Wśród rozmowy z naszym o. Serafinem wyłoniło się na horyzoncie moich nadziei to, o czym przedtem myśleć nie śmiałem: że przecie bawiąc w Rzymie będę mógł na grobie Księcia Apostołów nawet Mszę św. odprawić! Czy i kiedy szczęście to mnie spotka, trudno było się upewnić, gdyż znalazłem się w Bazylice po południu, a wtedy zakrystia zamknięta ale mimo to radził mi O. Serafin stawić się nazajutrz rano, bo kto wie, czy nie będzie wolnego miejsca?
Więc stawiłem się nazajutrz, choć program nasz pielgrzymi na Lateran mnie wzywał. I odprawiłem Mszę św. - tym razem jeszcze nie na grobie św. Piotra, lecz jednego z najdzielniejszych jego następców, papieża św. Leona IX który w jedenastym wieku Kościołem rządząc, karność w nim odnowił świętokupstwo i inne występki w tym czasie rozpanoszone słodko a stanowczo wypleniając. Opatrznościowy był to mąż w Kościele! A gdy po znoju i trudzie pracowitego i świątobliwego żywota czuł, że spocząć mu już przyjdzie w tym oto tu grobie, a dusza przed sąd Boży stanie, zawezwał do łoża boleści biskupów i niższych duchownych, upomnienie dał i dzień śmierci przepowiedział. Noc najbliższą, mimo osłabienia, spędził w kościele, leżąc krzyżem, pogrążony w modlitwie. Rankiem kazał przenieść się przed zgotowany dla siebie grób i tam jeszcze przemówił do tłumnie zebranego ludu. Potem wyspowiadał się, Wiatyk św. przyjął i modlił się, nie tyle za siebie, jak za udręczony Kościół - ten Kościół, któremu przez sześć lat chwalebnie przewodził. Wreszcie dźwignął się z łoża boleści i wsparłszy o marmurowy grób ramiona, rzekł: "Patrzcie bracia! Z tylu zaszczytów i bogactw jakże małe mieszkanko!..." Po chwili podniósł rękę, błogosławił swój grób i powrócił na łoże. Jeszcze jedną noc przepędził na modlitwie w tejże świątyni, a nad ranem wyspowiadał się raz jeszcze, Komunię Św[iętą] przyjął - i wtedy prosił, aby zachowano zupełne milczenie: chciał się bowiem modlić...
Tak się gotował na śmierć, tak oswajał z grobem...
Ja - na tym grobie właśnie Mszę św. odprawiałem...
* * *
Gdym powrócił do zakrystii i pomodlił się, nie omieszkał o. Serafin zaznaczyć w księdze aż czterech "occupato", tj. "zajęte", jako że aż czterech kapłanów z pielgrzymki polskiej Msze święte u grobu św. Piotra odprawić pragnęło. Tedy "occupato".
Poprowadził mnie następnie do refektarzyka, przylegającego do Bazyliki, na śniadanie. Tu spotkała mnie miła niespodzianka: między obrazami jaśniała tu postać Niepokalanej Dziewicy z naszej polskiej Kalwarii Pacławskiej! O. Serafin obraz ten umieścił.
Ileż to było opowiadań przy tym śniadaniu! I o Polsce i Zakonie całym i Prowincji polskiej i Niepokalanowie i "Rycerzu", o znajomych i nieznajomych! Nasłuchałem się też pożytecznych rzeczy niemało!
Posiliwszy ciało a więcej jeszcze ducha, podziękowałem o. Serafinowi za wyjątkową jego dla mnie życzliwość i - na tramwaj Nr. 16, który mnie na przeciwny kraniec Wiecznego Miasta przewiózł. (Obecnie, od nowego roku, podobno tramwaje kursują tylko po przedmieściach Rzymu, a we śródmieściu samochody.) Zastałem tam naszych pątników: właśnie słuchali Mszy św. odprawianej przez JE. ks. biskupa Lisieckiego. Lud, że to śląski, śpiewał serdecznie a wdzięcznie, w ojczystym języku. Nakońcu przemówienie Dostojnego Celebransa przypomniało nam, gdzie jesteśmy. "Niemniej czcigodne miejsce od Watykanu, właściwa katedra Papieży, przez wieków czternaście ich siedziba...".
Oprowadzają grupki pielgrzymie klerycy polscy, odbywający studia w Rzymie. Ileż tu świętych pamiątek! Stół, na którym Pan Jezus z Apostołami ostatnią wieczerzę i Sakrament Miłości ustanowił... Głowy świętych Apostołów Piotra i Pawła... sztandar turecki zdobyty przez króla naszego Sobieskiego pod Wiedniem - jedyna to chorągiew w tej przewspaniałej świątyni!... Dzielny nasz król Jan III odesłał Ojcu Św[iętemu] tę niezwykłą zdobycz z tymi słowy: "Veni, vidi et Deus vicit", tj. "Przybyłem, zobaczyłem i Bóg zwyciężył". Na temat tych słów i tej ofiary rozmyślałem długo, długo...