Cuda Niepokalanej w Lourdes nie gasną!

Nagłe uzdrowienie suchotnika.

W pierwszych dniach października sprawdzono w Lourdes, jak donosi "Osservatore Romano, uzdrowienie niezwykle interesujące.

Lekarze przestudiowali to uzdrowienie ze szczególną uwagą, a wobec oczywistych dowodów choroby nie wahali się stwierdzić, że w żaden sposób nie można wytłumaczyć naturalnymi sposobami uzdrowień głębokich organicznych uszkodzeń, które się powszechnie uważa za nieuleczalne.

Młody kleryk Albert Desssilly, w wieku 22 lat, był od lipca w opiece lekarskiej dra Jullien w Pau, który go leczył na gruźlicę w obu płucach i gardle, na które to choroby aż dotąd nie pomagały nawet najenergiczniejsze środki. Zaczęła się ta choroba przed 6 laty ciężkim i życiu jego zagrażającem zapaleniem płuc i oskrzeli. Od tego czasu, chociaż pozornie zdrów, był jednak ciągle słaby i podlegał łatwo zasłabnięciom, które wymagały czujnej opieki. Pomimo to mógł wstąpić do małego seminarium w Soissons, musiał jednakowoż przerwać studia po trzech latach. W r. 1926 nastąpiła recydywa choroby, która odtąd miała się nieustannie rozwijać. Powraca mimo to, korzystając z pewnej poprawy zdrowia, do seminarium w październiku 1926, ale następnie już w styczniu 1927, doznaje nowego pogorszenia, przebiegającego wśród oznak poważnych i niepokojących, z dusznościami, gorączkami i wszystkimi oznakami towarzyszącymi chorobom płucnym. Cały organizm osłabiony jest ciężką walką i gruźlicą.

Chory chudnie, nie śpi, nie ma apetytu, gorączka nigdy poniżej 38 stopni. Gardło jest zajęte, głos powoli znika zupełnie. Chory spędza miesiąc w Cauterets. Dr Prado uważa za konieczne, by się oddał w opiekę d-rowi Jullien w Pau. Żadnej jednak kuracji nie udaje się zatrzymać postępów choroby i wszystko każe przewidywać smutny koniec.

Albert Dessailly postanawia wtedy uciec się do Matki Bożej z Lourdes. Spotyka się z pielgrzymką w Besancom, której przewodniczy kardynał Binet, a ten w szczególny sposób zainteresował się młodzieńcem. Gdy go zanurzają w źródle, w południe 16 września 1928, jest niepokojąco słaby; wydaje się, że lada chwila skończy. Niespodziewanie, po wyjściu z wody, odczuwa powrót sił, który ciągle postępuje i ustala się tak, że nie można mówić o złudzeniu. Głos nagle odzyskuje dawno brzmienie, poty znikają, temperatura opada i utrzymuje się poniżej normalnej, chodzić może z łatwością i bez zmęczenia, chociaż od stycznia nie opuszczał łóżka.

Poddaje się badaniom Biura sprawdzań, które opierając się na spostrzeżeniach lekarzy leczących go, musi uznać zmianę istotną i nieoczekiwaną w organizmie pacjenta. Wyraźne znaki zabliźnień pokazują z całą oczywistością głębokość zagojonych ran. Odzyskana władza wydawania głosu dowodzi zupełnego uzdrowienia gruźlicy w gardle, na którą nie pomogło żadne leczenie.

By młodzieńca już zupełnie wypróbować, każe mu dr. Vallet wyjść na wzgórze Różańca piechotą, co jest rzeczą niemożliwą dla człowieka chorego i osłabionego. Ale Albert Desailly próbę tę przechodzi bez żadnego zmęczenia, bez duszności, bez podniesienia temperatury.

Następnego dnia czuje się jeszcze silniejszym. Głos jego ma brzmienie normalne, sen był doskonały, a pożywienie działa wzmacniająco. Wszystkie te oznaki wskazują na uzdrowienie zupełne i natychmiastowe, które się nie dokonało znanymi siłami natury. Dnie minęły, siły się utrzymują i wzrastają. Wszystko pozwala się spodziewać, że ten rozmach życia, to przywrócenie doskonałego zdrowia będą trwać dalej, skoro przyczyna choroby już nie istnieje.

Młody seminarzysta z tym przekonaniem opuścił Lourdes pewność tę podzielają zresztą i lekarze. "Jest to polepszenie które upoważnia do najżywszych nadziei na przyszłość" - oświadczył dr. Vallet Df. Jullien ze swej strony będzie miał dalej w opiece swego pacjenta, a skoro obecny stan się utrzyma, przedstawi ostateczną ocenę tego uzdrowienia.

Wiad. Kat.

Lourdes - cudowne źródło

U cudownego źródła w Lourdes.

Lourdes

Bazylika Najśw. Maryi Panny w Lourdes z figurą Niepokalanej na przedzie.