Dobroć Matki Najświętszej

(HISTORJA, JAKICH WIELE).

Nie miałam jeszcze 18 - tu lat, gdy stałam się wolnomyślicielką. Wszystko, czego mnie Kościół św. i matka moja nauczyła, legło w gruzach, mimo, iż w dzieciństwie byłam bardzo gorliwą.

Do kościoła przestałam chodzić, pacierza zaniedbałam, jedynym mym pokarmem duchowym stała się przewrotna filozofja i w ogóle wszystko, co wykrętne, choć pozornie prawdziwe. Upomnienia i przestrogi mej matki zbywałam drwiąco. Zdawało mi się, że zostałam wreszcie wolną, zarzucając Wiarę św., jako "zapleśniałą skorupę fanatyzmu". Na wszystkich zaczęłam spoglądać z góry, mawiając, że tylko zaślepieńcy mogą przypisywać wszystkie zjawiska natury Bogu, podczas, gdy nauka wydarła, już tajemnice naturze i otworzyła oczy ludziom. Niestety, mówiąc tak, nie wiedziałam, że sama byłam zaślepiona.

W takiem zobojętnieniu, a często i wątpliwościach upłynęło mi prawie 6 lat. życie moje stało się bezcelowem, a nawet - powiem - istnem piekłem. Wolnomyślicielstwo bowiem, nie uczyniło mnie bynajmniej wolną. Stale odczuwałam bojaźń i niewypowiedziany lęk i, mimo, że przestałam się już modlić, wołałam nieraz: "Jeśliś jest, Boże, to okaż miłosierdzie Swe nade mną, wyrwij mię ze zwątpienia i przywróć Wiarę". Trawiona ciągle dziwną tęsknotą ducha, szukałam ukojenia na łonie natury i ją ubóstwiałam, żyłam tak, nie wiedząc właściwie poco, szukałam czegoś - nie wiedząc czego, tęskniłam - nie wiedząc za czem.

Wreszcie nieskończenie miłosierny Bóg, widząc moją nędzę i drogę zatracenia, po której gorączkowo błądziłam, wyrwał mnie z tej wolnomyślicielskiej niewoli, okazując mi za przyczyną Niepokalanej Swoje miłosierdzie. Oto ubiegłego roku, będąc raz na rekolekcjach wielkanocnych, poznałam błąd swój; umysł mój, dotąd ciemny, został oświecony; z pokorą i z żalem przystąpiłam do Spowiedzi świętej.

Odtąd życie moje zaczęło się odradzać, a pragnienie pozostania w Wierze prawdziwej potęgowało się stale. Słowo Boże, tyle lat nie słuchane, wywierało na mnie niezatarte wrażenie. Brałam udział we wszystkich nabożeństwach i uroczystościach majowych i czerwcowych. W końcu odbyłam pielgrzymkę do Częstochowy.

Jako jeszcze jeden dowód przedziwnej opieki Matki Najświętszej może posłużyć fakt następujący. Zeszłego roku po Bożem Narodzeniu zwolniono mnie z posady, wskutek czego odczułam kryzys bardziej niż kiedykolwiek. Nie mając, wobec panującego bezrobocia, żadnych widoków do otrzymania jakiejkolwiek pracy, udałam się z prośbą do Matki Najświętszej, by mnie poratować raczyła, przyrzekając jednocześnie w razie otrzymania posady o większem wynagrodzeniu - złożyć powstałą różnicę, jako ofiarę na "Rycerza". I rzeczywiście, w bardzo krótkim czasie otrzymałam taką posadę, jakiej się nawet nie spodziewałam i to z wynagrodzeniem większem. Wiele jeszcze innych łask otrzymałam; wymieniać je jednak nie podobna, a zresztą byłoby to nużące.

Oto historja powrotu marnotrawnej córki do swej Matki Niepokalanej, historja, jakich dziś - mimo szerzącego się bezbożnictwa - wiele. Dziś pod przemożna opieką Marji czuję się bardzo szczęśliwą: dawny spokój ducha powrócił. Za doznane łaski, niech Ci, o Marjo Niepokalana, będzie cześć i chwała!


We wszystkich niebezpieczeństwach i uciskach, we wszystkich wątpliwościach i utrapieniach waszych wzywajcie Marji, myślcie o Marji, niech Ona zawsze będzie w myślach i na ustach waszych.

ŚW. FRANCISZEK SERAFICKI.

Jak czart przez Ewę nas zwyciężył, tak przez Marję zwyciężony bywa.

ŚW. AUGUSTYN.