę nieżywych przedmiotów.

Z głupstwem zabobonu Kościół zawsze walczył, bo sprzeciwia się ono pierwszemu przykazaniu: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Gusła, zabobony, wróżby, wszystko to było zawsze zakazane jako głupie, bezsensowne, szkodliwe i niegodne człowieka. W miejsce zaś zabobonów Kościół wprowadził właściwy stosunek do przedmiotów martwych, które przecież są dla ludzi pożyteczne. Ziemia rodzi rośliny i żywi ludzi i zwierzęta, więc Kościół ją poświęca, to jest oddaje ją w opiekę Bogu. Tak samo Kościół poświęca w pewnych okolicznościach przedmioty, pożyteczne ludziom, jak sól, chleb, świece, plon z pola itp. W ten sposób wszystko stworzenie zostaje oddane w służbę Bogu. Przyznać należy, że niektórzy nie rozumieją właściwie tego postępowania Kościoła. Skłonność do zabobonu jest ciaśniejszym ludziom głęboko wszczepiona. Znaku krzyża świętego, wody święconej, gromnicy itp. wielu katolików, ba - i nawet nie-katolików używa raczej zabobonnie, to jest w ten sposób, że przypisują władzę samemu przedmiotowi, a nie Bogu. Jeśli kto tak używa przedmiotów poświęconych, niech wie, że popełnia grzech bałwochwalstwa i że sobie wystawia świadectwo na głupca.

Bóg stworzył naturę i katolik wierzy, że ona i wszystkie przedmioty są dobre i pożyteczne. Ale też wierzy, że władzę nad nimi i nad ludźmi ma tylko Bóg, który w Swej Opatrzności nieustannie czuwa nad światem i ludźmi. Wierzy on też, że przedmioty poświęcone, na których spoczęło błogosławieństwo Boże, mogą więcej pożytku przynieść. Ale ten pożytek przedmiotów wypływa z działania Boga, a nie z działania samych martwych przedmiotów.


"LISTY ŁAŃCUSZKOWE"

PYT. Otrzymałam "list łańcuszkowy" o pobożnej treści, grożący w razie nierozesłania kilku jego odpisów tak strasznymi karami, że jestem nieco przestraszona. Co mam robić?

ODP. Proszę go spalić. Tego rodzaju listy są wypływem ciemnego zabobonu i katolikom nie wolno w żadnym wypadku ani szerzyć ani popierać ich.