Św. Franciszek z Asyżu
Święci, których Kościół wyniósł na ołtarze, są jak gwiazdy firmamentu. Cudnym lśnią światłem w historii ludzkości, a to tym wspanialszym, im ciemniejszym jest tło, na którym świecą. To wielkie dla nas z nieba drogowskazy, to duchy przez Opatrzność wybrane na przewodników naszych i wodzów. Świetny to poczet, więcej niż królewski, to poczet królów-ducha! A taki często majestat z nich bije, że mimowoli czoła się uchyla. Nie ten majestat wielkich tego świata, przed którym drżą z pokorą poddani i słudzy. To glorja cnoty budzi w nas zachwyty i cześć niekłamaną rozszerza. To majestat świętości!... Kogóż z nas nie zawstydzi pokuta takiego Piotra z Alkantary, który tak się surowo umartwiał, że żywym go zwano szkieletem. Kogóż nie wprawi w podziw tylu męczenników heroizm, wśród których widać dzieci niemal nieletnie, żeby tylko wspomnieć młodziuchną - niby pączek róży - Agnieszkę. Kogo nie wzruszy miłosierdzie św. Wincentego a Paulo, kogo dziewicza niewinność Kostki Stanisława? Kto zdoła dorównać owym tytanom pracy i żarliwości o zbawienie pogan, jakimi byli wielki Narodów Apostoł i Franciszek Ksawery. Kto wreszcie przewyższyć zdoła geniusz Augustyna czy z Akwinu Tomasza, co jaśnieje w nich blaskiem iście niebieskiej mądrości - naprawdę "nie z tego świata".
Lecz dość wyliczań. Można by o tym tomy pisać całe. Nam tylko niebu dziękować należy, że tak wspaniałe dało nam przykłady.
Jedną z gwiazd takich w Kościele, postacią, co na jego losy decydująco niemal a zbawiennie wpłynęła, co wpłynęła na rozwój kultury i sztuk pięknych - to święty z Asyżu Franciszek. Życie jego, to kwiat średniowiecza mistyczny, to arfa przepyszna, co dzwoni "hymnem słońca" i "pieśnią miłości". Jest w nim coś z trubadurów francuskich i romantycznych rycerzy, gdy jako syn urodziwy bogatego Bernadone z Asyżu, rej wodzi na zabawach, turniejach i ucztach, królem złotej młodzieży obrany. I nagle - tenże młodzian, co jadąc na rumaku ulicami Asyżu za pięknego królewicza snadnie mógł uchodzić - zmienia się do niepoznania. Wydziedziczony wskutek swej hojności dla ubogich od własnego ojca, zwrócił się do Ojca, "który jest w niebiesiech". To serce tkliwe na nędzę łódzką, które go z domu na bruk wyrzuciło, oddał niepodzielnie Temu, co Ojcem jest sierót najlepszym. I nie zawiódł się. Wkrótce bowiem w słowach Ewangelii życia znajduje drogowskaz. Rzuca świat, a święte ubóstwo za Panią obrawszy, wierność jej wieczną ślubuje. - Bierze szatę pokutną, krzyż w rękę Chrystusowy i grubym przepasany powrozem, wyrusza na podbój świata! życie jego umartwione i surowe a przykładne zwraca nań baczną uwagę. Ci, co zeń dawniej szydzili, dziwakiem go mieniąc, zaprzestali z wolna swych docinków, męża istotnie Bożego w nim widząc. Nauki, głoszone przezeń do ludu, rozpalały w nim serce i oświecały umysły. Wkrótce znaleźli się tacy, co porwani jego wymową, pełną ognia Bożego i widokiem niewidzianej ostrości pokutnika, przystali doń, by podzielić z nim sposób jego życia, dolę i niedolę.
W ten sposób powstają dwa zakony, dla mężów, a później i niewiast, dla których święty pokutnik ułożył regułę życia. A jako jej fundament ewangeliczne kładzie ubóstwo, by stać się podobnym Temu, co w żłobku się narodził, a na krzyżu umarł z własnych szat odarty. Szybko powiększała się liczba jego towarzyszów i równie szybko nawracały się dusze. Zapał służenia Bogu ukrzyżowanemu wzrastał tak dalece, że Franciszek, nie mogąc wszystkich pomieścić w dotychczasowych klasztorach, ułożył dla osób w świecie żyjących osobną regułę życia. W ten sposób powstał Zakon tzw. trzeci, w odróżnieniu od dwóch pierwszych, ściśle klauzurowych. Tu okazał się w całej pełni geniusz Franciszka świętego.
O czym żaden z zakonodawców nie pomyślał, tego dokonał Franciszek. Ideę doskonałości ewangelicznej przenosi na świat, wiążąc przepisami dla każdego stanu odpowiednimi, wszystkich, chcących do trzeciego należeć zakonu, w jedno, cały świat obejmujące stowarzyszenie. Rolnika nie odrywał od pługa, rzemieślnika od warsztatu. Nie odrywał nauczyciela od jego zajęcia, ani kapłana od jego ołtarza. - Nie zrywał węzłów rodzinnych, domowego nie gasił ogniska. Bogaczom zostawia ich pałace ucząc ich ubóstwa duchem. Ubogim zostawia ich nędzę, darząc ich skarbami niebios. Wszystkich mógł taki Zakon pomieścić, który nie znał innych murów klasztornych, prócz doskonałego wypełniania prawa Chrystusowego. - czym się stał trzeci Zakon dla świata, mówi historia Kościoła. Stał się wielkim w XIII wieku reformatorem społeczeństwa, które powstrzymał od stoczenia się w ostateczną przepaść moralnego upadku społeczeństwa, nad którym dymiły płomienie herezji. A jak wówczas Opatrzność uratowała świat od nieuchronnej zagłady, tak i dziś go uleczy z szalejącego ducha niewiary i materializmu, skoro tylko św. Franciszek przyjdzie mu z pomocą.
Jego miłość ku Chrystusowi, pełna łez i cierpienia za grzechy świata, ukoronowana purpurą stygmatów, jego pokora i ubóstwo święte, jego moc panowania nad zmysłami i naturą, aż do rozkazywania prawom przyrody, jego miłość wszechludzka i nie wyłączająca niczego z ogólnej hrmonii stworzenia, miłość, co zbójców braćmi, a śmierć samą siostrą swą nazywa, to perły, które skwapliwie zbierane, odnowią oblicze ziemi "w duchu i prawdzie" i przyspieszą Boże na ziemi Królestwo!