Kalwaria Pacławska

(Z kronik franciszkańskich).

Dziwne i zdumiewające jest podobieństwo Kalwarii pacławskiej pod Przemyślem do Jerozolimskiej. Wszechmocny sam nakreślił plan dla niej w tej okolicy i jakby palcem wskazał, że tu pragnie, aby lud wierny rozpamiętywał krwawą historię Boga - człowieka i współcierpienia Jago Najśw. Matki.

Podanie mówi, że Maksymilian Fredro, kasztelan lwowski a dziedzic licznych włości pod Przemyślem, zapuścił się polując, na górę "Slobodę" tj. dzisiejszą Kalwarię i tu - widzi jelenia, spośród którego wspaniałych rogów, krzyż jaśniejący wytryska. Widok ten niezwykły rodzi w jego umyśle zbożne postanowienie, aby wystawić w tym miejscu świątynię, gdzieby Krzyż - cześć od ludzi odbierał i miłość Zbawcy na wsze strony rozgłaszał. - Zatknięty tymczasowo prosty Krzyż w miejscu przedziwnego zjawienia, nadziemską siłą pociąga ku sobie gromady okolicznego ludu. Widząc to pobożny kasztelan, w trzech latach wystawia kościół i klasztor i oddaje go O.O. Franciszkanom w r. 1668 a postarawszy się o dokładny wymiar Stacji Jerozolimskich, urządza na wzór tamtych podobne Stacje Drogi Krzyżowej, oznaczając je drewnianymi kapliczkami lub kamiennymi posągami albo krzyżami ustawionymi po górach i dolinach, wśród lasów i pól Kalwarii Skromne to pierwotne urządzenie Kalwarii stało się odrazu drogim i świętem miejscem dla wiernego ludu. On tak bardzo lubi rozważać Mękę Ukochanego Zbawcy - on z takim rozrzewnieniem rad zabiegać z Matką Bolesną drogę Jezusowi na Golgotę! Toż trzeba wiedzieć, z jakim nabożeństwem obchodzi on Dróżki, tak, że zapomina prawie, iż stąpa po ziemi polskiej, jest nieomal przeświadczony, że znajduje się w Jerozolimie i że ziemia pod jego nogami przesiąknięta Krwią najdroższą Jezusa, że skropiona łzami i wydeptana stopami Najśw. Matki Bolesnej.

Ciche to ustronie Kalwaryjskie upodobała sobie Najśw. Maryja Panna i chciała być ozdobą i chwałą tego naszego na ziemi Polskiej Jeruzalem. Zabiło Jej Serce tam pod krzyżem na Golgocie; czemużby więc do niego nie miała tulić dzieci swoich tutaj, na górze Pacławskiej, gdzie lud wierny począł tak gorliwie i szczerze cześć oddawać Męce Jej Syna?

Wkrótce też po założeniu Kalwarii dziwnym sposobem przeniosła się tu Maryja w cudownym obrazie.

Na obrazie przedstawiona jako Pani siedząca na obłoku. Ma w ręce berło, znać, że Monarchini, a na drugiej trzyma Syna Swojego. Z oblicza bije majestat niebiański, a w oczach troska o świat cały. Wyraz ust taki, jakby co dopiero w uszko Jezusa prośbę swą szepnęła: "Synu, biedni ludzie nie mają wina, wina Twej łaski, wina ukojenia; podnieś Twą rączkę, przeżegnaj nędzarzy". A dziecię Boże z najsłodszym uśmiechem rączkę wyciąga - a w drugiej świat dzierży.

Do roku 1672 znajdował się ten obraz w Kamieńcu podolskim, gdzie w kościele 00. Fransiszkanów słynął cudami i łaskami, jak podobnież drugi obraz św. Antoniego.

Dnia 29 sierp. 1972 dostało się to miasto w ręce Turków i dzikich tatarów, którzy złupiwszy klasztor i kościół zamienili je na skład zapasów wojskowych. Aliści nazajutrz znaleźli Turcy wszystko swe zboże zupełnie pomieszane. Rozwścieczony wódz pohańców, posądzając o tę szkodę pozostałe w kościele oba święte wizerunki, miał własnoręcznie obraz Św. Antoniego porąbać, obraz zaś M. Bożej pod most do błota dla większej zniewagi wrzucić kazał.

Wtedy objawiła się we śnie Maryja pobożnemu starcowi a wskazawszy mu miejsce swej zniewagi, poleciła mu obraz swój zanieść na górę Kalwarię i oddać go w ręce 00. Franciszkanów.

Wstawszy starzec, nie zważa na straże, a podjąwszy z błoła obraz dobrze mu znany, obwija go i uchodzi z nim szczęśliwie spośród nieprzyjaciół. Spiesząc do Kalwarii, przybył do Sambora. Tu przyjęty na nocleg w domu mieszczańskim, oddał zawinięty obraz w przechowanie gospodyni domu, która nie wiedząc, coby w zawinięciu było, schowała go do skrzyni, na której zwykle sypiał jej synek.

W nocy, gdy wszyscy usypiać zaczęli, chłopczyna śpiący na skrzyni dziwną mocą z takowej strącony został. Na krzyk jego rzecze matka: "Pacierzaś pewnie nie zmówił; przeżegnaj się i śpij spokojnie. Ale gdy poraź wtóry i trzeci to samo z chłopcem się powtórzyło, otworzono skrzynię i o dziwo, przecudny blask z obrazu całą izbę zapełnił. Na wieść o tym cały Sambor się zbiega i nuże prosić staruszka, aby im ten skarb zostawił, ale starzec jasno i dokładnie objawił im wolę N. Panny, wobec której Samborzanie ustąpili i z wspaniałą procesją odprowadzili obraz na Kalwarię, gdzie Franciszkanie z największą czcią go przyjęli umieszczając go w ołtarzu w prawem ramieniu krzyża kościelnego.

Odtąd, ze czcią Syna, w tym kościele, spotkała się razem i cześć Jego Matki, a cuda, jakie dziać się tu poczęły, ściągały coraz liczniejsze zewsząd tłumy ludzi.

Na ścianie kościoła, tuż obok ołtarza Matki Bożej widzieć można w obrazach przedstawione cuda. Nierównie większa ich liczba zapisana w kronikach klasztoru - a więcej jeszcze w ustach i sercach przepełnionych wdzięcznością, w czym świadczą liczne wota, zawieszone u cudownego obrazu.

Dwieście dwadzieścia lat upłynęło od chwili przeniesienia cudownego obrazu M[atki] B[ożej] z Kamieńca do Kalwarii. Szeroko i daleko słynął ten obraz i z coraz dalszych stron schodziły się do stóp Jego tysiączne rzesze. Nadszedł tedy czas największej chwały dla Maryi to jest uroczysta koronacja Jej w tym cudownym obrazie. Dnia 15 sierpnia 1882 r. arcypasterz dyecezji przemyskiej ks. Biskup Łukasz Ostoja Solecki, otoczony innymi Biskupami, licznymi zastępami duchowieństwa obu obrządków i ogromną, przeszło stutysięczną rzeszą ludzi wszelkiego stanu, włożył uroczyście na głowę w cudownym obrazie Kalwaryjskiej Pani i na Jej ręku spoczywającego Synaczka - poświęcone, watykańskie złote korony.

Odtąd Kalwaria stała się jawnie więcej uczęszczanym ośrodkiem dla pobożnych pątników w tej połaci ziemi Polskiej; jeszcze liczniej odtąd rozlewają się promienie łask od tronu Ukoronowanej Pani, a w sercach pobożnych; zbyt daleko mieszkających budzi się tęsknota i święte pragnienie, aby choć raz w życiu być na Kalwarii i pomodlić się przed cudownym, Ukoronowanym obrazem Najświętszej Panny.

"Słyszeliśmy wdzięczny głos, jak Maryja woła nas: Pójdźcie do mnie, moje dzieci! Przyszedł czas, ach! przyszedł czas!