Kościół na Dolnym Śląsku
Rycerz Niepokalanej 3/1947, grafiki do artykułu: Kościół na Dolnym Śląsku, s. 72

Opisy zdjęć powyżej: [z lewej, pierwsze od góry: Ks. Karol Milik] [z lewej, drugie od góry] Cudowna figura Najśw. Maryi Panny w Warcie Śląskiej. [w środku, u góry] Św. Jadwiga, księżna wrocławska, matka Henryka Pobożnego, założycielka klasztoru Cystersów w Trzebnicy. Reprodukcja z płyty grobowej w kościele klasztornym. [w środku, na dole] Orzeł polski z pomnika Henryka IV Probusa w Kościele św. Krzyża we Wrocławiu [z lewej, na dole] Głogów - ruiny miasta, na pierwszym planie stara fosa obronna. [z prawej] Kościół św. Wojciecha we Wrocławiu, zbudowany w XIII w. przez OO. Dominikanów z Krakowa na miejscu zniszczonego przez Tatarów.


Administrator Apostolski Dolnego Śląska J. E. Ks. Inf. dr Karol Milik raczył łaskawie nadesłać do redakcji "Rycerza Niepokalanej" Swe cenne pismo, które poniżej zamieszczamy:

Z okazji 25-lecia bojowania "Rycerza Niepokalanej" na ofensywnych frontach Chrystusa i Jego Kościoła ślę jak najserdeczniejsze rozmodlone pacierzem życzenia, by strategia Opatrzności Boskiej hojnością łask Bożych mnożyła zwycięstwa "Rycerza" w przebojowym prowadzeniu polskich dusz ku bramom Królestwa Chrystusowego. Niech Jubilat - "Rycerz Niepokalanej" wpatrzony w bohaterski spokój swej Najświętszej Patronki na Golgocie nadal łamie siłą nadprzyrodzonej miłości bezbożny opór, jak go łamał O. Kolbe w świetlanym przykładzie uśmiechniętej ofensywnej męki.

Ks. Karol Milik
Administrator Apostolski

W chwili przyłączenia do Polski obszarów na wschód od Dolnej Odry i Nysy Łużyckiej Archidiecezja Wrocławska weszła znowu jako całość w skład państwa polskiego z wyjątkiem Dolnych Łużyc i Śląska czeskiego.

Na samym wstępie tego okresu zmarł 6.7.1945 r. metropolita wrocławski, kardynał Bertram. Wkrótce, bo, 15.8.1945 r. Stolica Apostolska zamianowała dla Ziem Zachodnich 5 administratorów apostolskich z władzą biskupów rezydencjalnych, z których trzech urzęduje na terenie dotychczasowej Archidiecezji Wrocławskiej, ze stolicami we Wrocławiu, Opolu i w Gorzowie.

Z dniem 1.9.1945 objęli nowi dostojnicy swoje diecezje w posiadanie i od tego dnia każda z nich prowadzi odrębne życie, zależnie od warunków miejscowych. W dniu 1.10.1945 przyłączyła Stolica Apostolska do Administracji Apostolskiej Dolnego Śląska Generalny Wikariat Kłodzki, zależny dotąd jurysdykcyjnie od Archidiecezji Praskiej, a do Adm. Ap. Śląska Opolskiego te parafie powiatu głąbczyckiego i raciborskiego, które dotychczas należały do Archidiecezji Ołomunieckiej.

Adm. Ap. Dolnego Śląska liczy 525 parafii. Wielka ich część ucierpiała poważnie wskutek działań wojennych. Kościoły i gmachy kościelne nieuszkodzone są bardzo rzadkie. Dlatego pierwszą troską polskiej władzy kościelnej było zabezpieczenie kościołów i innych gmachów, żeby umożliwić normalne życie kościelne. Do tej dziedziny należy również troska o uratowanie zabytków architektury i sztuki na terenie kościelnym.

Prywatna inicjatywa kilku księży osiągnęła już bardzo piękne rezultaty. Wystarczy tu wspomnieć we Wrocławiu kościół św. Doroty, św. Macieja, św. Rodziny, św. Józefa, a na prowincji kościoły w Brzegu, Oleśnicy. Twardej Górze, Oławie, Środzie. Odbudowuje się wspaniały kościół św. Krzyża, zabezpiecza się zabytkowe kaplice zbombardowanej i wypalonej prastarej katedry wrocławskiej.

Nie ma już na Dolnym Śląsku kościoła katolickiego, w którym by nie rozbrzmiewały potężne pieśni polskie, pokrzepiające kazania polskie, gdzie by nie spowiadano po polsku i chóralnie czy szeptem nie odmawiano modlitwy polskiej. Co więcej nigdzie w obecnym czasie nie zdarzyło się zaobserwować tak wzniosłego ożywienia religijnego jak wśród ludności osiadłej na Odzyskanych Ziemiach Zachodnich. Coraz tłumniejsze pielgrzymki zaczynają napływać do miejsc uświęconych odwieczną tradycją: do grobu św. Jadwigi w Trzebnicy, do Cudownej Figurki Matki Bożej w Warcie nad Nysą Kłodzką, do Wambierzyc.

Kościół katolicki daje "renesansowi" polskiemu na Zachodzie piętno trwałości. Koło Kościoła i kapłana polskiego krystalizuje się życie polskie. Wprawdzie ożywiona działalność sekt (zwłaszcza świadków Jehowy) stara się rozbić jedność polsko - katolicką ale Polacy poza nielicznymi wyjątkami wiernie trwają przy wierze ojców.

Gdy w jednym z miast urządzono jasełka padły ze sceny znamienne słowa: "Zapewniamy Ciebie - Dziecino, że nie dopuścimy, aby Imię Twoje musiało kiedyś znowu uchodzić w miejsce haseł barbarzyńskich jak przed wiekami uchodziło przed siepaczami Heroda. Twoja opoka - Kościół Katolicki odtąd stać będzie niewzruszenie, dopóki choć jedno serce polskie będzie biło na tej ziemi".

Obok duszpasterstwa prowadzi się wydatną pracę społeczną w licznych ochronkach, przytułkach itd. Archidiecezjalny Związek "Caritas" ma na Dolnym Śląsku ponad 170 oddziałów parafialnych, które niosą pomoc biednym.

Po zupełnym przeprowadzeniu repatriacji układ Dolnego Śląska również pod względem kościelnym ulegnie poważnej zmianie. W ciągu bowiem 400 lat różne rządy niemieckie odbierały Kościołowi na Śląsku całe parafie, likwidowały je albo przekazywały innym wyznaniom. Nie działo się to nigdy na korzyść polskości. Dlatego jest rzeczą zrozumiałą, że wracając do nadodrzańskich ziem, ludność polska upomina się o te dawniejsze polskie i katolickie obiekty kościelne.

Lecz najwięcej trudności nastręcza brak kapłanów. Gdy na terenie Dolnego Śląska było w r. 1939 przeszło 800 księży, to w tej chwili jest na tym samym terenie tylko 350 księży polskich. Już teraz jeden ksiądz musi obsługiwać 4 i więcej kościołów. Gdy zaś po repatriacji Niemców żywioł polski zajmie wszystkie miejscowości i wtenczas wszystkie placówki kościelne, likwidowane w ciągu 400 lat odżyją w swej pierwotnej polskiej formie, potrzeba będzie 1400-1600 kapłanów. Nie mając wystarczającej liczby księży, i nie mogąc liczyć na ich dostateczny przypływ z innych dzielnic, Dolny Śląsk musi ich sobie sam wychować. Może się to stać jedynie przez natychmiastowe wznowienie wydziału teologicznego przy Uniwersytecie Wrocławskim. Sprawa ta jest najpoważniejszym zagadnieniem kościelnym nie tylko Dolnego, ale całego Śląska i Ziem Zachodnich w ogóle. Zamiast niepokaźnych uczelni odrębnych, było by rzeczą pożyteczną kształcić kadry kleru dla całej przyszłej metropolii wrocławskiej wspólnie, a tę rolę spełnić może najlepiej wydział teologiczny wszechnicy wrocławskiej.

Nadto winno się żywiej niż dotychczas zająć przyszłością narodu Łużyckiego. Znając choćby pobieżnie historię tego beniaminka w rodzinie słowiańskiej, trzeba przyznać wielką rolę duchowieństwa katolickiego w dziele przetrwania Łużyc. Chcąc ratować Łużyce, może to Polska uczynić wybitnie, pomagając w wychowaniu rodzimego kleru łużyckiego. Na własny uniwersytet Łużyczanie nigdy się nie zdobędą. Takim uniwersytetem dla Łużyc może być tylko Wrocław. Myśl ta nie jest nowa. Po zniesieniu łużyckiego seminarium duchownego w Pradze, inteligencja łużycka zwróciła się do Episkopatu Polski z prośbą o pomoc w wychowaniu kleru łużyckiego. Ówczesne warunki nie pozwoliły na pomoc skuteczną. Dzisiaj, kiedy Polska graniczy z niepodległymi może jutro Łużycami, może i powinien Episkopat Polski prośbę ówczesną zrealizować. Przystąpmy natychmiast do dzieła.