Kto czytuje dzienniki, znajduje w nich często wiadomości, że ten lub ów duchowny, czy to prawosławny, czy katolicki skazany został na wywiezienie na Wyspy Sołowieckie.
Cóż to są te Wyspy Sołowieckie?
Jest to teren położony wśród Morza Białego, a więc na dalekiej północy. Jeszcze przed trzema wiekami mnich rosyjski Damaskenos pisał o tych wyspach tak: "Tu jest kraj, który przypomina wszystkie okropności piekła. Noce zimowe są długie, lodowato mroźne i zdają się ciągnąć bez końca.
Krótkie lato nie daje wytchnienia, a ludzie dręczeni są przez roje mrówek i ós. Żyje tu niezliczone mnóstwo mew, które dniem i nocą napełniają powietrze krzykiem nie do zniesienia".
Obecnie władze sowieckie uczyniły z tej krainy kolonię karną. Wśród 11.000 więźniów, którzy na tych straszliwych wyspach cierpią niewypowiedziane katusze, pochodzące nie tylko z warunków miejscowych, ale i z braku pożywienia, znajduje się 12 biskupów, w tym jeden katolicki, ks. biskup Boļeslavs Sloskāns, 18 księży katolickich, setki świeckich dzieci Kościoła i wiele zakonnic. Celki więzienne wgłębione w ziemię, wilgotne i cuchnące, przepełnione są skazańcami tak dalece, że niekiedy w jednej celi gniecie się 70 więźniów, a jedyne okienko umieszczone w górze otwierane bywa tylko raz na dzień na przeciąg 20 minut. Wielu duchownych nabawiło się już ostrego reumatyzmu, skutkiem czego przydzieleni zostali do pilnowania składów drzewa pod gołym niebem na mrozie.
Jeden z księży cierpiących te męczarnie opowiada: "Już więcej niż miesiąc sypiam na twardej podłodze, bo w celi mojej nie ma łóżka. Przedtem był tu ze mną inny ksiądz i mieliśmy jedno łóżko, którym się dzieliliśmy: ja kładłem się o godz. 7 i spałem do północy, a następnie odstępowałem łóżko mojemu towarzyszowi niedoli, sam siadając na wywróconym koszyku. Teraz nie mam i tego... Gdy mnie później przewieziono do więzienia na Syberię, otrzymałem od dobrych ludzi koc, parę butów i nieco bielizny - jednak po trzech dniach wszystko to mi odebrano".
Do łez wzruszającym jest, co jeden z niemieckich dzienników opowiada o cierpieniach katolickiego biskupa ks. Sloskānsa. Oto słowa dziennika: "Biskup skazany został na roboty przymusowe w błotach: musi mieszkać w nieopalanym baraku, jako pokarm otrzymuje tylko suchy chleb i ryby. Do pracy dostaje cieplejsze ubranie, ale powróciwszy do swej kazamaty musi je oddawać, choć zimno w celi więziennej jest przenikliwe. Zdrowie jego jest już zupełnie zniszczone. Skutkiem przeziębienia i braku pokarmu odmawiają mu już posłuszeństwa wzrok i słuch. Choćby nawet wrócono mu wolność, to wyjdzie z tych okropnych katuszy jako nędzarz i kaleka...
Jeszcze warto dodać, że wśród ostatniego [1928] roku zmarło z głodu i zimna na wyspach Sołowieckich 3.214 skazańców!