Co postanowił bł. Dominik Savio przy I Komunii Św[iętej]
Drukuj
Rycerz Niepokalanej 6/1950, bł. Dominik Savio, s. 157
Bł. Dominik Savio

8 kwietnia 1849 r. w Castelnuovo (Włochy) siedmioletni chłopiec przystępował po raz pierwszy do Komunii Świętej]. Urodził się w 1842 r. w Riva di Chieri jako syn kowala i szwaczki, a pod wieczór dnia swych urodzin otrzymał przy chrzcielnicy imię Dominika. Do szkoły powszechnej uczęszczał w Murialdo, gdzie już w pierwszej klasie wyuczył się na pamięć katechizmu. Prefekt J. Zucca musiał zrobić wyjątek od ówczesnej reguły, zabraniającej przystępowania do Stołu Pańskiego przed ukończeniem 12 roku życia. Zgodził się na to "z powodu dojrzałej nad wiek inteligencji, wykształcenia i gorącego pragnienia dziecka".

W owym pamiętnym dniu Dominik powziął śmiałe postanowienia i spisał je na kartce, którą schowa zazdrośnie w książeczce do nabożeństwa. Oto one:

"Postanowienia uczynione przeze mnie Dominika Savio w roku 1849, kiedy przystąpiłem do Pierwszej Komunii Świętej] w siódmym roku mego życia.

1. Będę się często spowiadał, i kiedy tylko otrzymam pozwolenie od spowiednika, przystąpię do Stołu Pańskiego.

2. Będę święcił dni świąteczne.

3. Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja.

4. Raczej umrzeć niż zgrzeszyć!"

Te postanowienia, które sobie często powtarzał, były jakoby drogowskazem aż do końca jego życia.

Świadczą one o wyjątkowej intuicji u 7-letniego chłopca. Na pewno nie podyktowali mu ich rodzice ani ksiądz prefekt. Tchną osobistą pobożnością i słodką zażyłością religijną, którą trudno pojąć w sztywnej tradycji ówczesnej epoki, kiedy to praktyka częstej Spowiedzi i Komunii Świętej] jeśli nie była nieznana, to co najmniej rzadka wśród ludu. Zadziwiające jest owo dziecięce postanowienie częstej Spowiedzi i jeszcze częstszej Komunii Świętej] według pozwolenia spowiednika. Później przez trzy lata, które spędzi w zakładzie Św. Jana Bosco, będzie codziennie przystępował do Stołu Pańskiego. Praktykę tę zaczął wtedy, gdy pewnego razu zauważył, jak ks. Bosco zamknął ze smutkiem tabernakulum, widząc, że nikt nie klęczy przy balaskach.

Kiedy papież Pius X wydał 8 sierpnia 1910 r. dekret o wczesnej Komunii dzieci i częstej Komunii, pamiętał na pewno o tym świętym malcu, gdyż w rozmowie z kard. Salottim, wówczas jeszcze zwykłym księdzem, powiedział (20.7.1914): "Co myślę o Dominiku Savio? To prawdziwy wzór dla młodzieży naszych czasów. Młodzieniec, który zaniósł do grobu niewinność Chrztu św. i w krótkim swym życiu nie okazał żadnych wad, jest prawdziwie świętym. Czy można chcieć czegoś więcej?" Ojciec Św[ięty] ustalił jako wiek normalny do Pierwszej Komunii siódmy rok życia, który przejdzie do historii jako "rok bł. Dominika Savio".

Ze względu na ówczesne nieuszanowanie niedziel i świąt tak w mieście, jak i na wsi wymowne jest i drugie postanowienie: "Będę święcił dni świąteczne". Lecz śmielsze jest trzecie postanowienie. Kto mógł mu doradzić, by sobie obrał za przyjaciół Jezusa i Maryję i Nie ks. Bosco, z którym się jeszcze nie zetknął, ani kapelan w Murialdo. To łaska Boża, otrzymana na Chrzcie a rozwinięta przez modlitwę, miała zdziałać w jego duszy dziwy mistycyzmu, przerastające zwyczajne refleksje i subtelności teologiczne. Przyjaźń z Chrystusem stanowi ośrodek ducha chrześcijańskiego, jak to zaznaczył sam Jezus przy ostatniej Wieczerzy: "Już was nie nazwę sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego. Lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, cokolwiek od Ojca usłyszałem, oznajmiłem wam" (J 15,15). Wszyscy święci oparli swój katolicyzm na tej przyjaźni z Bogiem, która umiała przeciwstawić się wszelkim trudnościom i dojść do takiej poufałości, że można było powtarzać nie tylko słowem, lecz życiem: "Wola twoja, wolą moją". Najpopularniejszą książką religijną w ostatnich czasach to "Dzieje duszy", gdzie wszystko owiane jest tą ideą, którą wyprzedził o parę dziesięcioleci Dominik Savio.

W tym przedmiocie znamienny rys znajdujemy w "życiu Dominika Savio", napisanym przez św. Jana Bosco.

"Pewnego dnia - czytamy - wszedł do mego pokoju, mówiąc:

- Niech ksiądz prędko idzie ze mną, bo mamy zrobić coś pięknego.

- Dokąd mię chcesz zaprowadzić?

- Niech się ksiądz spieszy, niech się spieszy!

Ja jeszcze wahałem się, lecz na jego natarczywe nalegania, pouczony już nieraz o pożytku podobnych wezwań, zgodziłem się. Idę więc za nim. On wychodzi z domu, mija jedną ulicę, drugą i trzecią, nie zatrzymując się ani nie mówiąc słówka. Zbacza w jedną jeszcze ulicę a ja towarzyszę mu ciągle; wreszcie przystaje. Wchodzi na schody, idzie na trzecie piętro i ciągnie silnie za dzwonek.

- Tutaj trzeba wejść - rzekł do mnie i natychmiast się oddalił. Otworzono mi drzwi. Słyszę z wnętrza głos: "prędko, prędko, inaczej będzie za późno. Mój nieszczęśliwy małżonek został protestantem, obecnie leży konający i życzy sobie zejść z tego świata pojednany z Bogiem, na łonie religii katolickiej". - Udałem się natychmiast do łoża chorego, który okazywał gorące pragnienie uporządkowania spraw sumienia. - Kiedy z jak największą możliwie dokładnością i pośpiechem zaspokoiłem potrzeby tej duszy, przybył pleban parafii św. Augustyna, którego jeszcze wpierw doń zawezwano. Zaledwie zdążył udzielić Ostatniego Namaszczenia Olejem św. przez jedno pomazanie, chory wyzionął ducha.

Pewnego dnia chciałem wybadać Dominika, skąd mógł wiedzieć o owym chorym. Spojrzał na mnie okiem żałosnym, a nie odpowiedziawszy nic, zaczął płakać. Zaniechałem więc dalszych pytań.

Czwarte, heroiczne postanowienie o dochowaniu wierności Panu Bogu i zachowaniu niewinności Dominik odzwierciedlił najbardziej w swoim życiu. Grzech nie naruszył ciała ani duszy tego świętego młodzieniaszka, a wzniosła cnota czystości jaśniała z całej jego postaci. Nadawała mu ona tyle czarującego wdzięku, że swoją obecnością mimowoli zmuszał do szacunku kolegów i otoczenie.

Cztery postanowienia Dominika, powzięte przy Pierwszej Komunii Świętej], doprowadzą go z czasem do decyzji zostania świętym, jak to opisuje 10 rozdział "życia".

Sześć miesięcy upłynęło od czasu, gdy Savio przybył do Oratorium. Pewnego razu usłyszał na kazaniu, jak łatwym sposobem można dojść do doskonałości. Kaznodzieja rozwinął szczególnie trzy myśli, które wywarły na duszy Dominika głębokie wrażenie, mianowicie: "Jest wolą Bożą, abyśmy się wszyscy stali świętymi; jest rzeczą nader łatwą, dopiąć tego celu; wielka nagroda czeka w niebie tego, który stanie się świętym". Kazanie to było dla Dominika niby iskrą, która zapaliła jego serce miłością ku Bogu; przez kilka dni nic o tym nie wspominał, lecz był smutniejszy, niż zwykle, tak, iż zwróciło to uwagę moją i towarzyszy. Sądząc, że to wskutek nowego osłabienia, zapytałem się go, czy mu co nie dolega.

- Tak jest - odrzekł.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Chcę powiedzieć, że mi dolega... że czuję w sobie pragnienie i potrzebę stać się świętym: nie wiedziałem, że mogę to uczynić z taką łatwością; lecz skoro zrozumiałem, że to rzecz nie tak trudna, i że to bynajmniej nie przeszkadza wesołości, chcę i muszę stanowczo stać się świętym! Proszę zatem o radę, jak sobie mam postąpić, by to przedsięwzięcie wykonać.

Pochwaliłem jego zamiar, lecz poleciłem mu, aby przede wszystkim nie tracił spokoju, gdyż duch wzburzony nie poznaje głosu Pańskiego; zażądałem owszem na pierwszym miejscu stałej i umiarkowanej wesołości, a radząc mu, aby był wytrwały w spełnianiu swych obowiązków religijnych i szkolnych, poleciłem mu także, by brał udział we wspólnej rekreacji.

Pewnego dnia obiecałem mu sprawić podarunek taki, jaki sobie sam wybierze.

- Podarunkiem, którego pragnę gorąco - rzekł zaraz Dominik - niech będzie to, żeby mnie ks. Dobrodziej uczynił świętym. Chcę się oddać całkiem i na zawsze Panu Bogu i czuję nieprzepartą potrzebę stania się świętym, a jeżeli nie będę świętym, nie będę niczym! Pan Bóg chce mnie mieć świętym, a ja powinienem się takim stać koniecznie.

Dominik zgodnie z postanowieniem żył święcie, tak że Kościół mógł go ogłosić błogosławionym. Stało się to 5.3.1950.

Ks. Stefan Trione, który by apostołem wyniesienia Dominika na ołtarze, opowiada, że św. Jan Bosco z napisanych, przez siebie biografii swych świętych wychowanków lubił najwięcej życiorys Savia. "Pewnego razu, w 1873 r. - mówi - znalazłem don Bosco, zajętego korektą 5 wydania "życia". Podniósł wilgotne od łez oczy i rzekł: Patrz! za każdym razem, kiedy to robię, muszę zapłacić łzami. Nie mogę pomyśleć o życiu Savia, bym nie zapłakał". Były to łzy starego świętego nad życiem świętego chłopca.

Wg "Ecclesia"