Dwa pogrzeby - dwa światy

Niedawno w Paryżu odbyły się uroczystości pogrzebowe z racji śmierci dwóch sławnych mężów. Zewnętrzne formy uroczystości, z którymi połączone były te 2 pogrzeby, bardzo odmienne wzbudziły uczucia i wrażenia w sercach uczestników. Pierwszy z wymienionych pogrzebów - to pogrzeb sławnego prof. Calmette’a, który żył i umierał jako chrześcijanin i wierny syn Kościoła katolickiego. Podaliśmy o jego śmierci wzmiankę w Nr. 1 z mies. stycznia 1934 r. na str. 22. Przed śmiercią poprosił do siebie wszystkich współpracowników na uroczystą chwilę, gdy przyjmował ostatnie sakramenty św[ięte]. Nabożeństwo żałobne odbyło się w kościele św. Jana Chrzciciela. Kard. Verdier, arcybiskup Paryża, brał udział w nabożeństwie i po Mszy św. w asyście kapłanów odśpiewał ekzekwje przy katafalku, na którym spoczywały śmiertelne szczątki wielkiego uczonego, nim je przewieziono do miejscowości rodzinnej zmarłego. Była to piękna i wzniosła uroczystość, która na obecnych wywarła wrażenie poważne i podniosłe, a połączone ze słodką nadzieją w życie wieczne w ojczyźnie wiekuistej.

Drugi pogrzeb, który mamy na myśli, to pogrzeb b. ministra Painleve[1], masona, który umarł niepojednany z Bogiem. Na jego pogrzebie nie było ani krzyża, ani świec, ani kapłana. Przy katafalku ustawiono wojsko. Na obrzędy pogrzebowe b. ministra przybyli dostojnicy rządu, posłowie, senatorowie, ministrowie, nawet prezydent republiki francuskiej. Przy dźwiękach orkiestry i śpiewach świeckich pochowano go w krypcie Panteonu. Trudno opisać przykre i smętne wrażenie takiego pogrzebu. Panteon to dawniejszy kościół, zabrany podczas rewolucji i przemieniony na grobowiec wybitnych mężów Francji. Tu nie ma żadnych oznak religijnych. Wszystko, co przypomina Boga, usunięto, a za to zwisa z wysokości kopuły olbrzymia chorągiew o barwach Francji. Przy tej uroczystości pogrzebowej odnosiło się wrażenie, że składają do grobu przedstawiciela pokolenia, które chciało żyć bez Boga. Zaprawdę, smutną jest pociecha, że pogrzeb odbył się na koszt państwa, gdy to się dzieje za cenę wiecznego szczęścia duszy.

Według "Osservatore Romano"

[1] Wymawia się Pelewe.