Daj, pani, sobie powróżyć!

Siedzę w gospodzie dworcowej we Wrocławiu, pijemy z kolegą herbatę i zagryzamy bułkami, a tu wchodzi cyganka, młoda, wysoka, spalona na brąz i upatruje ofiary.

- Niech cyganka idzie do nas! - wstaje i zaprasza ją na cały głos kolega.

Cyganka zbliżyła się, ale spojrzała na nas bacznie, i cofnęła się

- Ha, ha, ha! - zaśmiał się kolega.

- Jednak mężczyzn uważa za mądrzejszych od kobiet. Zobaczysz, przyczepi się do jakiejś niewiasty. O, o! - patrz - zawołał - już sobie znalazła "garbatą".

Rzeczywiście. Rozejrzała się po sali i przysiadła się do stolika, gdzie samotnie, z walizeczką obok siebie siedziała zadumana jakaś ładna, młoda jeszcze dziewczyna, Zaczęło się od tego. że nie chciała nawet słuchać, by cyganka jej wróżyła. Ale ta jak nie zacznie jej opowiadać: że "brunet cię kocha, choć myślałaś, że cię rzucił", a "szatyn nie zapomniał", no i blondyn, wiesz, ten taki wesoły chłopak - też ma cię w sercu od dawna, tylko nie śmie ci tego wyznać"; gdy w dodatku rozłożyła karty i kazała dziewczynie je przetasować, ta kompletnie zbaraniała i słuchała już teraz słów cyganki jak zaczarowana. "Będziesz żyła sześćdziesiąt cztery lata - śpiewała jak z nut cyganka - a za mąż wyjdziesz niedługo. Mogłabyś wyjść już za trzy miesiące, ale popełnisz pewne głupstwo. Będziesz bardzo szczęśliwa z pierwszym mężem. Dziewczyna aż się zarumieniła z radości, wyjęła i dała pięć złotych (nie wiedziałbym, że tyle, ale cyganka syknęła: "Co, taka cię czeka piękna przyszłość, i ledwie pięć dajesz!").

- Słuchaj - nachylił się do mnie kolega - bo to samo kropka w kropkę będzie trąbiła wszystkim tu kobietom.

- E, gadasz! Chyba nie to samo dosłownie? - korygowałem popędliwca. Naiwnyś. Kłamać wiecznie tymi samymi słowami to przecież i za trudno byłoby, nic więc dziwnego, że czasem coś którejś powie inaczej. Ale przecież łże jak z nut.

Kolega jakby zgadł. Pozbierała cyganka po pięć złotych podatku od głupoty kobiecej i wyszła. Ale nie chciała i teraz przyjść do nas, choć ją kolega znów tak głośno zapraszał, aż się na nas oglądnęła.

[308]- Co to jest - mówię do kolegi - że do kobiet szła, a do nas nie?

- Zapominasz - strofował mnie kolega, - że i do tej starszej kobiety, co tam w kącie, przy samym bufecie siedzi, też nie podeszła. Wróżka wydaje mi się, poluje głównie na młode kobiety, a najbardziej na niezamężne. Ręczę ci, że gdyby ta staruszka była jeszcze panną, a wróżka by o tym wiedziała, to i staruszki nie ominęłaby i wróżyłaby jej, że najdalej za rok za mąż wyjdzie za kawalera, albo za młodego wdowca. Nie wiem też - pouczał mnie kolega - czyś spostrzegł, że gdy dajesz sobie wróżyć, to ci najwięcej mówią nie o tym, co w twym życiu już było, tylko to, co dopiero się stanie.

- Ano, bo tego, co było nikt nie ciekawy, gdyż każdy to wie.

- Fujara jesteś! - zwymyślał mnie kolega. - To od strony twej ciekawości tak sprawa stoi, że wiesz, co z tobą się działo, i ciekaw jesteś tajemniczej przyszłości. Ale od strony wróżki rzecz wygląda inaczej. Ona się boi, byś jej nie przychwycił, że zmyśla, dlatego unika mówienia o twojej przeszłości, a rozgaduje się najwięcej o przyszłości, bo wtedy jest najzupełniej pewna, że nic o tym nie wiesz, więc jej na zmyślaniu nie złapiesz. A roztacza przed tobą obrazy pięknej przyszłości. I to nie tylko w jej pojęciu pięknej, ale i w twoim.

- A skąd ona może wiedzieć o jakiej ja marzę przyszłości?

- Naiwnyś, Wacek! - rzucał się nerwowy kolega. - Ona gdy zaczyna mówić o twojej przyszłości, to mówi wolno, bardzo wolno, bo pilnie jednocześnie patrzy na ciebie, na twą twarz, by widzieć, co ci do gustu trafia z tego, co ona mówi, a co nie. Stosownie więc do tego dobiera treść swoich wróżb. Unika takich wróżb, które by nie były ci po myśli - bo wtedy nie miałbyś ochoty jej dać pieniędzy, albo nie dałbyś jej tyle. Bo chyba wiesz o tym, że gdy człowiek widzi piękną przed sobą przyszłość, to chętniej szasta kieszenią. Ciekawsza z natury jest kobieta, niż mężczyzna, dlatego wróżki to wyzyskują i kobieta łasa jest na wróżbę; na to, co jej rzekomo los przyniesie. A jest w tym i trochę racji, zwłaszcza gdy chodzi o wyjście za mąż, bo tu naprawdę kobieta jest bardzo często zależna od widzi mi się mężczyzny.

Biedne kobiety! - rzekłem ze współczuciem.

- Biedne, nie biedne, ale ciekawe są zanadto i naiwne do przesady, jeżeli im tylko prawić miłe słówka. Lecz nie każda. A czy to mężczyzn brak naiwnych i ciekawskich do kwadratu? Ja, Wacek - mądrzył się dalej kolega, zresztą niegłupio nawet, gdyby wróżono prawdziwie, to nie chciałbym wiedzieć o swojej przyszłości. Mój brat na przykład zginął bardzo młodo na wojnie, ale wpierw się ożenił, zostawił troje dzieci, teraz jedna córka jest lekarką, syn się kształci na inżyniera, a najmłodszy zostanie księdzem. A czy jesteś pewny, że ożeniłby się, gdyby wiedział, że za kilka lat zginie? Może nawet wpadłby z tego powodu w różne nałogi. Gdybyśmy znali przyszłość, to martwilibyśmy się jeszcze o to, co ma nas spotkać. Ale czy człowiek wytrzymałby to? Ej, Pan Bóg mądrze świat urządził, że prawią nic nie wiemy o swojej przyszłości! Ale myślę, że Pan Bóg tak sprawił jeszcze dla innego celu. Bóg chce, żeby Mu zaufać, cokolwiek się z nami stanie. Bo przecież nawet śmierć, to spotkam z Bogiem na sądzie Bożym, a potem niebo; czy to zaraz, czy później, ale niebo; oczywiście, o ile się żyło, jak Bóg przykazał. Żyjmy, jak Bóg przykazał, a nawet śmierć będzie dla nas miłym spotkaniem z Bogiem i z niebem. To więc, co najważniejsze w naszej przyszłości, wiemy, a mądremu człowiekowi to wystarczy.