Cudowny Medalik

VI.

Łask zdumiewających objawień i zleceń, jakie pokorna nowicjuszka, Katarzyna odbierała, prócz powiernika sumienia nikt nie znał ani spośród towarzyszek zakonnych, ani ze sfer duchownych. Tylko spowiednik tej duszy miał odsłonione wszystkie wewnętrzne dary, lecz z natury rzeczy okrył je najgłębszą tajemnicą. Zakonne siostry, żyjąc z nią nie przypuszczały, że jedna z najmłodszych mogła być zaszczycona nadprzyrodzonymi objawieniami.

W styczniu 1831 r. czas próby już się ukończył i dla Katarzyny rozpoczynało się regularne życie wedle powołania siostry miłosierdzia, usługi niosąc najbardziej cierpiącej ludzkości. Lecz życie jej nie mogło przecież toczyć się w ukryciu i choć pełne poświęceń i cnoty, co unika rozgłosu i oka ludzkiego, nie mogło pozostać nie znane ogółowi bo przecież wykonany miał być przez nią dobrotliwy zamiar Matki Najsw., która zleciła jej: "Postaraj się o wybicie tego medalika". A jakże uskutecznić ten nakaz, jeśliby nieznaną zupełnie pozostać miała? - Jak dotąd napróżno o to nalegała swego spowiednika, do tenże z wielką ostrożnością do całej sprawy się odniósł. Tymczasem wewnętrzny głos wciąż ją naglił do bezzwłocznego działania i razu pewnego wśród modlitwy odezwał się: "Matka Najśw. z przykrością odczuwa zwłokę w wykonaniu danego zlecenia".

W sprawie objawień i złecenia danego nowicjuszce, ks. Aladel nie chciał na swojej tylko polegać roztropności i po namyśle, szczegółowo rozwinął treść objawień przed arcybiskupem Paryża Mgr. de Quelen, niczym przecież nie wskazując osoby. Orzeczenie, jakie odebrał, ruszyło sprawę naprzód. Arcybiskup odniósł się bardzo przychylnie do zamiaru wybicia medalika, bo zdaniem jego niczym to wierze Kościoła nie uchybia, owszem jest to wypływem i podnietą Pobożności wiernych ku Matce Najśw. Przyczyni się medalik do ożywienia czci Bogarodzicy i sam pierwszy zaprawi go używać. Zdecydował się zatem ks. Aladel do wybicia medalika. Odtworzono na nim widzenie Katarzyny z 27 listopada 1830 r. Na jednej stronie Niepokalana z ramionami miłośnie otworzonymi, rozsiewającymi snopy prmieni, jako rozdawczyni łask, otoczona owalnym pierścieniem wezwania: "O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy". Na odwrotnej zaś stronie monogram Maryi, nad którym góruje krzyż, a niżej i dwa serca: jedno cierniem uwieńczone, drugie mieczem przebite, a wokoło dwanaście gwiazd.

Katarzyna z głęboką pobożnością odebrała jeden, uznała o zgodność z widzeniem i nakazem Matki Najsw. i wyraziła chęć rozpowszechniania go wśród wiernych. Przyjął go arcybiskup i Paryża i oto rozpoczyna się cudowna działalność medalika. Na jednej z naczelnych placówek kościoła francuskiego był nieszczęśliwy kapłan, stojący nad przepaścią niewiary i błędu. Udaje się tamże Mgr. Quelen, uzbrojony medalikiem i oto zdumiał się, znajdując chętne przyjęcie, a więcej jeszcze zdumiewali się domownicy, widząc jak odwołuje on swe błędy i jedna się z Kościołem. Medalik szybko nabywa rozgłosu, rozpowszechnia się jego użycie i promienieje dużymi łaskami już od początku. Ks. Aladel stwierdza trzy nawrócenia i szereg uzdrowień, zdziałanych w Paryżu, sposobem nieoczekiwanym. Ta dziwna skuteczność zjednała Medalikowi wielką ufność i miano "cudownego"; zwłaszcza wśród zawichrzeń społecznym ówczesnej chwili. Bogobojne matki wkładały go swym dziatkom, a te serca niewinne objawiały wielką radością znaczenie, jakie przywiązują do niego. Od chwili, gdy w danej miejscowości się pojawił wszyscy kwapili się, by go nosić i zewsząd donoszono o licznych łaskach, przez niego odebranych. Duszpasterze stwierdzili, że medalik ożywia pobożność zarówno po wsiach jak i miastach, budzi głębszą wiarę, zyskuje czcicieli i powszechnie ustala się przekonanie, że jest on środkiem, zesłanym przez Opatrzność dla pogłębienia życia religijnego, bardzo w owym czasie podupadłego. Bo istotnie z dnia na dzień przez medalik zyskiwało coraz więcej ludzi wiarę żywą, tam gdzie już iskierka znikoma ledwie się tliła - przez medalik wraca! pokój i jedność nadwyrężona w rodzinach i tak tysiączne łaski były wykonaniem obietnic, jakie Matka Najśw. z medalikiem związała. W ślad za tym popularność medalika ogromnie wzrastała.

Arcybiskup, na tylu dowodach jego skuteczności, oparty, postanowił przystąpić do śledztwa kanonicznego, któreby mu nadało prawne zatwierdzenie. W tym celu polecił szczegółowo zbadać okoliczności objawienia z 27 listopada 1830 i przy tym ks. Aladel złożył drobiazgowe sprawozdanie, treści już wyżej poznanej. Prawdopodobieństwo objawienia zyskiwało zupełną pewność poparte nadzwyczajnymi łaskami medalika. To też, na wniosek Mgr, de Quelen, przeprowadzono proces kanoniczny. Obejmował on 19 posiedzeń, z których kilka tyczyło się osobliwie siostry Katarzyny, dla zbadania czy jej zeznania opierają się na szczerej prawdzie i czy nie ulega złudzeniu. Zastępował ją ks. Aladel, bo sama w głębokiej pokorze chciała pozostać nieznaną.

Czy S[iostra] Katarzyna była tu szczerą? Jakże tu przypuścić możliwość oszustwa, ze strony tej prostej, pokornej, wiejskiej dziewczyny, bez wyższego wykształcenia, która nie zdolną jest bezwzględnie tak misternie podstęp ułożyć. Czyżby te objawienia były tworem jej kłamliwej wyobraźni, skoro je wielokrotnie opowiadając, nigdy w żadną sprzeczność nie popadła? Nie miała tu chyba zamiarów ambitnych bo przecież chce zostać nieznaną uawet w gronie swych towarzyszek. Sam nawet widok zewnętrzna potwierdzał jej szczerość. Jej skromność wielka i niewinność nie mogły przecież być maską przewrotności, obłudy i kłamstwa. W procesie zatem usprawiedliwione było przekonanie o jej szczerości i prawdzie.

Z drugiej strony przywidzeniu podlegać nie mogła, bo nie zdradziła nigdy podatności nerwowej ku temu i zawsze okazywała się normalną w zachowaniu. Ks. Aladel łask jej charakter określa: "żadnej nie ma nadzwyczajności w jej modłach i zachowaniu. Jej pobożność prosta i naturalna; z wielką ufnością zwrócona do Matki Najśw., lecz nigdy nie zaznaczona w sposób jakiś dziwaczny. Daleką jest od wybujałej wyobraźni - owszem na zewnątrz dosyć zimna i obojętna - rozważna, lecz bez zbytniej uczuciowości". Nie mogło więc zachodzić w tak zrównoważonym usposobieniu przewidzenie wyobraźni. Skoro nie znajduje uznania ze strony spowiednika, przecież nie rozgłasza tego, lecz w cichej zachowuje tajemnicy, nie użalając się nawet; z pokorą i posłuszeństwem we wszystkim mu ulega. W opowiadaniu o cudownych zjawieniach, nigdy nie miesza się w szczegółach, lecz najdokładniej z równą pewnością zawsze zgodność zachowuje.

W ten sposób powyższe dochodzenia z ramienia władzy kościelnej doprowadziły do stwierdzenia, że cudowny Medalik i objawienia odebrane przez Katarzynę nie były wypływem chorobliwej wyobraźni, lecz istotnie opierały się na prawdzie, i były darem Niepokalanej.

(C.d.n.)