Jedno ze źródeł kryzysu

Każde hasło, które rzucamy w życie, bierzemy na swoją odpowiedzialność, choć często wartość jego jest znikoma. Jednym z takich haseł rzuconych przez ludzi bezbożnych było hasło walki klas, hasło walki bezwzględnej o korzyści materialne.

I ludzie rzucili się na zysk, na korzyść, na przyjemność. Z początku warunki układały się pomyślnie; - pole, na którym odbywały się wszelkie machinacje, było jeszcze mało wyzyskane, a niewielka liczba zdobywców karjery finansowej (inni nie myśleli jeszcze o tem) bogaciła się bardzo szybko. Mieli pieniądze, używali dóbr tego świata, zdawało się więc, że nic nie zdoła zakłócić im szczęśliwego pożycia.

Spostrzegli to jednak inni. Rzucili się w wir walki o korzyści materialne i stali się wkrótce właścicielami wielkiej fortuny. Za ich śladem poszły nowe szeregi karjerowiczów. Ale stało się coś, o czym nie myśleli zwolennicy tak zyskownej "idei". Brakło... korzyści, brakło źródła użycia, brakło wszelkiej wygody, a co najgorsze - zabrakło zadowolenia duchowego.

Nastąpiło załamanie głoszonych haseł. Jedni, dzięki wyjątkowemu sprytowi i przebiegłości, zostali na zdobytych stanowiskach. Skarżyli się odtąd, że nastały dla nich ciężkie czasy. Jest to zrozumiałe - musieli bowiem zrezygnować z wielu przyjemności i pracą zdobywać egzystencję.

Inni postąpili inaczej. Chcieli używać, a tymczasem nie starczyło dla nich tyle zysku, ile w swym egoizmie przeznaczali dla siebie. Aby nie dopuścić do tego, rozpoczęły się "uczciwe" kradzieże.

Ci zaś, którzy rzekomo zdobyli szczęście przez zaokrąglenie swego majątku, mówili, że to jeszcze za mało... Pustka panuje w ich sercu, bezcelowość życia staje widocznie przed oczyma... Po co żyję? Dla kawałka chleba! Marnym więc jest to bytowanie na ziemi. Jeśli nie ma innego celu w życiu, to trzeba wykorzystać czas. - Oddają się przeto rozrywkom, czynią sobie różnych bożków i pędzą żywot swój z dnia na dzień. Jeśli żaden cios nie spotka ich w życiu, przeżyją a raczej zmarnują tych lat kilkadziesiąt, nieświadomi swego celu. Gorzej, jeśli na drodze życiowej natrafi taka jednostka na ciernie, lub poniesie jakąś szkodę. Fakt ten działa zabójczo na jej jestestwo duchowe tak, że tylko wyjątki utrzymają się na powierzchni życia. Większość trutniów szuka ucieczki przed trudem w samobójstwie. Miliony tu też nie pomogą, bo one nie dają szczęścia (dowodem samobójstwa milionerów, zwłaszcza w Stanach Zjedn.).

A cóż uczyni szary człowiek? ukazywano mu zysk, użycie. Nie zdobył tego. Poszedł za głosem nawoływaczy, straciwszy wiarę w Boga i celowość życia. Teraz podwójnie cierpi.

Bo czyż człowieka zadowoli zaspokojenie potrzeb cielesnych? Jest przecież istotą rozumną, wyższą od innych stworzeń. - I dlatego nie wystarczy mu syty żołądek i wygodne łóżko.

Gdy zauważy, że żyje tylko dla kawałka mięsa czy chleba, odrzuca w obronie swej godności człowieczej tę myśl, obrażając się słusznie na tych, którzy go do tego stanu doprowadzili.

- Jestem człowiekiem - dla mnie inne życie!

Wtedy ogląda się za tym, który mu rzucił fałszywe hasło, i... zaciska pięść. Czuje, że mu ubliżono, że go postawiono na równi ze zwierzęciem.

Zabrano mu ideał (miłość Przedwieczną - Boga), cel życia. Wmówiono w niego, że nie ma duszy..., a tymczasem dusza właśnie tęskni za Stwórcą. Owej bezdennej pustki duchowej niczym innym zapełnić się nie da. Gdy więc nie zrozumie tego i nie zawróci z błędnej drogi lub inna życzliwa dusza nie nakłoni, go do zmiany życia, ginie na zawsze... często w mackach bezbożnictwa wolnomyślicielstwa, lub pokrewnego mu komunizmu.

Znani są owi obrońcy doli pokrzywdzonego człowieka. Mówił dużo o prawach ludu, lecz jednocześnie pierwsi "dla dobra sprawy" pchają się do miski, do osiągnięcia korzystniejszego stanowiska, gdzie mogą pozwolić sobie na beztroskie i obfitujące w dostatek życia.

Ten, kto pozna ich fałszywą troskę o dobro ludu, słusznie oburza się na takie postępowanie. Wybaczyć im to trzeba, wszak oni nie potrafią nawet odpowiedzieć na słuszne oburzenie.

Zadowolenie duchowe, radość życiową może jedynie dać prawdziwa wiara. Ta ucieczka od Boga a skierowanie swych dążeń i pragnień ku doczesności nie jest rzeczą nową. Znają je wieki, a nawet pierwsze stulecia istnienia rodu ludzkiego. Bóg-Człowiek przyszedł na świat, by przypomnieć ludziom, że ich życie ma wielki cel i piękno. Nie tylko powiedział im, że mają nieśmiertelne dusze nieocenionej wartości, że zbawienie ich jest rzeczą najważniejszą, ale także pouczył, jak trzeba zapatrywać się na życie doczesne. W modlitwie, którą sam podał uczniom i swym wyznawcom do odmawiania, umieścił te znamienne słowa: "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj".

Chleb powszedni, dobra doczesne wiąże Chrystus Pan najściślej z życiem chrześcijańskim, z troską o zbawienie swej duszy. - "Szukajcie przede wszystkim królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam przydane" - głosi całemu światu. Chce przez to powiedzieć: bądźcie dobrymi, a nie zaznacie nigdy biedy. Inni, którzy nie pójdą za radą Zbawicielową, nie mają spodziewać się "chleba codziennego". Zdobywać go muszą wśród łez i zmagań, często przechodzących ich siły duchowe i fizyczne.

Powrót do Boga a odwrócenie się od doczesności może jedynie wpłynąć na polepszenie się warunków ekonomicznych i socjalnych. Uznanie hegemonii ludzkiej przy jednoczesnem lekceważeniu praw Boskich cechuje czasy obecne. Gdy zginie to zjawisko - wyschnie jedno źródło kryzysu.

Zacznijmy żyć życiem ducha, życiem nadprzyrodzonym, a rzeczy doczesne dodane nam będą. Stanie się to na pewno, bo Bóg wierny jest danym obietnicom.

Uczyń to, a życie twe popłynie nowym torem: znajdziesz zadowolenie duchowe, szczęście i dobra doczesne.

Wprowadź to w czyn, a rzucisz grudkę ziemi na zasypanie jednego źródła kryzysu, którym jest: odwrót od Boga a zwrot ku doczesności.