- Nie mogę pojąć jak Pan Bóg może o wszystkim wiedzieć.
- I ja też nie.
- A więc?
- Co się sprzeciwia rozumowi, nie może przecież mieć miejsca. A taką jest właśnie wszechwiedza Boża.
- Mój drogi! Jeżeli nie możesz, jak to powiedziałeś, pojąć jak Pan Bóg może o wszystkim wiedzieć, to już, ściśle mówiąc (przy rozumowaniu ściśle mówić trzeba) rzecz ta ani się sprzeciwia, ani nie sprzeciwia twojemu rozumowi.
- Już cię teraz nie rozumiem.
- Słuchaj! Czy może być prawdą, że ty tu stoisz i rozmawiasz za mną, a zarazem też prawdą, że ciebie tu wcale nie ma?
- Jeśli tu stoję, to chyba że tu jestem.
- A gdyby kto twierdził przeciwnie, to czy jego twierdzenie sprzeciwiałoby się twemu rozumowi?
- Bez wątpienia.
- A dla czego?
- Bo jasno widzę, że tak jest, a nie inaczej.
- A więc jasno widzisz, czyli pojmujesz, że to się sprzeciwia twemu rozumowi.
- Oczywiście.
- Widzisz więc, że cała pewność, że coś się sprzeciwia rozumowi nie wypływa bynajmniej z tego, że się czegoś nie pojmuje, ale właściwie z tego, że się widzi jasno, iż powiedzieć inaczej byłoby niedorzecznością. - Ot do czego dążyłem: właśnie dlatego, że nie możesz pojąć jak Pan Bóg wie o wszystkim, nie możesz o tym nic wiedzieć, a tym mniej twierdzić cokolwiek.
- Więc nic o tym nie wiemy?
- Nic!
- Jakto? Przecież Katechizm wyraźnie mówi, że Pan Bóg jest wszechwiedzący.
- Oczywiście! Lecz tam powiedziano tylko, że Pan Bóg wie o wszystkim, nie wyjaśniając, a tambardziej, nie orzekając jak to jest.
- Słusznie. Ale powiem ci skąd moja trudność. Otóż słyszałem, no i tak być musi, że Pan Bóg wie dobrze o tym co będę czynił za godzinę, jutro, w godzinę śmierci, a nawet czy się zbawię czy potępię. A z drugiej strony przecież to ode mnie zależy! Jakżesz więc to pogodzić?
- Tutaj już wchodzimy w zakres pytania: jak Pan Bóg wie o wszystkim? O tym zaś, jak wyżej zaznaczyłem, nic nie wiemy. Więc, gdyby mi kto powiedział, że "pojął" jak to być może, lub "zrozumiał" że to być nie może, powiedziałbym mu otwarcie, że albo kpi ze mnie, albo nie wie o co chodzi. Bo widzisz, tu rozchodzi się o poznanie zdolności Rozumu Nieskończonego! Niestety jednak nasze głowy, jak nas codziennie doświadczenie uczy, nieraz w zwykłych zagadnieniach życiowych trudno, lub zgoła wcale się nie orientują. Jakżesz nam więc wobec tego marzyć o proporcji między naszym pojęciem, a Bożą wiedzą, zwłaszcza gdy tu zachodzi różnica nieskończona? Napróżno np. wytężałby kto umysł i rozdymał głowę, żeby przecież poznać jak daleko ciągnie się przestrzeń? Mógłby myślą podążyć na księżyc, minąć słońce, dotrzeć do gwiazd, mgławic i... i...? Ani tu końca dopatrzeć..., ani początku pojąć! Bo przecież i przed nim i za nim jest jeszcze i jeszcze... przestrzeń. Gdzież tajemnica zagadki? Oto: my jesteśmy skończeni!
- Jednakże mimo to można sobie pomyśleć jakieś, choć dalekie i bardzo niedokładne podobieństwo. Np.: my tu rozmawiawy, prawda?
- Prawda.
- I dobrowolnie tu przyszedłeś?
- Nikt mnie nie zmuszał.
- Czy ty i ja wiemy o tym zdarzeniu?
- Oczywiście.
- Pomyśl sobie po tym wypadku: czy może kto twierdzić, że nas tu nie było i żeśmy ze sobą nie rozmawiali?
- Chyba żartem.
- Więc ta wiedza, że tak było, będzie pewną?
- Cudemby nie można zrobić, żeby nie było tego, co się już stało!
- Słusznie mówisz. Widzisz więc, że my po wypadku będziemy mieli zupełną pewność, że tak, a nie inaczej się stało, chociaż, jak twierdzisz, nikt cię nie zmuszał do tego, byś tu przyszedł i ze mną rozmawiał. Tak to wygląda nasza wiedza ludzka, skończona.
Lecz w poznawaniu Bożym, a raczej we Wiedzy Bożej zachodzi wielka różnica. Ponieważ Wiedza ta jest Nieskończona, więc dla Niej nie może istnieć naprawdę żadne "przedtem", lub "potem". Dlatego Bóg wie wszystko zawsze tj. w każdej chwili, czyli po ludzku: i przedtem i potem, ale to się już w naszej skończonej głowie nie zmieści.