Fragmenty

Pragnę powiedzieć głośno to, co wiele kobiet myśli po cichu. Po omacku szukałam tego, czego bezwiednie, być może, i Wy szukacie:
PEŁNI!

A ponieważ właśnie
memu zwyczajnemu życiu
mojej miłości,
dzieciom moim,
zawdzięczam, iż tę pełnię dostrzegłam,

Pomyślałam, że warto Wam to po prostu powiedzieć.

To, co napisałam jest skreślone na prędce, urywkowo...
Tym lepiej!

Dzieci dorosną,
Życie odkryje nam nowe powody do nadziei
I jeśli Bóg zezwolić raczy, nowe świadectwa przyjdą uzupełnić moje słowa.

Jedyną ambicją moją, jedynym pragnieniem jest przyczynić się do pokrzepienia choćby kilku kobiecych serc!

* * *

11 wieczorem... Od samego rana pragnęłam... tak bardzo pragnęłam... móc pomodlić się. Ale zaledwie wstałam - pierwsza w całym domu - trzeba było wygotować smoczek Jacka, który płakał, umyć i przebrać Andrzejka, któremu się przytrafiło nieszczęście, nanosić i zagrzać wody na przepierkę...

Dzwoniono na Mszę św. Ale dziś podobnie jak i wczoraj nie było nawet co marzyć o wykradzeniu pół godziny czasu kiedy cały dom, - ludzie i zwierzęta - czekają na mnie...

Chciałam móc skupić się na chwilę po śniadaniu...

Taka chwila spokoju wygładziłaby mi duszę niespokojną w zmęczonym ciele...

W ciszy byłabym Cię, może, odnalazła Panie! Ale Jan czekał na mnie, by iść wiązać snopy. Z tym nie można zwlekać. Nie mogłam mu odmówić. I tak pracowaliśmy bez przerwy, aż do chwili, gdyśmy spracowani, powrócili do domu...

Po kolacji, chętnie poszłabym z nim do miasteczka, na zebranie... Może słuchając cudzych trosk, doznałabym tej radości, że komuś dodałam otuchy...

Ale nie. Dzieciaki ociągały się z kładzeniem się spać. Kasia rozdarła fartuszek i trzeba go było koniecznie załatać na jutro, bo tamten po praniu jeszcze nie wysechł i nie miałaby co do szkoły włożyć...

Kiedy wszyscy zasną, czyż będę mogła nareszcie uklęknąć, by złożyć Ci, Panie, w ofierze moje wyczerpanie i mój trud?

[327]Jeszcze nie... W ciszy, która spowiła dom, będę musiała poustawiać naczynia, sprzątnąć bieliznę, żeby móc, bez zaległości, rozpocząć jutrzejszy dzień, kiedy poranne prace wyrwą mnie z łóżka, zanim zdążę się wyspać.

...Aż w końcu, bardzo późno, obszedłszy jeszcze wszystkie łóżeczka, gdzie jednego trzeba wysadzić, drugiego przykryć.

Oto staję cała połamana ze zmęczenia, przygnieciona widokiem rzeczy niewykonanych, chociaż nie mogłam, Panie, wyplątać ani na chwilę duszy z tej gmatwaniny materialnych trosk, w których się wikłam...

KLAUZURA

Pamiętam, że kiedy zwiedzałam Mont Saint-Michel uderzyła mnie surowość klasztornego podwórza. Ani jednego drzewa, ani śladu żywej przyrody. Nic. A jednak nie czuł się tu człowiek więźniem. Dlaczego? Bo otwiera się stąd szeroki wylot ku niebu. Toteż spojrzenie osaczone zewsząd murami, zmuszone jest uciekać ku górze...

Czyżby w moich trudnościach nie było sposobu znaleźć drogę wzwyż?

To wszystko, co w mojej domowej pracy pochłania czas i siły, skłonna jestem uważać za przeszkody uniemożliwiające rozwój życia wewnętrznego, czy apostolską postawę.

Jakież to nierealne podejście do prawdziwej duchowości. Wszak nie jestem ani kapłanem, ani zakonnicą...

Toteż zadaniem moich wysiłków jest dopracować się do nowej, swoistej świętości żony i mamusi...

Tu nie ucieczki potrzeba...
Lecz zdolności ożywienia, przepromieniowania
wszystkiego od zewnątrz...

...Moja praca i moje trudy; cóż to za cudowna
modlitwa, gdybym się na nich modlić... umiała!
Cały mój dzień ofiarowany Bogu, cóż to za
zjednoczenie z Kapłanem we Mszy św.!

A moje godziny milczenia, to będzie cisza
pól i skupienie mojej duszy!

Wszyscy domownicy moi, to wspólnota zakonna,
z którą mam chwalić Boga!

Wyrzeczenie jakiego żąda moja praca, to będzie
moje apostolstwo!

A moja kaplica? To dom mój, w którym moja czujna
obecność będzie niby lampka bezustannie
płonąca przed ołtarzem!

[328]Czy raczysz, czy zechcesz, Panie, pomóc mi z dnia na dzień w odnajdywaniu szlaku, który się pnie ku Tobie i podsycać płomień lampki, aby świeciła wszystkim, którzy są w tym domu?

"ZAŚWIECIĆ OGIEŃ"

Tak mówią w naszych stronach.

...Ciemno jeszcze w kuchni. Nic się nie porusza. Wszystko śpi.

Kilka polan wsuniętych pod blachę... zapałka... i raptem ożywa wszystko...

Żywy płomień, ruchliwy, jasny, strzela i trzeszczy. Żywica poczyna nucić. Ogień skacze, oświetla, unosi się w górę, płonie...

...I nagle, jak gdyby wszystko dokoła zostało obdarzone duszą. Półka z talerzami w kwiaty, lśniący, kuchenny stół, rondle ustawione w szeregu...

Żywy płomieniu jasny, zanim wyruszę ku sprawom bezbarwnym, opowiedz mi od samego rana o prawdach, których jesteś symbolem.

...Mówisz mi o MIŁOŚCI.

Światłem domu powinna być dusza moja,
Niechże poprzez ciało moje, poprzez wyraz mojej twarzy i moje spojrzenie stanie się ona dla wszystkich widoczna, jak odpowiedź na niepokój dorosłych, jako drogowskaz wszystkich dziecięcych "dlaczego?"

...Mówisz mi o UNOSZENIU SIĘ W GÓRĘ.

Najmniejsza słomka podsyca w tobie blask i moc...
W moim życiu, najdrobniejszy ruch, najpospolitsza robota, może być jak źródło podsycające płomień...
...płomień ducha, przeobrażający wszystko, czego dotknie...
Dzisiaj, Panie, z pomocą Twej Łaski, posunę się trochę dalej w ofiarności pokornej, w wewnętrznym milczeniu, w wesołości promiennej, ażeby unosiły się ku Tobie, jak płomienie, dusze, które kocham.
...Grzejesz...

Ogniu, zjawisko cudowne, którego obecności potrzebują ciała nasze, gdy im zimno, czyż istnieje wymowniejszy od ciebie symbol tego ciepła miłości, którego każde serce ludzkie łaknie...

Czyż będę umiała nakarmić dziś wszystkich głodnych miłości, którzy obsiada stół w moim domu?

Spalać się, grzejąc i świecąc...
Oto tajemnica ognia
Ale chyba również tajemnica kobiecego życia.

[329]

BUDZICIELKA

Odsunęłam zasuwę, roztworzyłam na oścież drzwi. Zaraz nadbiegł Mruczek; począł merdać ogonem i polizał mnie w rękę. Kurczęta zaczęły piszczeć, jak gdyby dopiero w tej chwili poczuły, że żyją. A do wtóru odezwała się z obory krowa... Wróciłam do domu i otworzyłam okno u dzieci. Trąc oczy, zapytały czy słońce świeci...

...Tyle rzeczy grozi uśpieniem, jeśli się zapomni o tym, że trzeba je co dzień na nowo budzić do życia... Założyć rodzinę, dawać miłość, mnożyć kołyski... to nie wystarcza... Wszystko grozi bezwładem i otępieniem...

Odważnie, dzielnie, bądź tą, która pragnie "budzić się do życia", która ożywia wszystkie drobiazgi z jakich się składa szczęście. Bądź zwłaszcza tą, która budzi do życia Łaski - poza którym jest tylko martwota snu.

Panie mój, spraw, abyśmy byli dziś niby żywe wołanie, budzące dusze z uśpienia, niby znaki mówiące niestrudzenie o Tobie!

NIEŁAD

Do czegóż to się wpierw zabrać, o mój Boże!

Tu stoi niepozmywane naczynie, tam bieliznę trzeba przeliczyć, porzucone buty walają się każdy z osobna po podłodze. A sama podłoga pełna śladów zabłoconych chodaków.

...Powoli, cierpliwie, poskładam bieliznę, sprzątnę statki, wymiotę śmiecie. I niby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki izba odzyska swój wygląd dorosłej osoby, czystej i zadbanej.

...Moja dusza jest dziś rano jakaś też pełna nieporządku. Walają się po niej jakieś troski, żale - nieuprzątnięte resztki wczorajszego dnia - i cały zakurzony stos kłopotów, który mi leży na drodze tak, że nie wiem jak się mam poruszać. Trzeba się jednak zabrać do tego i cierpliwie (przecież zamiatać trzeba co dzień!) odważnie wytrzepać duszę z trosk, uporządkować kłopoty, i precz wyrzucić niepokój.

Przed chwilą otarłam z kurzu Krzyż stojący na półce... Niechże pod Jego spojrzeniem, wszystko w moim sercu znajdzie przeznaczone mu miejsce.

WYMOWA NARZĘDZI

Pogoń za najgorszym wrogiem domu: brudem. Żadnych wymówek. Niech się wynosi i to z miejsca...

Czasem tylko lekkim ruchem usunie, się drobne śmiecie, czasem znów zamaszyście sięga się do każdego zakątka...

[330]Czyż dla duszy własnej jestem równie wymagająca, jak kiedy chodzi o podłogę czy meble?
Czyż tu jak i tam jestem jednako wrażliwa na czystość niezmąconą? ...
To znów, trwożne poszukiwanie zagubionego przedmiotu. Ta niewiasta, która zgubiwszy pieniążek, usiłuje miotłą wymieść go i spod sprzętów...
Chrystus Pan uznał ten obraz za najwymowniejszy wyraz troskliwości Bożej wobec duszy wymykającej się ku zgubie...
Cóż mi wiadomo o tym, do jakiego stopnia jestem "poszukiwana" przez Łaskę? I czy dręczy mnie ustawicznie pragnienie oswobodzenia, mocnym uderzeniem miotły, duszy zagubionej w pełnych kurzu i mroku zakamarkach doczesnej zapobiegliwości i samolubstwa?

W PORZĄDKU

Czystość nie wystarcza, by nadać izbie przyjemny wygląd. Potrzebny jest też rozsądek, wkroczenie kierowniczej myśli umieszczającej każdy sprzęt według użytku, do którego służy, lub zgodnie z jego wartością. Beznadziejne są domy, gdzie sprzęty stoją obok siebie w bezdusznym porządku.

U nas, życie zwycięża...

A wieczorem lubię w rozmieszczeniu krzeseł i układzie przedmiotów, odnajdywać wspomnienie poufnej rozmowy, czy dziecięcej zabawy.

Żywy porządku rzeczy! Przypominasz nieprzewidziany porządek naszego małżeńskiego życia. Wszystko mieści się w ramach Bożego planu, a jednak nic nie jest systematycznie i sztywno przewidziane. Sprzeczności, radości, klęski, znajdują sobie miejsce i w tym pozornym rejwachu naszego przeładowanego sprawami życia, zarysowuje się z czasem jakiś wielki, żywy ład...

Drogi ciągną się, ciągną w dal
Równolegle... a właściwie zlewają się coraz bardziej w jedną drogę...
ku Bogu.

WCIĄŻ OD NOWA

Jeden posiłek ledwo się skończył, a już trzeba myśleć o następnym.
Na tym odcinku nie ma chwili wytchnienia. W mig znikły potrawy, które przez tyle godzin trzeba było mozolnie przyrządzać.
Już się w końcu ma tego dość. To jest naprawdę beznadziejne.

...Ale przyszło to w samą porę, by mi przypomnieć ustawiczne "rozpoczynanie od nowa" naszego duchowego życia. Tyle lat wysiłków, a tak mizerne osiągnięcia...

[331]Na nowo, wciąż na nowo rozpoczynać drogę wzwyż. Trudną drogę.

Bądź błogosławiony, Panie, za ten głód niezaspokojony, który odczuwam wstając od stołu! Bądź błogosławiony za tę tęsknotę ku Tobie, która góruje nad pracą moich rąk, nad smakiem ziemskiej strawy.

Albowiem stworzyłeś nas dla Siebie, Panie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie..."