Kochajmy Niepokalaną
Rycerz Niepokalanej 5/1952, zdjęcia do artykułu: Kochajmy Niepokalaną, s. 131

"Żebyście wiedzieli, jaki ja jestem szczęśliwy! Serce moje jest przepełnione szczęściem i pokojem, jakim tylko człowiek może się cieszyć na tej ziemi. Drogie dzieci, kochajcie Niepokalaną, kochajcie Niepokalaną, kochajcie Niepokalaną. Ona uczyni was szczęśliwymi. Zaufajcie Jej całkowicie, oddajcie się Jej bez granic".

Tak zachęcał swych naśladowców ten, o którym mówiono, że był zakochany w Niepokalanej - O. Maksymilian Kolbe. Bez miłowania Jej nie wyobrażał sobie życia. A choć pluł krwią gruźliczą i codziennie miał troski i kłopoty, jego wciąż płonące oczy i rozjaśnione oblicze świadczyły, że przy Niepokalanej czuł się naprawdę szczęśliwy. Chciał więc, by i innym, podobnie jak jemu, przesłoniła Sobą wszystko na świecie, tak by się bez Niej nie mogli już obyć.

Czyż bowiem Niepokalana nie jest godna naszej najwyższej miłości? Wszak to najwspanialsze dzieło Boże, cud piękności, z którym żadne piękno stworzone nie może iść w parze. Od wieków Kościół woła w zachwycie: Cała piękna jesteś, Maryjo; i zmazy nie ma [130]w Tobie; Tyś chwalą, Tyś weselem. Izraela. "Najświętsza Panna jest tak piękna, - mawiała św. Bernadeta - że kiedy się Ją raz widziało, myśli się tylko o tym, by Ja ponownie zobaczyć". Nic dziwnego, że kiedy tę wybrankę Niepokalanej przed zgonem zachęcał kapłan, by zrobiła ofiarę ze swego życia, ona podniosła swoje czarne oczy ku niebu i słodko wyszeptała: "To wcale nie ofiara".

Czyjeż serce nie da się oczarować taką pięknością? Iluż to wiernych musi wołać za św. Bernardem: Zabrałaś mi serce, Maryjo! A nawet gdy ktoś spojrzy choćby na obrazek Niepokalanej, najczęściej wyzna jak ów przygodny czytelnik "Seibo no Kishi": "Chcę całym sercem kochać Matkę Bożą; mam zamiar ochrzcić się jak najprędzej i zostać katolikiem". Byle być blisko i zawsze przy Niepokalanej.

Ale Maryja jeszcze bardziej godna jest naszej miłości jako nasza Matka. Nie dziwimy się św. Stanisławowi Kostce, że kiedy go na przechadzce zapytał profesor: "A kochasz ty Matkę Najświętszą?" - aż przystanął, zczerwieniał i z oczyma, błyszczącymi ogniem i szeroko otwartymi ze zdumienia, wyrzekł: "Czy Ją kocham? Ojcze, przecież to Matka moja!" nie gorszy nas okrzyk zachwytu św. Tereski, zwrócony do Niepokalanej: "Czy nie widzisz, moja Matko ukochana, że jestem szczęśliwsza niż Ty? Ty jesteś moją Matką, ale sama takiej matki nie masz!"

Bo przecież jakaż to Matka! Bardziej czułego Serca nie znajdzie na świecie. Każdy i w każdej chwili może się doń przytulić, nawet grzesznik.

Uderza nas w Sercu naszej Matki duchowej bezgraniczne poświęcenie dla nas, które nie zawahało się nawet przed ofiarą ze swego najukochańszego Syna. "Ofiarowanie syna przez matkę, pisze O. Chaminade - i to takiego Syna przez taką Matkę, ofiara za nieprzyjaciół i niewdzięcznych, ofiara dla wielu bezskuteczna z powodu ich przewrotności, ofiara bolesna od okrutnej męki, wreszcie ofiara płynąca z czynnej miłości a nie z prostej rezygnacji, taka ofiara jest arcydziełem miłości w Matce Bożej".

Zaiste, Niepokalana aż nadto godna jest naszej miłości. I ,to nie byle jakiej. Nie wystarczy miłość żebraka dla dobrodzieja czy sługi dla pana. Musi to być miłość dziecka do matki. Do tego oczyszczona z przywar ziemskich. "Kiedy chodzi o Niepokalaną, - głosi O. Kolbe - nigdy nie czyni się za wiele, nigdy nawet dość... Trzeba wciąż czynić coraz więcej, coraz lepiej, coraz świeciej, coraz doskonalej".

Według O. Wilhelma Chaminade miarą naszej miłości dla Niepokalanej ma być miłość samego Jezusa dla swej Matki. "Studiujcie Serce Jezusa - tak zachęca - i uczcie się zeń, jak trzeba kochać i czcić Maryję". Co więcej, chciałby tu widzieć nie inną miłość dziecięcą jak miłość synowską Jezusa żyjącego w nas. Do jednego ze swych najwierniejszych uczniów napisze: "Zdaje mi się, że ta twoja miłość względem boskiej Maryi wciąż wzrasta i błogosławię za to Pana, bo to Jezus Chrystus podaje ci ją, a raczej powoli i według stopnia twojej wierności inspiruje ci miłość, jaką sam żywi do Swej Najświętszej Matki".

[131]Jak w praktyce objawić tak osobliwą miłość? Niewątpliwie serce, podbite pięknością i czułością Niepokalanej, zdobędzie się na uczucie, a to najczęściej znajdzie swój wyraz i na zewnątrz. Jeżeli w miesiącu Maryi słyszymy cudne melodie maryjne, widzimy ukwiecone kapliczki i ołtarze Najświętszej Panny, czujemy mocniejsze bicie serca na nabożeństwie majowym, to jest to oznaka naszej miłości ku Niepokalanej. Jakżeż ona szczera, bezinteresowna. Nieraz przed figurą Madonny chce się wołać słowami poety: "Matko nie przychodzę prosić. Przychodzę tylko popatrzeć na Ciebie, napłakać się ze szczęścia, uświadomić sobie, że jestem twoim dzieckiem. Nic nie mówić, a tylko śpiewać, bo się ma serce pełne. Boś Ty piękna, boś Niepokalana".

Ale uczucie to nie wszystko, nawet nie rzecz istotna, choćby doszło do stopnia mistycznego, jak u św. Piotra Tomasza, karmelity, którego "serce i wszystkie władze duszy były przesycone poznaniem Maryi, Jej wspomnieniem i Jej miłością", tak że "cokolwiek czynił, mówił, jadł, pił, wszystko zaprawione było miłością i słodkim imieniem Maryi". Prawdziwa miłość żąda oddania. Pięknie wyra-, ziła tę prawdę czytelniczka "Rycerza", która w maju ub. r. pisała do nas: "Królowa Niebios wzywa mnie i po prostu wyciąga swe święte niepokalane dłonie, abym Jej całkowicie oddała swoje młode serduszko".

O. Maksymilian, gorliwy propagator takiego właśnie oddania się z miłości, uczy zaraz, jak praktykować je w życiu codziennym. "Miłość Niepokalanej nie polega tylko na akcie poświęcenia, choćby się go odmówiło z wielkim zapałem, ale na znoszeniu licznych wyrzeczeń. Wszystko jednak: jeżeli, kiedy, jak i ile Ona tego zechce". [132]Podkreśla, że istotą oddania się jest zjednoczenie naszej woli wolą Niepokalanej. -"Moje dzieci, - tak często upominał tych co się poświęcili Maryi - nie pragnijcie rzeczy nadzwyczajnych, lecz jedynie spełniać wolę Niepokalanej, która jest wolą Bożą".

Zarzuci ktoś, że taka miłość wszechwładna stłumi wszystkie miłości ziemskie, które przecież są dozwolone, jak miłość do rodziców czy do żony. Ale słuszność miała Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, gdy mówiła, że chwała Maryi wcale nie jest jak słonce, które po wzejściu gasi wszystkie gwiazdy - przeciwnie: Matka Najśw. jeszcze powiększa chwałę swych dzieci. Podobnie dzieje się z miłością.

- Czyż żony nie zachęcają swych mężów, a matki - swe dzieci, by więcej kochali Niepokalaną? Wiedzą, że wtedy ci najbliżsi będą mieli i dla nich lepsze serce.

Również ta miłość bez granic nie przynosi ujmy Bogu. Owszem, w tak pojętej miłości "chodzi o bezgraniczne, coraz intensywniejsze potęgowanie miłości stworzenia ku Stwórcy". Jak bowiem w Maryi i przez Nią Bóg nas kocha, tak również w Maryi i przez Nią -my kochamy Boga. I tylko przez Nią możemy Go godnie kochać. Śmiało ujmują tę myśl wyjątkowi czciciele Maryi, gdy każą wyznawać wobec Ducha Św[iętego]: Wiem, że bez Niej nie możemy ani Cię poznać ani Cię kochać". Ona oczyszcza i wzbogaca naszą miłość, którą ku Niej kierujemy, jednoczy z własną miłością ku Bogu - najczystszą, jedynie niepokalaną, i tak kochamy Boga sercem Niepokalanej, czyli najlepiej. Doświadczyli tego zwłaszcza święci: kochali Maryję z całą gorącością swego ducha, a ta miłość podniosła ich do Boga.

Jeżeli tak, to czyż nie powinno nam zależeć, tak jak O. Maksymilianowi, "żeby najdoskonalsza miłość, miłość aż Niepokalanej ku Bożemu Sercu rozpłomieniała na ziemi", "by Ona jak najprędzej każdą duszę jak najdoskonalej opanowała i w niej żyła, działała, miłowała Boże Serce, Bożą Miłość, Boga". Kochajmy Niepokalaną, kochajmy coraz więcej i coraz lepiej. Nie pozwólmy, by ta miłość zaczęła w nas stygnąć. "Módlmy się często i gorąco - każdy za wszystkich i wszyscy za każdego, by Niepokalana nas od tego nieszczęścia ustrzegła".


Opis zdjęcia powyżej: G. Loire, Królowa Pokoju