W liście do swej matki.
10 czerwca 1892.
Droga moja Matko, proszę Cię bardzo, nie smuć się tym, że chcę zostać katolikiem. Gdybym Ci chciał podać wszystkie moje racje, które mnie skłoniły do tego kroku, musiałbym zapisać wiele, wiele stronic, a boję się, iż, choćby mi nawet czasu starczyło i przesłałbym Ci cały ich wykaz, nie zostałabyś przekonaną. Muszę się spieszyć z napisaniem tego listu; ale muszę Cię jednak upewnić, że nie usunę się zapewnie ze świata. Myśl o czymś podobnym zjawia się często u dusz, rozumiejących znikomość rzeczy ziemskich; lecz ja widzę powody bardzo poważne, które każą mi pracować po dawnemu. Nie obawiaj się więc, droga moja Matko, bym miał wstąpić do klasztoru. Brat mój Ryszard powiedziałby tu zaraz, iż mnisi nie zechcieli przyjąć do swego grona braciszka tak niegodnego i tak źle przygotowanego.
Co się zaś tyczy mego przejścia na łono Kościoła katolickiego, to zupełnie inna kwestia. Jestem bowiem przekonany, za łaską Boga, iż Chrystus, Syn Boży, przyszedł na ziemię, aby zbawić świat. Wskazał nam drogę zbawienia, ustanowił Kościół z św. Piotrem jako pierwszym pasterzem na czele i dał apostołom i ich następcom moc odpuszczania grzechów po wysłuchaniu spowiedzi. Chrystus Pan zesłał swemu Kościołowi Ducha Świętego i obiecał pozostać z Kościołem swym aż do skończenia wieków. Apostołowie wiernie zachowali słowa swego boskiego Mistrza i starali się wypełniać Jego wolę we wszystkim. Przechowano wiele pism, między innymi 4 Ewangelie i Listy, ale niektóre nauki naszego Zbawcy oraz apostołów nie zostały odrazu zapisane, ponieważ stanowiły część życia i praktyk codziennych Kościoła, a przy tym nikt nie myślał o ich zaprzeczeniu.
Fakt jest niezbity, że Piotr św. był pierwszym biskupem rzymskim, spełniając władzę najwyższą nad innymi kościołami. Jest też absolutną prawdą i to, że jego następcy na Stolicy rzymskiej dziedziczą władzę, jaką Chrystus Pan dał książęciu Apostołów, Zbawca bowiem wiedział, iż Kościół nie mógłby przetrwać wieków bez wodza, i to takiego, którego władza nie może ulegać wątpliwości. A najcudowniejszym jest to, że Kościół przez tyle wieków nie uległ zmianie, nie bacząc na wrogów, którzy w każdym czasie starali się poderwać jego władzę. Oskarżono Kościół o tworzenie nowych dogmatów, gdy tymczasem żadnej z prawd, nauczanych przez Kościół, nie można uważać, jako dogmat nowy. To zaś, co zwykle mianują zmianą, mianowicie ogłoszenie jakiejś prawdy za dogmat, jest tylko należytym sformułowaniem i wyłożeniem jej przez Kościół nauczający, sama bowiem ta prawda jest i musi być w Kościele po wszystkie czasy.
Biblia nie jest jedynym prawidłem wiary: mamy przechowaną wiązankę tradycji, których Kościół zawsze pilnie strzegł i bronił. Tak, na przykład, Credo Apostołów znamy tylko z tradycji, ponieważ w Biblii nie znajdujemy o nim żadnej zmianki...
Napisano wielką ilość dzieł o charakterze i cechach Kościoła prawdziwego.
Kościół w Anglii pod wpływem Henryka VIII odstąpił od Matki-Kościoła i pozostawiwszy moc ważnych kwestii do uznania osobistego każdego z wiernych, dopomógł tym samym do utworzenia się nieskończonej ilości kościołów schizmatyckich.
Z chwilą bowiem, gdy każdemu z wiernych pozwolono tłumaczyć Pismo Św[ięte], jak mu się podobało, i gdy przy tym każde tłumaczenie mogło być przyjęte, nikt nie był w stanie położyć tamy najróżnorodniejszym objaśnieniom, ani też przeszkodzić tworzeniu się coraz nowych kościołów.
Chrystus Pan założył jeden Kościół i dał mu wodza nieomylnego, powtarzam, iż jest to Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski. Wiara w niego napełnia mnie radością.
Czytywanie Biblii nie jest wzbronione przez Kościół, ale ten ostatni sam podaje swym dziatkom jej tłumaczenie; w rzeczach bowiem wiary i moralności Kościół przemawia z powagą, jaką posiadać może jedynie boska instytucja...
Dziwię się sam sobie, iż tak długo nie znałem nauki Kościoła; miałem zasłonę na oczach i cudem prawie można nazwać fakt, że zacząłem studiować wszystkie te racje, dla których Kościół katolicki zasługuje na naszą największą uwagę.
Chciałbym Ci powiedzieć, droga moja Matko, kilka słów, tyczących się rzekomego bałwochwalstwa katolików.
Otóż ludzie przebiegli, którym zależało na podstawieniu rzeczy w złym świetle, albo też ludzie, kipiący nienawiścią i wspomagani przez sekty różnowiercze, wypaczyli zupełnie naukę Kościoła. Błędnym jest mniemanie, jakoby kult katolicki zawierał pewną dozę bałwochwalstwa. Cześć oddawana Najśw. Maryi Pannie i świętym jest innej zupełnie natury, niż cześć, jaką oddają dzieci Kościoła Bogu: proszą one bowiem świętych tylko o modły za nimi, Najśw. zaś Matkę Zbawcy naszego nazywają błogosławioną między niewiastami według słów Anioła. Wyniesienie kobiety jest rzeczą jedną z najprzedniejszych w Kościele, ale daleką od bałwochwalstwa.
Śmiesznym też wydaje się fakt, ze ktoś widzi bałwochwalstwo w postępowaniu chrześcijanina, gdy ten ostatni całuje krzyż lub klęka przed nim: jest to przecież akt pokory i miłości, do których skłania myśl o cierpieniach, jakie przeniósł Zbawiciel dla zgładzenia naszych grzechów.
Jeden z pastorów kościoła anglikańskiego pokazywał mi niedawno pewną ilość krucyfiksów, których się pozbyły namówione przez niego do tego kroku robotnice - katoliczki. Zdawało mu się, iż oddał im wielką usługę, bo sam uważał krucyfiks za rzecz świadczącą o bałwochwalstwie. Prostak! Na pewno nie badał nigdy prawd Kościoła katolickiego. Teologowie protestanccy wbili mu w głowę myśl, od której on nie może się uwolnić, mianowicie: uważa on razem z nimi każdy obraz święty, każdy krucyfiks za coś przeciwnego chrześcijaństwu. Sądzę, iż nigdy nie przyszła mu myśl oskarżenia pierwszych chrześcijan o bałwochwalstwo, a jednak, gdyby zwiedzili katakumby, przekonałby się, ze Kościół pierwotny posiadał tak samo obrazy święte, jak Kościół naszych czasów.
Dzieci światła w walce, jaka mają prowadzić ustawicznie z mocami ciemności, powinny wypatrywać, skąd idzie niebezpieczeństwo. Jest bowiem pewien rodzaj bałwochwalstwa, którego należy się obawiać: nie tkwi on jednak w uwielbianiu krzyża lub w pokornych prośbach, jakie zanosimy do naszych przyjaciół ziemskich i niebieskich, wzywając ich do wstawiennictwa za nami. Bałwochwalcą jest każdy, kto uwielbia samego siebie, namiętności swoje, kto czyni sobie bożyszcze z rozkoszy i mamony - oto jest bałwochwalstwo prawdziwie niebezpieczne, królujące w naszych społeczeństwach cywilizowanych, tak protestanckich jak i katolickich, bałwochwalstwo oślepiające i upadlające, a podstępne do najwyższego stopnia. O zniszczenie tego potwora powinni się starać rzekomi reformatorzy, zamiast niepokoić biednych katolików, którzy wznoszą często swe oczy do krzyża; w tym bowiem, że bardzo krzyż miłujemy, nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
Właściwie, w listach do Ciebie, droga moja Matko, nie powinienem tyle dowodzić, tym bardziej, że sam nie chcę obecnie słyszeć żadnego argumentu ani za, ani przeciw Kościołowi. Otrzymałem łaskę wiary od Zbawiciela naszego, pragnę Go wielbić, a wierzę, że jedynie Kościół katolicki wielbi Go prawdziwie i przestrzega Jego nauki.
Weźmijmy jakikolwiek przykład: Chrystus Pan powiedział, że małżonkowie nie żyjący z sobą nie mogą zawierać nowych związków małżeńskich. Kościół więc nie pozwolił Henrykowi VIII na zaślubienie Anny Boleyn. Wtedy król ten utworzył na mocy aktu parlamentarnego nowy Kościół, który mu udzielił ślubu.
«Do naszych czasów pozostał Kościół tak stałym w swych odmowach, jak nim był na początku swego istnienia.
Jeżeli mówię szczerze i postąpić chcę logicznie, muszę przejść na łono Kościoła katolickiego. Błagam Ducha Świętego aby napełnił serca wiernych i zapalił w nich ogień swej miłości. Proszę też aniołów i świętych, aby modlili się za mnie. Dwaj moi przyjaciele prosili mnie o modły za nimi: czynię to z radością.
Kościół wesprze mnie na pewno, bo żyje i jest święty. Odczuwam stale pomoc jego.
Nie daj się więc, droga Matko, nikomu przekonać, że wpadam w błąd. Niemożliwe jest rzecz, aby Kościół, który wydał Tomasza à Kempis z jego "Naśladowaniem Chrystusa", a także Manninga i Newmana, wyrządził mi zło jakiekolwiek. A może niezadługo usłyszę od Ciebie, kochana Matko, słów kilka wyrażających Twe przekonanie, że droga, jaką dążę, jest dobra. Gdy to nastąpi, zamiast rzucanych naprędce argumentów - narysuję Ci całe piękno mych uczuć. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy. Jestem przekonany, ze błogosławieństwo Boże będzie mi przyświecało w dalszych mych pracach...
Oby Duch Święty błogosławił Ci, kochana moja Matko, i pozostał z nami wszystkimi. Módl się za mnie, nie obawiaj się o moją duszę, a przebacz jeno, jeśli zbyt mało miałem dla Ciebie względów. Niech Bóg będzie z Tobą i strzeże Cię od wszelkiego złego.
Jerzy Bull