Duch czasu

- Co to za człowiek? - zapytałem o miejscowego proboszcza.

- Owszem, niezły... Ale z duchem czasu nie idzie - odpowiedziano mi - występuje przeciw dzisiejszym strojom, wspólnemu plażowaniu, domaga się ścisłego przestrzegania postów... I naraża się tylko na kompromitację, bo go nie słuchają...


Co to jest "duch czasu?"

To jest duch nieśmiertelny. Istnieje dzisiaj, jak był wczoraj i będzie po wiekach. Wydaje się młody, a jest ogromnie stary, bo ma niespożytą moc odmładzania się.

Treść jego jest zawsze ta sama, a tylko zmieniają się formy zewnętrzne, w których się przejawia.

A treścią tą jest bunt: bunt przeciw wszelkim więzom, które dusza usiłuje nałożyć ciału, wołanie o najpełniejszą wolność dla elementarnych instynktów i popędów natury ludzkiej, - o wyzwolenie w człowieku tego wszystkiego, co ujarzmiła w nim w ciągu wieków religja, kultura.

Więc bunt przeciw nierozerwalności małżeństwa, obowiązkowi macierzyństwa, przeciw rygorom postów, przeciw pokucie za spełnione winy... wołanie o prawo wolnej miłości, o świadome macierzyństwo...

I choć ta treść jest, odkąd świat istnieje, zawsze jedna i ta sama, - i taka uboga! - to jednak "duch czasu" dzięki swej nieśmiertelnej zdolności odmładzania się, przystosowywania do zmiennych form życia, jawi się każdemu pokoleniu w postaci nowej, świeżej, kuszącej, w postaci zwiastuna lepszego, radosnego, promiennego jutra.


Są kapłani, - niemało ich jest, - którzy trwożą się tym buntem, ustępują wobec terroru.

Są i tacy, którzy sami ulegają podszeptom i pokusom "ducha czasu", albo dają się omotać subtelnej nieraz sofisterji i dialektyce[1] jego wyznawców.

W samym nawet Kościele bywają okresy, jakby wahania, niepewności i wtedy czyni się ustępstwa, toleruje się, łagodzi, dopuszcza... w jednym, drugim punkcie zawiera kompromisy...

A przyświeca temu zawsze jedna myśl... jedna troska: trzeba nieco pofolgować, - oczywista w rzeczach nieistotnych, - aby struny nie przeciągnąć, wpływu nie postradać, na jawne odstępstwa nie narażać się...


Fatalne złudzenie!

Nie ma takiego ustępstwa, które mogłoby zadowolić "ducha czasu"! Uzyskawszy jedno, umacnia się tylko dzięki niemu, by z tej nowej pozycji ponawiać niestrudzone a coraz silniejsze ataki o nowe ustępstwa, o dalsze zdobycze. I tak będzie ciągle.

Jest tylko jeden sposób, by go zadowolić: zejść mu z drogi, pozostawić mu nieograniczone niczem pole działania... zniknąć.

Ale to jest równoznaczne z wyzwoleniem ludzkiego zwierzęcia.


Ów proboszcz może niewłaściwą obrał drogę, może nietakt jaki popełnił.
Ale idzie w kierunku, po linji jedynie właściwej i celowej: walki z "duchem czasu".

Tylko na tej linji, - bezwzględności i nieprzejednania, - rozwój, rozkwit, moc i zwycięstwo Kościoła.

[1] Sofisterja - dowodzenie wykrętne, oparte na pozorach prawdy; dialektyka - umiejętność rozprawiania, dowodzenia. - Dop. red.