Jesteśmy świadkami wzrostu radykalizmu społecznego zarówno z prawej, jak i lewej strony. Przyczyny tego należy doszukiwać się przede wszystkim w warunkach społecznych i gospodarczych, wywołanych ostatnią wojną.
Obok kapitalistów, skupiających w swoich rękach nieprawdopodobną ilość dóbr materialnych, znajdują się długie szeregi nędzarzy. Ten kolidujący ze sprawiedliwością chrześcijańską ustrój gospodarczy spowodował, że w tym czasie kiedy w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej dziesiątki tysięcy litrów mleka wlewa się do morza, a tysiące centnarów zboża pali się z braku odbiorców - setki bezdomnych pada na ulicach z wycieńczenia. W koloniach angielskich pali się bawełnę wskutek nadmiernego urodzaju, a długi sznur biedaków chodzi w łachmanach.
W Polsce nie mamy wprawdzie takich wielkich rozbieżności, ale także nie możemy powiedzieć, by wszystko odpowiadało sprawiedliwości chrześcijańskiej.
Nad tym nie wolno przechodzić do porządku dziennego. Wywołuje to bowiem ogromne niezadowolenie, a nawet rozdrażnienie wśród warstw pracowniczych i mas bezrobotnych. A liczba tych ostatnich jest dość poważna. W r. 1929 w wielkim i średnim przemyśle pracowało 344.000 robotników, a w 6 lat później liczba ta spadła do 600.000. W r. 1936 mieliśmy ponad 400.000 bezrobotnych. Jeżeli do tego dołączymy bezrobotnych niezarejestrowanych z miast i wsi, to cyfry te znacznie wzrosną. Trudno bowiem nie uważać za bezrobotnego 30-letniego zdrowego mężczyzny, paszącego jedną krowę lub kilka gęsi.
Cóż mamy więc robić z tą masą bezrobotną?
Przede wszystkim trzeba się wyzbyć przynajmniej na razie marzeń, aby Polska nie miała zupełnie bezrobocia. Skoro bowiem w okresie największej pomyślności gospodarczej - 1928-1929 - mieliśmy około 200.000 niezatrudnionych par rąk, to trudno spodziewać się, aby obecnie dać pracę wszystkim bezrobotnym. Można jednak śmiało powiedzieć, że po zastosowaniu wielu radykalnych środków, liczbę bezrobotnych można wydatnie zmniejszyć.
W tym celu należy zwrócić uwagę na:
a) zatrudnienie kobiet i nieletnich.
b) zmechanizowanie pracy,
c) zreformowanie ubezpieczeń społecznych
i d) kwestię żydowską.
Jest dość charakterystycznym, że gdy liczba zatrudnionych mężczyzn spada z roku na rok w błyskawicznym tempie, to ilość kobiet nie tylko że nie zmniejszyła się, ale wykazała tendencję zwyżkową. W r. 1931 na 100 osób pracujących było 23 kobiety, w dwa lata później już było 25, a w r. 1936-37. Liczba zatrudnionych kobiet w roku [1936] sięgała około 300.000. Młodocianych zaś między 16 i 18 rokiem pracowało około 20.000.
Można śmiało powiedzieć, że w tych 300.000 miejsc zajętych przez kobiety, mogłoby być przeznaczone dla mężczyzn conajmniej 200.000. Dotyczy to przede wszytkim kobiet pracujących w fabrykach, warsztatach i zakładach przemysłowych, w których praca wyjątkowo szkodliwie (jak np. przemysł górniczy, papierniczy, chemiczny) wpływa na ich zdrowie. Chodzi tu przede wszystkim o dobre rodziny. Celem bowiem kobiety jest ognisko domowe, nie zaś praca w fabrykach.
Następnie trzeba wreszcie zaprzestać zbędnej mechanizacji warsztatów pracy. W tym celu państwo winno popierać przede wszystkim te zakłady, które przy swej produkcji uwzględniają pracę ludzką. Ilość rąk zajętych, a nie nowoczesne maszyny, zastępujące ludzi, winy być probierzem uprzywilejowania przedsiębiorstwa przez państwo. W nowocześnie zmechanizowanych fabrykach człowiek jest tylko dodatkiem, częścią bezdusznego automatu. Zaprzestanie zbędnej przynajmniej w dzisiejszych warunkach mechanizacji i rozbudowa małych warsztatów pozwoliłyby zatrudnić kilkadziesiąt tysięcy bezrobotnych.
Reforma ubezpieczeń społecznych w kierunku wytwarzania własnych kapitałów narodowych mogłaby być bardzo pomocną w walce z bezrobociem. Zmiana ta winna polegać na tym, że ubezpieczony po pewnym okresie i w specjalnych warunkach mógłby wycofać część wpłaconych składek. Pieniądze te winny być bezwzględnie użyte wyłącznie na cele produkcyjne, jak: założenie warsztatów, sklepu itp. Nowopowstałe placówki zatrudniłyby obok ich właścicieli także pewną część bezrobotnych i przyczyniłyby się do wytworzenia polskich środków finansowych.
Do wydatnego zmniejszenia bezrobocia przyczynić się może także rozwiązanie kwestii żydowskiej. Nie jesteśmy zwolennikami metod radykalnych, bo one kolidują tak z ideą chrześcijańską, jak i ze zdrowym rozsądkiem. Trzeba bowiem mieć niezwykle bujną fantazję, aby sobie wyobrazić, że rozwiązanie sprawy żydowskiej jest rzeczą łatwą. Zbyt wielka jest liczba żydów (około 4 milionów), zbyt głęboko tkwią oni, np. w życiu gospodarczym i zbyt dużo ludzi uzależniają od siebie materialnie, rozporządzając przy tym stosunkowo znacznymi środkami, aby można było usunąć ich wszystkich i w krótkim czasie. Zresztą sami żydzi zdają sobie sprawę z tego, że musi nastąpić stały ich odpływ z Polski.
Wieś znajdująca się w krytycznych warunkach, z powodu braku ziemi i przeludnienia, prze do miast, gdzie natrafia na dobrze zorganizowane bastiony żydowskie. Próbując więc wyrugować żydów z handlu i przemysłu, nie zawsze ludzie wsi używają odpowiednich środków, co zamiast przyśpieszyć odżydzenie miast, przedłuża je.
Przytoczę tu, jak Japończycy w Nagasaki poradzili sobie z żydami. Oto każdy, świadomy swego obowiązku narodowego, nic nie kupił u żydów. Sprzedał i owszem. Żydowscy kupcy obliczając swoje dochody i widząc coraz szczuplejsze zasoby w kasie, sami się wynieśli i to w krótkim czasie.
Niczego jednak nie dokona się należycie, gdy nie będzie jedności. Zarówno chłop polski jak i robotnik musi stanowić jednolitą i zwartą grupę. Walki klas, wzajemne nieufności między Polakami, sekciarstwo i komunizm wcale nie sprzyjają poprawie losu, lecz wpychają szerokie warstwy w jeszcze większą nędzę. Nie trudno odgadnąć, że w interesie strony trzeciej leży niezgoda wśród nas wszystkich. A stroną tą przede wszystkim komunizm, znajdujący najodpowiedniejszy grunt w radykalnie nastrojonych masach żydowskich. Gdyby wszyscy katolicy znali dobrze wydane w ostatnich dziesiątkach lat encykliki papieskie, to zrozumieliby jak dalece Kościół Katolicki broni masy pracownicze i lud wiejski przed wyzyskiem kapitalizmu i grup wpływowych. Polacy jak chcą, potrafią stworzyć własny warsztat pracy. Przykładem może być wieś wzorowa Lisków, gdzie dzięki wytrwałej pracy tamtejszego proboszcza, ks. Blizińskiego, z nędznej osady uczyniono wspaniały ośrodek pracy.
Ponieważ bezrobocie jest jedną z głównych przyczyn w zatargach społecznych i konfliktach gospodarczych, więc temu zagadnieniu poświęciliśmy więcej miejsca. Jest to jednak wyłącznie czynnik materialny, podczas gdy na poprawę dotychczasowej sytuacji mogą mieć wpływy zwłaszcza czynniki moralne.
Od wyrugowania w sobie egoizmu, pozbycia się prywaty, usunięcia sekciarstwa i wykrzesania trwałej zgody zależy byt społeczeństwa, polskiego. Im wcześniej jednego się pozbędziemy, a drugie pozyskamy, tym szybciej zapewnimy sobie dobrobyt, społeczeństwu siłę, a Państwu potęgę.