Wiatr pędzi ołowiane chmury, skubie rdzawe listki z drzew i rzuca bezceremonialnie na wysypane żwirem aleje cmentarne. Lecz i groby nimi zaściela. A biedne liście, oderwane od gałązek, na których wyrosły, tułają się po załomach pomników i na ramiona krzyżów padają, zawodząc żałosnym szelestem. Biedne i drzewa, niedawno tak piękne, ozdobione uroczymi wieńcami zieleni - teraz nagie i czarne ramiona wyciągają smętnie na bicz wichru i smaganie deszczu lodowatego, aż je otuli puszysty śnieg...
Te listki, kręcące się w wirach powietrznych, mają dziwne podobieństwo do ludzi, co żegnają ten świat na zawsze.
Oto na wiosnę, przytulone do biało - różowej pianki kwiatów, posyłają swój uśmiech beztroski ku słońcu i oko nasze radują; w lecie - karmione żarem i rosą naprzemian - mężnieją, ich połysk staje się ciemno - aksamitny; a kiedy owoc dojrzały spadnie, lub zerwą go ręce, wówczas liście są już niepotrzebne i na kształt puchu rozlatują się na wsze strony, a wiatr miota nimi bezlitośnie.
* * *
Milczący i ponury anioł śmierci chodzi po świecie i tysiące, miliony ofiar strąca z drzewa życia i posyła w krainę wieczności.
W pewnej chwili strąci i ciebie podmuch śmierci, a dusza twoja, opuściwszy stygnące ciało, pójdzie w nieznaną krainę wieczności.
O tak, bo każdy z nas na pewno umrze, gdyż nikt nie jest konieczny okrom Boga, Który jest życiem istotnym.
Czy może myślisz, że świat nie będzie się mógł obejść bez ciebie? - Granice pychy przekroczyłby ten, coby tak twierdził lub myślał.
Bo któryż z najmocniejszych władców świata czy geniuszów, wiodących ludzkość do Prawdy, któryż z najświętszych wybrańców Boga ostał się przed tym twardem prawem śmierci?
Potężni cezarowie Romy, olśniewający świat potęgą swoją, pogaśli - niby padające gwiazdy, co błysną i wnet nikną bezpowrotnie. Jeden ustępował miejsca drugiemu i żadnego z nich już nie masz. Pozostało jeno głuche echo w historii ich rozgłośnych ongiś czynów.
Wysoko cenisz swój rozum, niezwykłe może zdolności i żal tobą wstrząsa na myśl, że dziś lub jutro zgaśniesz.
Spójrz w przeszłość: gdzie Platon, Arystoteles, Dante, Michał Anioł, gdzie inni wodze ducha?
Geniusz nas nie ocali. Siły ducha niezwykłe, niewyczerpana fantazja, olbrzymia wiedza - staną przy łożu śmiertelnym tego, co je zdobył, by być jego oskarżycielami albo obrońcami, zależnie od tego, jak tych potęg używał: dobrze czy źle.
A nawet święci, bohaterowie, za Chrystusem drogą zaparcia i pokory zdążający, którzy niezwykłych dla dobra nieśmiertelnych dusz dokonali rzeczy - odeszli również. Lecz dobro, które zasiali miłość Boga, która ich opromieniła, jaśnieje blaskiem niepożytym i niezatartym wokół ich pięknych postaci. I innych do wejścia na lirowe; życia dla Boga zapala, porywa...
* * *
Złotawe listki wirują zmęczone i kładą się na groby. Wiatr potrząsa gałązkami, a one wydają jęk skargi żałosnej.
A oto czarny welon chyli się nad zapadającą się mogiłą; obok starzec kościste splótł dłonie i patrzy z niemym bólem na kształty kamiennego aniołka; ówdzie młodzieniec klęczy przy
świeżo zatkniętym krzyżu, na grobie matki; a gdzieś na uboczu przypadła do piaszczystej mogiłki okryta łataną chustką kobiecina.
A łzy cicho padają na zżółkła, zeschłą murawę cmentarza, a cichy szept pacierzy i bolesne jęki unoszą się nad miastem umarłych.
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie...
Tym wszystkim, co od nas odeszli i zanurzyli się w bezkresną wieczność. Bo na ziemi "nic z nich nie zostało, tylko popiół i robactwo" (św. Bernard).
Śmierć, która, nikogo nie oszczędza, zabrała ich, jako swój łup. I jeśli kroczyli w życiu drogą przykazań Bożych - połączą się z Bogiem - Dobrem nieskończonym. Jeśli zaś lekceważyli nakazy Boże i utopili serce w błocie ziemi i marnościach - nieszczęśliwi na wieki, będą bluźnić Bogu i przeklinać Jego surową sprawiedliwość, w którą przedtem wierzyć nie chcieli.
Śmierć - to brama do wieczności dla wszystkich! Czemuż tedy mrzonkami przesłaniasz jej obraz? Czemu zawierasz mocno źrenice, by nie spotkać się z jej wzrokiem? Czemu się rzucasz w objęcia plugawego świata, by choć na chwilę o niej zapomnieć? Czemu to, kiedy umknąć przed nią nie zdołasz, ani nie potrafisz zmylić jej czujnego oka?!
A tylko krzywdą niepowetowaną tym sobie wyrządzasz!
Chcesz zrozumieć prawdziwą wartość życia - to przekraczaj często próg miasta umarłych i myśl o sobie. W obliczu tej arcydemokratycznej pani - śmierci śmiesznymi ci się zdadzą gorączkowe zabiegi o pieniądz, za który w wieczności nic nie kupisz, o zaszczyty, z którymi w życiu przyszłym nikt liczyć się nie będzie - jak nic nieznaczącymi są wszystkie starania i troski wobec niezmiennej wieczności!...
Miotane wichurą jesienną listki niech ci przypomną tę prawdę wielką i ważną.
* * *
Czy pamiętasz w swych modlitwach o duszach w czyśćcu oczekujących od Ciebie pomocy?
Czy polecasz Królowej miłosierdzia więźniów czyśćcowych, tych zwłaszcza, co szczególnym nabożeństwem czcili Niepokalaną Dziewicę?
Czy sam zastanawiasz się nad życiem przyszłym, które będzie wiecznie szczęśliwe lub nieszczęśliwe, a zależy wyłącznie od tego, jakiem jest Twoje życie doczesne?