Herold Wielkiego Króla
Rycerz Niepokalanej 10/1949, grafika do artykułu: Herold Wielkiego Króla, s. 295

Św. Franciszek z Asyżu zyskał wielką popularność nie tylko wśród katolików, ale nawet wśród niewierzących. Źródłem tej powszechnej miłości jest historia jego życia. Jest ona zarazem patetyczna i porywająca, bo każde pokolenie odkrywa w niej myśli zawsze aktualne i nowe niewyczerpaną kopalnię wzruszeń.

Franciszek - to jeden z tych bohaterów, którymi ludzkość będzie się zawsze szczycić. Jego zalety wciąż zdobywają sympatię; nawet jego wady czarują; świętość jego nie onieśmiela, nie budzi lęku, a nauka franciszkańska tyle ma w sobie świeżości, poezji i pogody, że nawet jednostki najbardziej przeżyte czerpać z niej mogą miłość do życia i ufność w dobroć Bożą. Franciszek wszystkim się podoba przez swą szlachetność i bezinteresowność. Ten człowiek po rycersku idzie do wzniosłego celu, jaki sobie wyznaczył. Nie uznaje pragnień małodusznych, małych środków.

Dziwnie jasno odnajdował właściwą drogę postępowania w życiu osobistym i zbiorowym. Nie obejmując nawet myślą całego znaczenia swej działalności, obierał najlepsze środki do uleczenia bolączek współczesnego życia.

Wielbiciele nadawali mu rozmaite określenia: Geniusz serca, Wielki Reformator, Biedaczyna z Asyżu. On sam nazwał siebie "Heroldem Wielkiego Króla". I to miano najpełniej określa charakter jego działalności. Św. Franciszek był dzieckiem swego czasu i nazwę tę wziął ze zwyczajów średniowiecznego rycerstwa. Służył Wielkiemu Królowi wbrew własnej słabości, mimo przeszkód ze strony świata.

"Królestwo Boże w was jest" - powiedział Chrystus. Franciszek szukał tego Królestwa w swej duszy i w duszach ludzkich Nie zastanawiał się nad oderwanym pojęciem "Królestwa Bożego", ale zrozumiał je po prostu jako panowanie Boga w świecie, w przyrodzie, w sercu człowieka. Na tej podstawie kształtował w sobie nowy stosunek do przyrody; ludzi, który dotąd pociąga urokiem niepowstrzymanym czytelnika jego życiorysu.

Trafnie odgadł, że największym brakiem w stosunkach ludzkich jest brak miłości. Więc nie sama nędza, nie same przeżyte formy społeczne, lecz właśnie - brak miłości i wzajemnego zaufania. To samo wszak głosił Wielki Król i znawca ludzkiego serca - Chrystus.

I Franciszek porwał się w życiu osobistym na przezwyciężenie tego braku za cenę zadziwiających wyrzeczeń. W długiej walce wewnętrznej wyjaśnił samemu sobie właściwy stosunek do bliźniego. Podstawą tego stosunku uczynił miłość...

Konkretnym, namacalnym dowodem jest tutaj zetknięcie się z trędowatymi, wyrzuconymi poza nawias społeczeństwa. Spotkanie z tymi nieszczęśliwcami sprawiło, że Franciszek ujrzał się związanym z nimi nie tylko przez wspólną więź człowieczeństwa, ale przede wszystkim przez poczucie wspólnej zależności od Wielkiego Króla - Boga.

Stąd powoli wyłaniał się przed nim sens pojęcia "Królestwa Bożego", opartego na powszechnej miłości. Z własnego doświadczenia poznał prawdę słów Chrystusowych: "Królestwo Boże gwałt cierpi i gwałtownicy zdobywają je". Wiedział, ile kosztował go braterski pocałunek, złożony na czole trędowatego. Nauczył się służyć tym braciom swoim, uznając to za służbę Boskiemu Królowi. Zauważył, jak wielkiego potrzeba wysiłku, aby naprawdę ujrzeć w człowieku, zwłaszcza nieszczęśliwym, kogoś nam bliskiego, równego wobec Najwyższego Boga.

Przez te przeżycia zdobył na własność to ogromne współczucie i wyrozumienie dla ludzkiego nieszczęścia fizycznego czy moralnego. A równocześnie zachował bezkompromisowe ukochanie swego ideału.

W dalszym rozwoju duchowym Franciszek zrozumiał znaczenie innych słów Mistrza: "Królestwo moje nie jest z tego świata". Pojął, że potęga królów ziemskich opiera się przede wszystkim na materialnej przewadze bogactwa. Pieniądz, jako wykładnik tej potęgi, stał się dla niego symbolem nieprzyjaciela Królestwa Bożego w duszach ludzkich, jako groźne niebezpieczeństwo dla niezawisłości i wolności prawdziwej człowieka. Zaczął więc praktykować doskonałe wyrzeczenie się nie tylko bogactwa, ale przywiązania do własności. Ubogi Chrystus - "Król nie z tego świata" stał się niepodzielnym władca jego myśli, pragnień i czynów.

Ludzkość ujrzała po raz pierwszy za czasów Syna Człowieczego tak idealne ujęcie spraw Bożych w oderwaniu od spraw, które krępują człowieka.

W świetle prawdy o duchowym Królestwie Chrystusa ocenił Franciszek swój stosunek do przyrody. Wszystko, co Bóg stworzył, dąży do oddania chwały Stwórcy. To samo jest celem człowieka. Więc każda rzecz stworzona, żywa czy martwa, jest jego bratem w dążeniu do wspólnego celu. Idea powszechnego braterstwa, która zachwyca do dziś w życiu Biedaczyny z Asyżu wypływa u Franciszka ze zrozumienia tej prawdy i cała przyroda jest królestwem Bożym, którego celem - chwała Stwórcy. Przeżywając osobiste szczęście uznania królestwa Bożego. Franciszek pragnie podzielić się tym szczęściem z innymi. Stąd pochodzi gorące apostolstwo, charakterystyczne znamię jego Zakonu.

Oto dlaczego Franciszek, tak pokorny pragnął jedynej zaszczytnej nazwy dla siebie: "Herold Wielkiego Króla".