Kościół i jedność świata

We Włoszech wychodzi cały szereg pism atakujących religię, Kościół i Ojca Św[iętego] Między innymi słynnym jest tygodnik "Don Basilio" - ohydne wydawnictwo - pełne bluźnierczych rysunków i artykułów. Ostatniej zimy ataki "Don Basilio" i innych podobnych mu pism przybrały tak ostrą formę, że trzeba było na nie czymś zareagować. I 22 marca niezliczone tysiące Rzymian zeszły się na plac św. Piotra, by wielką demonstracją ku czci Ojca Św[iętego] odpowiedzieć na prowokacje bezbożników. Wystąpienie tysięcy zrobiło swoje. Ataki pism antykatolickich znacznie przycichły.

Demonstracja ta była dowodem, że serdeczny związek pomiędzy Stolicą Apostolską a narodem włoskim trwa nadal - i nie widać znaków, aby miał się zmienić. Po staremu w uroczystości każdej nowej beatyfikacji czy kanonizacji uczestniczy tysiące wiernych. Ukazanie się Ojca Św[iętego] w katedrze wywołuje niebywały entuzjazm. Byłem tego świadkiem podczas beatyfikacji Contardiego Ferrini. Włosi z właściwą sobie żywiołowością krzyczeli, klaskali, podrzucali czapki i kapelusze, powiewali chustkami. Nas może razić takie zachowanie się ludzi w kościele, ale jest ono zgodne z obyczajem włoskim i wyraża dobrze przywiązanie poszczególnego Włocha do swego Biskupa (pamiętajmy bowiem, że Ojciec Św[ięty] jest nie tylko głową całego Kościoła, ale i Biskupem Rzymskim).

Kiedy się na ten entuzjazm patrzy, rozmaite uczucia budzą się w człowieku. Przede wszystkim uświadamiamy sobie znaczenie, jakie w życiu Kościoła, w życiu ludzkości odgrywa Ojciec Św[ięty] Nie zapominajmy, że Kościół to nie tylko biskupi i księga - ale to jest organizacja wszystkich wiernych - wszystkich, którzy zostali ochrzczeni i przez żaden świadomy akt od Kościoła nie odeszli. Tak pojęty Kościół obejmuje olbrzymią część mieszkańców ziemi, stanowi największe zjednoczenie ludzi. Posiada w swym zespole przedstawicieli wszystkich narodów.

Spotykamy się dziś często z uwagą, iż katolicyzm traci wiernych. Jeżeli ich traci - a co do tego nie ma wątpliwości - to w każdej chwili jeszcze więcej ich zdobywa. Ma ich już dzisiaj wśród wszystkich ras ludzkich. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że liczba katolików-Chińczyków dochodzi prawie 4 milionów. Jak stwierdzają listy OO. Franciszkanów z Nagasaki, rośnie, z niebywałą szybkością, liczba nawróceń na chrześcijaństwo w Japonii. Gdy katolicyzm traci katolików we Francji - jednocześnie zdobywa ich w Anglii i Holandii. Cokolwiek by przeciwnicy katolicyzmu mówili o jego rzekomej słabości - jednego nie mogą zaprzeczyć: to wielkiej żywotności Kościoła, który ani przez chwilę nie przestaje walczyć o dusze ludzkie.

Wielki uczony amerykański W. Wilkie napisał w czasie wojny książkę pt.: "One World" - "Jeden świat". Wykazuje w niej na podstawie własnych obserwacji z licznych podróży, że dziś, w epoce radia i samolotu została rzeczywiście zrealizowana jedność świata, że nie ma dziś ani powodu ani sensu szukać jakichkolwiek podziałów wśród ludów ziemi. Człowiek uśmiecha się gorzko, gdy pomyśli, że książka pisana była właśnie w czasie wojny, chyba najokropniejszej z wojen jakie przeżył świat - bo wojny wszystkich nieomal ludzi na wszystkich kontynentach świata. Jedność świata nie jest żadnym odkryciem. Świat jest naprawdę jeden. Człowiek jest wszędzie ten sam, niezależnie od tego czy mieszka pod biegunem czy pod równikiem, ma skórę żółtą, czarną czy białą. Podział ludzi na rasy i klasy jest tylko podziałem powierzchownym, który nie sięga w głąb istoty ludzkiej. Ale jedności świata stoją na drodze chciwość i ambicja ludzi. Rzecz wydaje się taka prosta, a tylu ludzi nie może jej zrozumieć. Nie kolor skóry czy kształt czaszki, ale stan wewnętrzny duszy ludzkiej dzieli ludzi. I dlatego ani radio, ani samolot, ani żadne odkrycia techniczne jedności świata nie przywrócą. W średniowieczu Europa była jednością nie dlatego, że cesarz rzymski sprawował władzę zwierzchnią nad wszystkimi władcami chrześcijańskimi, - bo ta jego władza była najczęściej fikcją - ale dlatego, że Europa była katolicka. Dziś jadąc przez Europę, człowiek nieomal co parę godzin spotyka się z "murem" granicznym innego państwa. Nie są to "mury" podobne starożytnemu chińskiemu murowi. Ale na pewno strzeżone są od tamtego lepiej. Nigdy chyba jeszcze narody europejskie nie były tak szczelnie odgrodzone jedne od drugich. Pomimo radia pomimo samolotów!

Kiedy się idzie w tłumie opuszczających katedrę św. Piotra w Rzymie po jakimś uroczystym nabożeństwie, widzi się najlepiej jedność świata. Obok czarnowłosych, krzykliwych Włochów idą wysocy, jasnowłosi Szkoci, obok Polaków - Holendrzy, obok Francuzów - Hiszpanie, obok kleryków seminarium niemieckiego - z czerwonymi pasami na sutannach, lub kleryków argentyńskiego - z fioletowymi pasami - "są czarni jak ich sutanny księża murzyńscy, mali, żółtawi Annamici, Chińczycy, Japończycy... Ten cały tłum modli się tak samo, słucha tak samo odprawianej Mszy Św., i czci tego samego zwierzchnika Kościoła - Ojca Św[iętego] Po to, by ci wszyscy ludzie mogli się byli zebrać razem na placu, przed katedrą św. Piotra, potrzeba im niewątpliwie było i radia i samolotów. Rozwój techniczny nie jest wcale rzeczą złą. Człowiek jest istotą rozumną, to znaczy, że winien urządzać swe życie w świecie tak, jak tylko potrafi. Gdyby nie było postępu techniki, człowiek współczesny nie wyżywiłby się, ani nie potrafiłby być wśród coraz liczniejszych mas ludzkich. Ale postęp techniczny - to nie wszystko. Jedność świata nie powstanie dlatego, że p. Wilkie potrafi wszędzie dolecieć na swym czteromotorowym "Liberatorze"...

Tylko Kościół jest obrazem i wzorem jedności świata. To nie znaczy, że Kościół dąży do tego, by być jedną jedyną organizacją jedności. Wręcz przeciwnie. Istnieje wiele starszych dróg działania ludzi, istnieją organizacje czysto ludzkie: państwa, czy może jutro stany zjednoczone świata, które winny przede wszystkim działać dla dobra ludzi. Ale tylko Kościół jest wzorem prawdziwej jedności, właśnie przez swe działanie wewnętrzne, przez swe żądanie zgodności postępu moralnego z postępem techniczno-cywilizacyjnym. I nie tylko wzorem. Żadna organizacja ludzka roli Kościoła nie wypełni. Dlatego też w każdej strukturze świata - jeśli ma to być struktura trwała - musi być miejsce dla Kościoła. Państwo, które chce walczyć z ideą jedności, może zerwać z Kościołem. Nie może tego zrobić Państwo dążące do harmonii współżycia wszystkich ludzi.

O tym wszystkim się myśli widząc, jak nad głowami rozentuzjazmowanego tłumu płynie - podniesiona na rękach - postać Papieża. W nim się bowiem ucieleśnia Kościół. Nie ma Kościoła bez Ojca Św[iętego] Złudzeniem jest, że można chcieć współpracować z Kościołem bez współpracy z Papieżem, że można znaleźć katolicyzm poza obrębem jego władzy. Biało ubrany człowiek jest istotą, która spina Boską Instytucję, stworzoną dla zbawienia ludzi, z każdą instytucją ludzką, która chce pracować dla ich dobra.