Do świętości przez Niepokalaną

2 lutego 1866 r. O. Giraud, wielki czciciel Matki Bożej Saletyńskiej, kończył rekolekcje. W imieniu saletynów odczytał akt oddania dla ich wspólnej Pani: "O Maryjo... zobowiązujemy się stać się twoimi pocieszycielami przez świętość i czystość naszego życia". Zrozumiał, że tylko świętość zdolna jest zadowolić Matkę Najświętszą. Bo tylko jeden -- jak powie potem L. Bloy - jest dla Niej smutek: gdy brak świętych. Pielgrzymki do Jej sanktuariów to za mało. "Nie pocieszy się Jej, nie osuszy Jej łez jak tylko przez pokutę, przez miłość prawdziwą względem dusz i przez wielkiego ducha modlitwy". Czyli przez świętość.

Apel do świętości idzie nie tylko z La Salette ale z każdego miejsca maryjnego. Kieruje się zarówno do zakonników, jak i do ludzi żyjących w świecie. Wyniesienie ostatnio na ołtarze bł. Kontarda Ferrini, bł. Dominika Savio, św. Marii Goretti, św. Marianny de Parpdes świadczy, że świętym może być i profesor we fraku, i uczeń gimnazjalny, i dziewczę z ludu, że najostrzejszą pokutę można praktykować również poza murami klasztoru. Świętym może zostać każdy z nas.

W jaki sposób? Pytajmy specjalistów, w pierwszym rzędzie świętych. W obecnych czasach coraz zgodniej odpowiadają: przez Niepokalaną! Ona porwała nas na wyżyny.

Warunkiem nieodzownym wielkiej i powszechnej świętości to całkowite oddanie się Niepokalanej. "Wystarczy szczerze zwrócić się do Niej i oddać na własność, by osiągnąć wysoki, bardzo wysoki stopień świętości". Wtenczas ma wobec nas wolną rękę, nie skrępowaną naszą samowolą, i może w pełni wykorzystać swój kunszt Wychowawczyni świętych. Nie zapominajmy, że stoi najbliżej Boga i stąd potrafi najwyżej podnieść człowieka. Śledźmy Ją, jak łatwo uświęca dusze, by się zachęcić do poddania się pod Jej czar i niepokalane ręce.

Przede wszystkim Niepokalana kroi na wielką miarę, planuje maksymalnie. Ponieważ jesteśmy Jej dziećmi, oddaliśmy się Jej bez zastrzeżeń więc musi nas wychować jak Jezusa i to na miarę Jezusa. O wiele słuszniej, niż św. Paweł może powiedzieć: "Synaczkowie moi! oto na nowo w boleści was rodzę dopóki nie odtworzy się w was obraz Chrystusa" (Gal 4,19). Wychowanie "in sinu Mariae" - w łonie Maryi równoważy się z urabianiem w świętości, Doskonałość mniejsza byłaby wprost zniewagą dla Najświętszej Panny. O. Chaminade mawiał: "Kto [322]by chciał zadowolić się cnotą mierną, a równocześnie nosić tytuł dziecka Maryi, ściągnąłby na siebie Jej wymówkę. Przecież ty mnie znieważasz". A O. Maksymilian wołał: "Nic nie sprawia mi tyle bólu, co miernota dusz poświęconych Niepokalanej. Oddałbym tysiąc razy swe życie, byle je uświęcić".

Niepokalana nie tylko mierzy według zamiarów, ale i działa potężnie w duszy. Sił Jej nie brakuje. Razem z Duchem Św[iętym], swym Oblubieńcem, zalewa duszę łaską. Zaczyna się zwykle od "wielkiego prania", bo niestety, nasz pierwszy bliższy z Nią kontakt to jakże często spotkanie 2 Matką Bolesną, płaczącą nad naszymi grzechami. Pewien pisarz tak przedstawia to pranie: Nie dla śmiechu przepasała Maryja w La Salette fartuch. Czeka Ją pranie a to nie lada trud, zwłaszcza przy takich brudach grzechowych. Rozpoczyna od oczu, by jasno widziały. Potem oczyszcza serce, by zaczęło kochać to co godne kochania. A kończy na wzór swego Boskiego Syna - na stopach, by nie wiodły odtąd na manowce. Zdaje się przy tym mówić: Spokojne bądź, moje dziecko jeżeli posłuchasz mych rozkazów, które staram się dostosować do twoje; słabości i osłodzić, staniesz się świętym, wielkim świętym.

Iluż dziękowało już Maryi za to generalne oczyszczenie w decydującej Spowiedzi św. Adolf Rette wróciwszy za Jej pośrednictwem "od diabła do Boga", taką składa podziękę: "Bądź pozdrowiona, Matko, której miłosierdzie rozlewa żywe wody łaski w duszach biednych konwertytów, A Ty, ambrozjo niebieska, nadziejo bez granic, wydobyłaś nas z tego zepsucia... O Maryjo weź w Swoje ręce skruszone serca ostatnio narodzonych dzieci łaski: biednych konwertytów. Uczyń ich godnymi, aby w dniu Sądu stanęli po prawicy sprawiedliwego Sędziego".

Uczyń godnymi! Nie potrzeba tego Niepokalanej dwa razy powtarzać. Byle się dusza nie usunęła spod Jej rzeźbiarskiej ręki. Umie Ona z największych grzeszników, szczerze nawróconych, czynić świętych. W jakże szybkim nieraz czasie. Wszak jest formą świętości, jak Ją nazywał św. Ludwik Grignion. Po "praniu" dusza dostaje się do tej "formy" i kształtuje w cnotach maryjnych. Niepokalana stara się Ją przeanielić, co więcej - przesycić Sobą i wyposażyć w skarbiec Swych cnót. Mogliby tu dużo powiedzieć święci, te niekończące się sylwetki maryjne. Z ogrodów Niepokalanej otrzymuje się najpiękniejsze owoce, dojrzałe do nieba. Z tej Formy Bożej mamy największych świętych.

Ale z działalnością Matki Bożej musi iść w parze współpraca Jej dzieci. Oddanie nasze o tyle jest tu skuteczne, o ile nie jest przelotnym aktem. "Warto zwrócić uwagę na to, co Niepokalanej jest w nas najpotrzebniejsze.

Trzeba przede wszystkim chcieć być świętym i to wielkim świętym. .,Co by należało powiedzieć tym, którzy mówią: chciałbym być świętym, ale nie mogę? Otóż nic innego, tylko żeby chcieli chcieć. Kto powiada: muszę być świętym, będzie nim". Bł. Dominik został już we wczesnej młodości świętym, bo był "chłopcem, który umiał chcieć". Kiedy pytano Huysmansa, pisarza nawróconego przez Matkę Najświętszą, jak może się zdobyć na heroizm w cierpieniu, odpowiedział: Nic nie jest trudne [323]dla tego, kto z całego serca wyrzekł "fiat" (niech się stanie). Nic nie jest trudne... Bo wszystko mogę w Tym - jak potem powie O. Kolbe, uzupełniając myśl Apostoła - który mnie umacnia przez Niepokalaną.

Od samego też początku trzeba mieć właściwe pojęcie o świętości. Bo do dziś jeszcze wiele uprzedzeń tamuje wzlot duszy. "Święty nie jest popychadłem. Święty musi być dziarski, rzutki, pełen inicjatywy". Święty, krótko mówiąc, to katolik w stu procentach. Przygotować się też trzeba z góry, że droga do świętości, na początku często pełna uroku, jakby kwieciem róż usłana, z czasem staje się uciążliwa. Nieraz Niepokalana karmić będzie swego wybrańca swym codziennym chlebem: chlebem boleści. Ale droga krzyża to droga królewska, boska.

Warto też sprowadzić świętość, w swym światopoglądzie, do jakiejś prostej formy, ułatwiającej jej zrealizowanie w życiu codziennym. Św. Franciszek pociągnął za sobą, za swą świętością, średniowiecze ulubionym hasłem nawrotu do Ewangelii; to była jego forma świętości. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus do dziś jest mistrzynią dusz, bo ukazana drogę dziecięctwa duchowego z augustiańską receptą: Kochaj i czyń co chcesz. Na taką drogę każdy może wstąpić. Bądźmy posłuszni woli Matki Najświętszej, a zostaniemy świętymi. Bł. Hermanowi, którego Matka Boża wprost pieściła swoimi łaskami, gdy skończył studia, przełożony zlecił obsługę refektarza. Poskarżył się młody zakonnik Maryi, że ta praca fizyczna odciąga go od kontemplacji. Wtedy Ona ukazała mu się i zapewniła, że nie może uczynić niczego bardziej przyjemnego dla Boga i dla Niej, jak wiernie spełnić swój obowiązek. Posłuchał, a posłuszeństwo dużo więcej go uświęciło niż wizje.

Czy tak pojęliśmy świętość my, czciciele Niepokalanej? Czyśmy już choć w części podobni do swej Matki Niebieskiej? Wielu z nas mógłby na pewno spotkać ów wyrzut, jaki pewien poganin zrobił misjonarzowi w Indiach. Jechali razem pociągiem. W pewnej chwili wysunął się księdzu z brewiarza obrazek Matki Bożej. Hindus podniósł go usłużnie, spojrzał ciekawie i zapytał: czy to twoja narzeczona? Nie - odpowiedział kapłan - to moja matka. Jeszcze raz popatrzył poganin na obrazek, potem na twarz misjonarza i taką zrobił mu uwagę: Aleś ty do niej wcale niepodobny. Czyż nam sama Niepokalana nie zrobi podobnej wymówki. Wy do mnie jesteście niepodobni, bo mnie nie słuchacie, bo nie idziecie moim śladem, bo cofacie się ze swoim oddaniem.

Cóż uczynimy? Rzućmy się z powrotem w objęcia Matki Najświętszej. Niech Jej łzy, zmieszane z łzami naszego żalu, oczyszczą nas z grzechu. Niech przy Jej Sercu zagrzeją się nasze serca i uzgodnią z nim swój rytm. Prośmy gorąco: O Niepokalana, spraw, byśmy żyjąc święcie na ziemi, mogli dostać się do nieba, gdzieby Chrystus rozpoznał w nas swoich młodszych braci i siostry a Twoje wierne dzieci.