(HISTORIA, JAKICH WIELE)
Nie miałam jeszcze 18 lat, gdy stałam się wolnomyślicielką. Wszystko, czego mnie Kościół św[ięty] i matka moja nauczyła, legło w gruzach, mimo iż w dzieciństwie byłam bardzo gorliwą.
Do kościoła przestałam chodzić, pacierza zaniedbałam, jedynym mym pokarmem duchowym stała się przewrotna filozofia i w ogóle wszystko, co wykrętne, choć pozornie prawdziwe. Upomnienia i przestrogi mej matki zbywałam drwiąco. Zdawało mi się, że zostałam wreszcie wolną, zarzucając wiarę św[iętą] jako "zapleśniałą skorupę fanatyzmu". Na wszystkich zaczęłam spoglądać z góry, mawiając, że tylko zaślepieńcy mogą przypisywać wszystkie zjawiska natury Bogu, podczas, gdy nauka wydarła, już tajemnice naturze i otworzyła oczy ludziom. Niestety, mówiąc tak, nie wiedziałam, że sama byłam zaślepiona.
W takiim zobojętnieniu, a często i wątpliwościach upłynęło mi prawie 6 lat. Życie moje stało się bezcelowem, a nawet - powiem - istnym piekłem. Wolnomyślicielstwo bowiem, nie uczyniło mnie bynajmniej wolną. Stale odczuwałam bojaźń i niewypowiedziany lęk i, mimo, że przestałam się już modlić, wołałam nieraz: "Jeśliś jest, Boże, to okaż miłosierdzie Swe nade mną, wyrwij mię ze zwątpienia i przywróć Wiarę". Trawiona ciągle dziwną tęsknotą ducha, szukałam ukojenia na łonie natury i ją ubóstwiałam, żyłam tak, nie wiedząc właściwie po co, szukałam czegoś - nie wiedząc czego, tęskniłam - nie wiedząc za czym.
Wreszcie nieskończenie miłosierny Bóg, widząc moją nędzę i drogę zatracenia, po której gorączkowo błądziłam, wyrwał mnie z tej wolnomyślicielskiej niewoli, okazując mi za przyczyną Niepokalanej Swoje miłosierdzie. Oto [w 1931] roku, będąc raz na rekolekcjach wielkanocnych, poznałam błąd swój; umysł mój, dotąd ciemny, został oświecony; z pokorą i z żalem przystąpiłam do Spowiedzi świętej.
Odtąd życie moje zaczęło się odradzać, a pragnienie pozostania w Wierze prawdziwej potęgowało się stale. Słowo Boże, tyle lat nie słuchane, wywierało na mnie niezatarte wrażenie. Brałam udział we wszystkich nabożeństwach i uroczystościach majowych i czerwcowych. W końcu odbyłam pielgrzymkę do Częstochowy.
Jako jeszcze jeden dowód przedziwnej opieki Matki Najświętszej może posłużyć fakt następujący. Zeszłego [1931] roku po Bożym Narodzeniu zwolniono mnie z posady, wskutek czego odczułam kryzys bardziej niż kiedykolwiek. Nie mając, wobec panującego bezrobocia, żadnych widoków do otrzymania jakiejkolwiek pracy, udałam się z prośbą do Matki Najświętszej, by mnie poratować raczyła, przyrzekając jednocześnie w razie otrzymania posady o większym wynagrodzeniu - złożyć powstałą różnicę, jako ofiarę na "Rycerza". I rzeczywiście, w bardzo krótkim czasie otrzymałam taką posadę, jakiej się nawet nie spodziewałam i to z wynagrodzeniem większym. Wiele jeszcze innych łask otrzymałam; wymieniać je jednak nie podobna, a zresztą byłoby to nużące.
Oto historia powrotu marnotrawnej córki do swej Matki Niepokalanej, historia, jakich dziś - mimo szerzącego się bezbożnictwa - wiele. Dziś pod przemożna opieką Maryi czuję się bardzo szczęśliwą: dawny spokój ducha powrócił. Za doznane łaski, niech Ci, o Maryjo Niepokalana, będzie cześć i chwała!
We wszystkich niebezpieczeństwach i uciskach, we wszystkich wątpliwościach i utrapieniach waszych wzywajcie Maryi, myślcie o Maryi, niech Ona zawsze będzie w myślach i na ustach waszych.
Św. Franciszek Seraficki
Jak czart przez Ewę nas zwyciężył, tak przez Maryję zwyciężony bywa.
Św. Augustyn