Co planuje na rok 1946 rodzina Piętki?

Rycerz Niepokalanej 1/1946, grafiki do artykułu: , s. 7-8

Opis zdjęcia powyżej: [z lewej] ...nasza gromadka będzie gromadką rodzin wyjątkowych: rodzin z postawą ofiarną wobec męża, wobec dzieci, i wobec narodu.


"Błogosławieni, którzy w czasie gromów
Nie utracili równowagi ducha!"
Jan Kasprowicz, syn ludu kujawskiego.

JADZIA PIĘTKÓWNA

Wiktor Piętka jest rolnikiem: bo ma dwie morgi ziemi. Ale jest również rzemieślnikiem: i to dobrym szewcem. Ma trzech synów i jedną córkę Jadzię, ale miał dzieci sześcioro.

Od czasu, jak matkę we wrześniu na początku wojny zabiła bomba, Jadzia cały dom opiera, gotuje, porządki robi. A jak się opiekuje trzema młodszymi braćmi, zwłaszcza odkąd dwaj starsi bracia zginęli w obozie!

Co jednak najbardziej dziwi ludzi, to to, że, jak dotychczas, Jadzia odrzucała jednego kawalera za drugim, gdy się starał o jej rękę.

- Zwariowała. Czy chce zostać starą panną? - mawiali odpaleni konkurenci.

- Nie starą panną - tłumaczyła. - Tylko muszę wpierw Janka. Kazia i Stasia odchować: przecież nie mają matki.

Lata wojenne szły jeden za drugim. Synowie Piętki rośli, no i nasza Jadzia razem z nimi rosła, bo młode, zielone to jeszcze było dziewczę; piękniała też z latami. Ale po dawnemu, gdy znalazł się jakiś starający się o nią mężczyzna, pożartowała, bo wesoła była panna, lecz o małżeństwie ani jej gadaj.

- Ja już mam trzech chłopaków! - Śmiała się, wskazując na braci, młodzieńców na schwał.

SEJM DZIEWCZĘCY.

Postępowanie Jadzi było tym dziwniejsze, że inne dziewczęta z tejże miejscowości starały się być coraz bardziej postępowe i dlatego biegały bez wstydu za chłopakami jak oparzone: mało im było zabaw na miejscu, wiec wyjeżdżały rowerami na hulanki na całe noce do dziesiątych wsi. Starały się też być coraz to modniejsze i dlatego smarowały sobie buziaki, jak mogły, i nosiły coraz to bardziej kuse sukienki.

Ale nie wszystkie dziewczęta były bez honoru. Bo znalazły się i takie, które coraz częściej zaglądały do Jadzi. Była ich już gromadka. Radziły się jej, przybiegały zwłaszcza wieczorami, czytywały wspólnie z nią dobre, mądre książki; rozmawiały o tym. co robić dla ludzi we wsi i w pobliskim mieście; jak postępować z rodzicami, z rodzeństwem; jak gotować, prać, oprzątać; jak chować dzieci; a wszystko to po to, żeby w ich domach tak było, jak u Jadzi.

- Wiecie co? - zawołała raz na jednym takim wieczorze jedna z dziewczynek - niemcy zabraniają nam teraz zakładać stowarzyszenia młodzieży, lecz my tu, u Jadzi, mamy prawdziwe stowarzyszenie młodzieży!

- Prawdziwy uniwersytet ludowy! - wołała druga. - Bo osoba Jadzi, która nam tu prawi o ideałach, zarazem je wciela na naszych oczach w życie.

- Jadziu, skądżeś ty się wzięła taka?

- Tak! Jak to ona zrobiła, że jest taka?! - pytały wszystkie.

- Widzicie, trzeba chcieć być nie taką, jak wszystkie, lecz wyjątkową. Trzeba mieć odwagę wyróżniać się od innych. Ale wyróżniać się nie przez pychę, lecz przez ofiarną służbę dla drugich.

- Mój Boże, Jadziu! Jaką ty śliczną kiedyś poprowadzisz własną rodzinę, jeżeli teraz z własnymi braćmi tak umiesz sobie radzić?!

- I w skórę pasem prała braciszków w tym czasie, gdy ojciec długo leżał w szpitalu; zwłaszcza jeżeli się spóźniali, albo jeśli próbowali palić i wódkę pić. Cała wieś się oburzała na nią, bo chłopaczyska łazili po ludziach i obgadywali siostrę, jednak ona swoje robiła.

- Ale, Jadziu, nie puścisz nas w trąbę, gdy będziesz miała własne ognisko domowe?

- Musisz i wtedy nas prowadzić!

- Będziemy współżyły i współpracowały z tobą, choć same powychodzimy za mąż!

- Założymy takie stowarzyszenie porządnych rodzin. Niech sobie inne małżeństwa żyją jak bydlęta (teraz taka moda), lecz nasza gromadka będzie gromadką rodzin wyjątkowych: rodzin z postawą ofiarną wobec męża, wobec dzieci, wobec narodu.

- Dziewczynki. Jak też myślicie, ile takich rodzin jest jeszcze w Polsce, co by chciały tak wyjątkowo postępować jak my? Tak wyjątkowo szlachetnie, bez oglądania się na pozostałe.

- Ej! Pewnie takich rodzin jest mało?

- Najwyżej milion takich rodzin będzie, bo ludzie teraz bardzo się popsuli.

- Nawet gdyby było ich tylko milion, to przecież jeżeliby każda taka rodzina nie unikała potomstwa, to z takich rodzin byłoby niezadługo z dziesięć milionów porządnych ludzi. I żeby te rodziny pozakładały swoje sklepy, swoje fabryki, swoje szkoły; żeby pobudowały swoje domy mieszkalne; żeby miały swoje rzemiosło, swój hurtowny handel, swoje stowarzyszenia! Mielibyśmy wtedy pracowitych robotników, dbałych pracodawców, punktualnych rzemieślników, porządnych inżynierów, miłosiernych lekarzy, ofiarnych urzędników, mądrych nauczycieli i świętych księży! Cóż by to za wspaniałą Polskę można z takich rodzin zbudować!

- I żeby wszyscy tacy ludzie trzymali się razem na każdej wsi i w każdym mieście! Wspólnie sobie pomagać, wspólnie się bronić! Wspólnie budować, zakładać, organizować!

- I tak samo żeby wszystkie takie wyjątkowe rodziny w całej Polsce stanowiły jedną gromadę! jedną spółkę!

- O tak! Z porządnych ludzi w Polsce trzeba zrobić jedną "spółdzielnię", bo inaczej resztę porządnych ludzi zjedzą szabrownicy, złodzieje, łajdacy!

- I wówczas za mąż wychodziłybyśmy tylko za chłopców z takich wyjątkowo porządnych rodzin!

- Wtedy przynajmniej byłabym pewna, że w małżeństwie będę szczęśliwa! że nie zginę w rękach łobuza!

KONKURENT Z ANGLII.

Wreszcie przyszedł rok 1945, a z nim koniec hitleryzmu. Wróciło wtedy wielu do domów. Wrócił też "spod Anglików" młody Andrzej Kosa, lotnik. Co było dziwu, gdy jakoś na jesieni gruchnęła wieść, że Jadzia ma narzeczonego. I to właśnie tego lotnika.

- Sąsiedzie, czy to prawda, że u was wkrótce wesele? - pytał Myczka, pisarek, który lubił wszędzie nos wścibić i teraz raniutko w Nowy Rok zajrzał do ojca Jadzi.

- Prawda! Chłopaki moje dorastają, to dziewczyna niech za mąż idzie.

- A czy syna Staśka dajecie na księdza!

Nie "daję go", ale on sam chce, ale to Jadzi zasługa. Staś książki lubi, bez mojej pomocy maturę zrobił. I pobożny. I taki przecież jeszcze smarkul, a na ochotnika gdy do wojska poszedł, dostał krzyż Grunwaldu. Święty, mądry i odważny ksiądz: toż to potęga dla ludu! Takich nam trzeba!

A znów Janek i Kaziek - więcej zdatni do roboty, jak do książki, toteż Kaziek...

- Wiem, wiem! - przerwał Myczka. - Z Kazka dobry stolarz, a z Janka rolnik. Dziwią się wszyscy, jak on, będąc takim młodym, świetnie prowadzi te dwa gospodarstwa, które mu gmina wydzierżawiła. Ale powiedźcie, sąsiedzie, co też to jest za jeden ten, co to się kręci koło waszej Jadzi?

- Ależ idzie z Jadzią! - Tu Piętka jeszcze raz spojrzał w okno.

- To pewnie wracają z balu nocnego, z zakończenia starego roku? - podpytywał Myczka.

- Nie, z kościoła, ze Mszy.

- Ze Mszy? Tak rano! - krzyknął Myczka, bo jego jedno jedyne dziecko, córka, spała, jak zarżnięta po nocnej zabawie.

- Byli oboje na Mszy. Jadzia chodzi rano na pierwszą Mszę, żebym ja i pozostali synowie mogli iść na następną Mszę. W ten sposób co niedziela każdy domownik wysłucha Mszy. Bo to wielka niesprawiedliwość, jak jeden może być na Mszy, drugi zaś nie.

- Jak to? To kawalera ma Jadzia i "Sylwestra" żadnego nie robiliście w domu?!

Patrzcie, wchodzi narzeczony Jadzi. Panie Andrzeju: oto mój sąsiad Myczka, ojciec pięknej panny.

Ciekaw jest, jak pan spędził u nas "Sylwestra"! - witał wchodzącego narzeczonego Piętka.

"SYLWESTER" PO KATOLICKU.

- To pan jest lotnik? - pytał Myczka (nawet nie zauważył, że teraz wszedł Staś).

- Tak, latałem ostatnio z Anglii. Ale pana interesuje wczorajszy "Sylwester"? Otóż tylko do dwunastej w nocy bawiliśmy się. Był "pluton" koleżanek panny Jadzi, no i jej bracia. Co za wesołe towarzystwo!

Na kilka minut przed północą udaliśmy się wszyscy przed obraz Serca Jezusowego. Nasampierw wzbudził każdy akt żalu doskonałego za grzechy. Ja odmówiłem akt żalu na głos. Szło nam młodym o to, żeby z chwilą, gdy uderzy dwunasta i rozpocznie się Nowy Rok, żeby każdy z nas był bez grzechu ciężkiego: by w naszych duszach była Trójca Święta. Bo, jak panu wiadomo, akt żalu doskonałego tak samo gładzi grzechy ciężkie jak spowiedź, tyle, że potem trzeba jak najprędzej być rzeczywiście u spowiedzi. A więc z Trójcą świętą w duszy rozpoczęliśmy rok 1946 - ja, panna Jadzia, jej bracia, te dziewczęta, no i pan Piętka: cała rodzina.

- I o to samo będziemy się starali przez cały rok - dorzucił Staś. - Każda rodzina polska przez cały rok z Trójcą Świętą w duszy: to program zdrowej części narodu na rok 1946.

- Teraz rano panna Jadzia, jej bracia i koleżanki, tudzież ja - byliśmy u spowiedzi i u Komunii świętej w intencji lepszej doli naszej Ojczyzny.

- Panie Myczka - wołał Staś - nasz zwyczaj z dzisiejszej nocy sylwestrowej będzie niedługo zwyczajem narodu polskiego na całej kuli ziemskiej!

NA PIASKACH SACHARY.

- Mój panie Myczka - rozmawiał lotnik - ciekawi pana, co pana i pańską córkę czeka w tym roku, co czeka Polskę?

- Oczywiście, ale któż to może wiedzieć!

- To zależy od szczęścia. "Lepszy łyk szczęścia niż funt rozumu": mówi przysłowie. A szczęście daje Bóg. Otóż aby Bóg szczęścił, trzeba jednej rzeczy przede wszystkim: trzeba być" dzieckiem Boga. Tego zaś człowieka uważa Bóg za swe dziecko, kto od czasu ostatniej spowiedzi nie ma grzechu ciężkiego. Taki człowiek ma w duszy łaskę uświęcającą: ma w duszy Trójcę Świętą.

Wszystko co taki człowiek myśli, czyni i cierpi, zasługuje na niebo. Wszystko to więc ma wartość wieczną. Tylko więc takiemu człowiekowi opłaci się cierpieć, mozolić się, ginąć.

Pamiętam "Sylwestra" w roku 1942. Nasze wojska stały wtedy na pustyni w Afryce. Noce są tam zimne. Zbliżała się północ. Otuleni w futra leżeliśmy koło samolotów. Rozmowa nie szła. Milczenie przerwał porucznik Kokot (zginął potem nad Montecassino): "Tam - mówił - na północy leży nasza Ojczyzna skuta przez wroga. Mimo to jednak, ileż szczęścia zesłałby Bóg na nasz naród, gdyby tam dziś i przez cały rok każdy Polak był w każdej chwili w stanie łaski uświęcającej: i ci Polacy, co są w obozach; i ci, co są w więzieniach; i ci, co są na zesłaniu; i ci, co teraz są rozstrzeliwani; i ci, co teraz idą do ataku; i ci, co teraz konają; i ci, co rządzą; i ci, co wykonują szarą pracę! Chłopcy - ciągnął Kokot - ileż zasług na niebo, ileż błogosławieństwa Bożego traci co chwilę nasz naród tylko dlatego, że nie każdy Polak, który cierpi, który pracuje, który umiera - jest zarazem w stanie łaski! Ileż więc błogosławieństwa Bożego odbiera Polsce ten Polak, który nie ma w duszy Trójcy Świętej: który Boga ciężko obraża! Tak, koledzy podchorążowie - kończył Kokot - minimalny poziom patriotyzmu, to służba dla narodu, ale służba czyniona w stanie łaski. Taka tylko służba dla Polski będzie (miała wartość przez całą wieczność". A czyż nie jest najpiękniej, gdy wszystko, co czynimy dla Ojczyzny, ma taką wartość, że będzie miało znaczenie i za miliony lat!

O NAJWIĘKSZĄ ILOŚĆ SZCZĘŚCIA.

- Czy wszyscy żołnierze byli tam tacy jak pan? - dopytywał Myczka.

- Zdarzali się i inni. Byli i tacy, co tu zostawili żony, a tam brali jakiś psi ślub, bo mieli "drugie żony".

- To pan uznaje tylko ślub kościelny?

- Panie Myczka, powiem panu jedno. Może nie rozumiałbym tak mocno, co znaczy ślub kościelny, gdybym nie był lotnikiem. Otóż my lotnicy wielką wagę przypisujemy szczęściu. Dobra technika i szczęście, to dla nas wszystko. A któż może dać szczęścia więcej niż Bóg, i to na całe życie; na cale życie dla mnie, dla mej przyszłej żony, dla mych przyszłych dzieci? Dlatego wezmę ślub wobec Boga, przed Najśw. Sakramentem, w świątyni. Dlatego przed ślubem przyjmę Komunię świętą - ja i moja przyszła małżonka. Dlatego ja i panna Jadzia weźmiemy ślub nie tylko w kościele, ale podczas Mszy Świętej, bo chcemy, żeby sam Jezus Chrystus ofiarował się na ołtarzu Ojcu Niebieskiemu za nasze przyszłe małżeńskie szczęście.

Rozumie pan, panie Myczka: o szczęście nam chodzi. O największe szczęście. Dlatego w kościele.

- O szczęście chodzi dla całego naszego domu na cały rok 1946 - dodał stary Piętka, - dlatego nie tylko ślub moje dzieci będą brały w kościele, ale każdy z domowników cały ten rok chce mieć w duszy Trójcę Świętą. Bo czy jest większa potęga, niż rodzina złączona z Bogiem?! Niż naród połączony z Bogiem?!

Na ile w tym roku nasz naród zwiąże się z Bogiem, na tyle w roku 1946 będzie szczęśliwa Polska.