Idea dobra wspólnego a Różaniec

Ze skłonności swojej rozumnej natury człowiek jest istotą społeczną: stanem dla niego normalnym, odpowiadającym jego potrzebom i dobru, jest współżycie z innymi, życie we wspólnocie rodzinnej, narodowej, państwowej. Człowiek - głosi nauka Kościoła - obdarzony naturą społeczną przychodzi na świat, aby żyjąc w społeczeństwie i poddany władzy, mającej źródło w Bogu, pielęgnował i rozwijał w całej pełni wszystkie swoje zdolności, ą przez wierne spełnianie obowiązków zawodu czy powołania zdobywał szczęście doczesne i wieczne (Pius XI).

Skuteczną pomoc ma mu w tym zapewnić społeczeństwo. Nie znaczy to jednak, że jednostka ma się odeń wszystkiego spodziewać i wszystko, czego pragnie dla siebie, otrzymywać bez żadnych zobowiązań ze swojej strony. Za te możliwości życia, rozwoju, bezpieczeństwa, których dostarcza nam społeczeństwo, musimy się mu odpłacać. Powinnością każdego człon[239]ka zbiorowości jest wartościowe uczestniczenie w życiu społecznym, wartościowe nie tylko dla samej jednostki, ale dla społeczeństwa. My go koniecznie potrzebujemy dla swego dobra, ale nie po to, by na nim pasożytować; ono potrzebuje z naszej strony uczciwej i trwałej służby - nie dla pochłonięcia nas i bezwzględnego wykorzystywania, ale dla wspólnego dobra wszystkich członków. Ta służba jest nakazem sprawiedliwości, tzw. sprawiedliwości społecznej: czerpiąc korzyści osobiste ze wspólnoty, trzeba też o nią dbać, o dobro całości mieć staranie, przezwyciężając w sobie wszystko, co objawia się jako prywata, jako samolubstwo i egoizm ciasnych umysłów i serc.

Idea dobra wspólnego i związanej z tym - sprawiedliwości społecznej ledwie tu może być wspomniana, chodzi bowiem o przypomnienie jej w związku z praktyką modlitwy różańcowej. Ta zaś praktyka ma dla niej nie lada znaczenie, bo właśnie dostarczyć może i światła i siły do ożywienia w nas myślenia społecznego i społecznej postawy.

Różaniec, z którym tak wielu wierzących zespoliło swoje życie, na swój sposób mówi o dobru wspólnym, na swój sposób dostarcza pobudek do podjęcia rzetelnej służby społecznej, rozbudzić jest zdolny i rozwinąć "cnotę chęci ku dobru pospolitemu"[1] przez najwyższy, wychowawczy przykład życia Jezusa i Maryi. To, co w rozumnym, należycie uporządkowanym poglądzie na świat, uznajemy za konieczną wartość, przez religię doznać może jedynie umocnienia i wywyższenia; praktyka modlitwy różańcowej, zwyczaj różańcowych rozmyślań staje się dzięki częstotliwości swojej środkiem szczególnie pomocnym w usprawnieniu naszego umysłu i woli do życiowego przyświadczania zasadzie dobra wspólnego. Szukanie takich nowych treści w różańcu, poszerzanie jego oddziaływania na nowe dziedziny będzie dobrze służyło nie tylko samemu życiu, ale nadto i modlitwie różańcowej przyczyni żywotności, gdy w nią wejdziemy bez ogołacania się z mnogości naszych naglących trosk, potrzeb, zamysłów i obowiązków. Wszakże na tym polega zadanie chrześcijanina, by chciał poddawać to życie wpływowi wartości religijnych, by w to życie wprowadzał "moce z wysoka", by jedno drugiemu oddawał - nabywając zarazem owej sprawności do szerokiej wymiany dóbr z podobnymi sobie w chrześcijańskim obcowaniu.

Maryja z jednej strony, Jezusa z drugiej pouczają swoim życiem i przykładem, że wzgląd religijny, że życie łaski nie zamykają człowieka w ciasnej, twardej, nieprzenikliwej skorupie osobistego życia, ale że go właśnie zwracają ku społeczności, że usprawniają go w owej "cnocie chęci ku dobni pospolitemu". Przecież Maryja, przyjmując zwiastowanie - podejmowała wielką służbę społeczną dla wspólnego dobra całego rodzaju ludzkiego, a następnie prze całe życie ją prowadziła. Odsłaniało się przed Nią stopniowo a coraz wyraziściej znaczenie misji Jezusa, znaczenie ogólnoludzkie; co od Niej zależało - dopełniła, by udział swój dać w dzieło, które miało na celu najwyższe, wspólne dobro wielkiej rodziny ludzkiej. Przypada to dobro każdemu człowiekowi [240]prawej woli, każdy w nim uczestniczy, ale nie wyczerpuje się ono przez to, nie traci na wartości, jest wyższe i doskonalsze niż doskonałość dostępna każdemu z osobna człowiekowi. Właśnie jest dobrem wspólnym, dla którego Jezus poświęcił się aż do ostatecznego wyniszczenia, do ofiary krwi i życia. On sam wymierzył granice, do których trzeba się posunąć, gdy w grę wchodzi sprawa ogólnego szczęścia, lepszego, godnego człowieka, bytowania. To zaś zachodzi nie inaczej, jak przez społeczeństwo; dlatego normalną drogą osiągania najwyższych, ludzkich przeznaczeń jest uczestniczenie w życiu Kościoła, w jego świętych i uświęcających bogactwach - we wspólnym dobru wszystkich wierzących.

Nabywając taką postawę, kształtując ją i rozwijając w Maryjnej i Jezusowej szkole, nie podobna zapomnieć o niej w zakresie doczesnego, społecznego życia; nie byłaby ona prawdziwą sprawnością duchową, gdyby nie przejawiała się samorzutnie wszędzie tam, gdzie chodzi o stosunek do wspólnego dobra. Taki sprawdzian prawdziwości i szczerości ustanowił zresztą sam Chrystus, ucząc, że nie odda się sprawiedliwości Bogu, jeśli nie odda się jej ludziom, że żadna rzeczywista cnota nie zna rozdwojenia, czy chodzi o życie religijne czy świeckie, bo nie tyle ma znaczenie pole, na którym bywa stosowana, ale rozstrzygający jest fakt, że tu czy tam działa zawsze ten sam, tak a nie inaczej usposobiony, wychowany człowiek - człowiek chrześcijański. Wszystko więc, cokolwiek czyni, nosić ma w naturalnym, koniecznym następstwie cechę chrześcijańską, wszystko ma być okazywaniem i ćwiczeniem sprawności duchowych, cnót. Między nimi zaś, cnota chęci ku dobru pospolitemu; sprawiedliwość społeczna ma być otoczona szczególną uwagą i szczególnej od nas wymaga pracy. Jeśli modlitwa różańcowa i pod tym względem będzie nam skuteczną pobudką, jak być może, spełni się doskonalej - dzięki niej, a przez nas - jedno z doniosłych zadań współczesności.

[1] Tak określił ks. Piotr Skarga sprawiedliwość społeczną.