Co myślicie o Chrystusie?

Postawiłem sobie pytanie, jakie Jezus zadał faryzeuszom (Mt 22,42): "Co myślicie o Chrystusie?"

Wiedziałem, co usiłowałem o Nim myśleć przez wiele lat, ale ten przyziemny pogląd na Niego wydał mi się teraz niemożliwy. Znowu zbadałem Jego nadzwyczajne życie. Jakież były jawne fakty? Urodzony w żłobie; niskiego pochodzenia; przebywał przez trzydzieści lat nie już w podbitym kraju, ale w Galilei, nieznacznej prowincji tego kraju, i w jednej z najbardziej zapadłych i najmniej szanowanych wioszczyn tej prowincji - Nazarecie; mówił nie jednym z wielkich języków świata ówczesnego, greką lub łaciną, ale dialektem aramejskim; uprawiał niski zawód cieśli, nie pozostawił po sobie żadnej pamiątki, ani co do osobistego wyglądu, ani poglądów, dotyczących nauki, historii, sztuki, literatury, czy filozofii: całe Swoje życie złączył z prostym, błędnym niewykształconym ludem: nie posiadał ani nie pragnął bogactwa: zdobywał sobie zwolenników bez żadnych ziemskich darów; nie miał wpływowych przyjaciół w kołach rządu rzymskiego, ani wśród starozakonnego kapłaństwa: Swych uczniów i przyszłych Apostołów miał spośród niskich rybaków, nie założył żadnej filozoficznej szkoły i żył tylko trzy lata życiem publicznym; ostatecznie, nie osiągnąwszy średniego wieku, umarł haniebną śmiercią na krzyżu, pomiędzy dwoma złoczyńcami, a grób i nawet prześcieradła na pochowanie zawdzięczał hojności obcego! Czy można było w takich warunkach przemienić świat? A jednak, pomimo tych pozornie nieprzebytych przeszkód na drodze powodzenia, Jezus z Nazaretu oddziałał na ludzką myśl, ludzki charakter, ludzkie ideały i ludzką historię głębiej, niż wszyscy ludzie razem wzięci, zdobył pełną czci miłość niezliczonych milionów i był czczony jako Syn Boży przez dziewiętnaście wieków!

A nie stało się to przypadkiem, ale było zamierzone. Przebywając bowiem jeszcze na ziemi, głosił On, że jest Synem Bożym i przepowiadał: "Gdy będę podniesiony, pociągnę wszystkich ludzi do Siebie". I to On i tylko On jeden sprawił przez wszystkie wieki; we wszystkich krajach i pośród niezliczonych miriad ludzi. Jego życie i śmierć stanowią punkt zwrotny w historii świata, której On jest centralną postacią.

Słusznie powiedział Lamartine, że grób Chrystusa jest grobem starego świata, a kolebką nowego. Co więcej, prąd duchowej energii, jaki wyszedł od Niego nigdy się nie wyczerpał. Nawet Straus twierdzi: "Chrystus i chrześcijaństwo przedstawiają najwyższy ideał moralny, jakiego świat nigdy osiągnąć nie może.". Renan oświadcza: "Jezusa nic nie przewyższy. Religia Jego wiecznie będzie młoda. Wszystkie wieki świadczyć będą, że wśród synów ludzkich nie urodził się większy od Jezusa. Jezus jest niedościgły. Chwała Jego pozostanie nienaruszona. W Nim skupiło się wszystko, co w naszej naturze jest dobre i wzniosłe. Każdy z nas zawdzięcza Jezusowi wszystko, co w nim najlepsze. Jezus jest niewyczerpanym źródłem odrodzenia moralnego dla ludzkości. Nic nigdy nie przewyższy Kazania na Górze. Jego dziełem jest naprawdę założenie prawdziwej religii. Moralność? Ewangelii... jest najpiękniejszym kodeksem doskonałego życia, jaki kiedykolwiek ułożyli moraliści. Mówi on również o Chrystusie jako o "wzniosłej osobie, która dotąd przewodzi ustawicznie przeznaczeniu świata" ("Vie de Jezus").

Wielu porównywało Chrystusa, jako nauczyciela moralności z innymi moralistami, takimi, jak filozofowie stoiccy. Jezus jednak był nie tylko nieskończenie czymś więcej, niż nauczycielem moralności, ale, nawet jako taki, przedstawiał On całkowicie inny punkt widzenia. Celem stoików było utrzymane się w dobrej postawie w godzinach przeciwności i znoszenie bez wzdragania się ciosów losu. Siła jednakże, w ten sposób nabyta, nie miała być użyta na korzyść słabych czy cierpiących. Niewolnicy, biedni, wyrzutki społeczeństwa, nie byli przedmiotem ich starań. Chrystus zaś przeciwnie, oznajmiał, że Jego posłannictwem jest głównie "szukać i ratować to, co zginęło", oraz "służyć a nie być obsługiwanym"; "Kto jest największy między wami, ten będzie waszym sługą". Tu rzeczywiście mamy coś jedynego w historii. Jezus nie żąda od świata żadnych czasowych korzyści. Wie mógł on Mu nic dać. To On miał coś do dana. Co mianowicie? życie Swoje, "okup za wielu!" Jest coś nadludzkiego w tej całkowitej niezależności od świata i w spokojnym twierdzeniu, że dar Jego życia będzie takim okupem, raz, że gdy będzie podwyższony na Krzyżu, to pociągnie do Siebie wszystkich ludzi.

Nie okazuje On najmniejszych wątpliwości, że jest zdolny wypełnić te słowa. Czytając je, odnosimy wrażenie, że słuchamy kogoś, kto nie jest z naszej planety. Widzieliśmy już, że Chrystus często używa wyrażenia "przyszedłem uczynić to, albo wypełnić tamto. A w, tych słowach "przyszedłem" jest coś, co budzi grozę. Bo jeśli On przyszedł, to dlaczego przyszedł? Skąd i w jakim celu? Jak zamierza On ocalić to, co zgubione, za kogo w okupie chce oddać Swoje życie?

Metoda Jego jest zarazem prosta i wzniosła. Zakłada królestwo. Nie bezosobowe, symboliczną władzę, ale królestwo żywe i osobowe. Na czele tego królestwa stawia Siebie Samego. Jest jego ideałem i Panem, "Drogą, Prawdą i życiem". Jego wyznawcy mają iść za Nim. "Ja jestem drzwiami - mówi - Kto wchodzi przeze Mnie, będzie zbawiony".

Świadectwem więc chrześcijaństwa jest lojalność dla osoby Chrystusa. Przed udzieleniem władzy Piotrowi, zapytuje go: "Czy Mnie miłujesz". Jest zatem oczywiste, że Królestwo Chrystusa jest nie z tego świata. Spoczywa ono nie na wielkości, ale na pokorze, nie na mądrości mężów, ale na dziecięcej wierze; potęga jego leży nie w sile, ale w słabości; nie w zwierzchnictwie, ale w służeniu; nie w surowość, ale w miłowaniu. Król jego zdobywa sobie poddanych miłością dla nich. Ziemscy królowie przelewają krew innych dla zdobycia i utrzymania swych tronów, Chrystus przelewa własną.

Wielki uczony historyk, profesor Harnack z uniwersytetu berlińskiego, choć radykalny wolnomyśliciel, używa w odniesieniu do Chrystusa następujących zdań: "Promień z jego światła przekształca człowieka wewnętrznie". Ewangelii Jego nic nie zastąpi". "żył On i oddychał z doskonałym spokojem w religii, którą sam stworzył w całej jej istocie". "Myślał On i czuł się w stałym stosunku z Bogiem". "W pogodzie i wolności duszy nie może się z Nim porównać żaden prorok". "Nauka Jego nie straciła nic na świeżości w ciągu stuleci". "Pojawienie się Chrystusa jest i pozostanie jedynym fundamentem wszelkiej moralnej cywilizacji". A hołdy te składa Chrystusowi ten, który Go uważa tylko za człowieka! Co więc powinni o Nim myśleć ci, co Go uważają za Boga?

Inne wielkie umysły, od których trudno by się nawet spodziewać takiego świadectwa, wyraziły jeszcze większy podziw dla Założyciela chrześcijaństwa.

Godny uwagi hołd złożył racjonalistyczny historyk, Lecky. W jego "Historii Europejskiej Moralności" czytamy: "Ideał stoicki mógł się stać co najwyżej wzorem do naśladowania, ale podziw, jaki budził, nie mógł nigdy zmienić się w oddanie. Dopiero chrześcijaństwo dało światu idealny charakter, który, poprzez wszystkie zmiany osiemnastu stuleci, wzbudził w sercach ludzkich namiętną miłość, wykazał swoją zdolność oddziaływania na wszystkie wieki, narodowości, temperamenty i okoliczności; był nie tylko wzorem najwyższej cnoty, ale i najsilniejszą podnietą do jej praktykowani. Wywarł on tak głęboki wpływ, że słusznie można powiedzieć, iż zwykłe wspomnienie o trzech krótkich latach czynnego życia więcej zrobiło dla odrodzenia i zmiękczenia ludzkiego rodzaju, niż wszystkie roztrząsania filozofów i wszystkie nawoływania moralistów".

Otóż, o jakiej innej osobie od początku świata były wypowiedziane, albo napisane podobne słowa? Czy kto inny mógł stawiać takie żądania? Czy by mu je uznano? Kto inny w ciągu biegu historii usprawiedliwił taki język, poza Nim, który zdobył i utrzymał przez tysiąc dziewięćset lat miłość i cześć niezliczonych milionów, nie jako święty, albo nauczyciel, ale jako prawdziwy Bóg? A i to nie od prostych i niewykształconych tylko ale od niezliczonych rodzajów najwyższej umysłowej zdolności człowieka - którzy przyjęli Objawienie chrześcijańskie z pokorą małych dzieci...

Ale nie tylko słowa, które powiedziano i napisano o Chrystusie są jedyne. Jego własne słowa o Sobie nie mają w historii odpowiednika. Wyłączając obłęd, kto, będący tylko człowiekiem, mógł wyrzec takie zdania: "Jam jest Droga, Prawda i życie. żaden człowiek nie może przyjść do Ojca, jak tylko przeze Mnie". "Ten, kto Mnie widział, widział Ojca". "Ja i Ojciec jedno jesteśmy". "Kto wierzy we Mnie, nie zginie, ale będzie miał żywot wieczny". "Jam jest światłość świata". "Przedtem, nim Abraham się stał, Jam jest". "Jam jest chleb żywota. Kto do Mnie przychodzi, nigdy nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy, nigdy nie będzie pragnął". "Jam jest chleb żywy, który z nieba zstąpił. Kto pożywa tego chleba, będzie żył na wieki. A chleb, który ja daję, jest moim ciałem, które oddam za życie świata. Gdyby Bóg był waszym Ojcem miłowalibyście Mnie, bo... przyszedłem od Boga". Pewnemu człowiekowi, którego uleczył, Jezus powiedział: "Czy wierzysz w Syna Bożego?" Na to uleczony odpowiedział: "Kto On jest, Panie, żebym mógł uwierzyć w Niego?" A Jezus rzekł mu: "Widziałeś Go, jest to Ten, który z tobą mówi". "Jam jest żywot i zmartwychwstanie. Kto uwierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie, a kto żyje i wierzy we Mnie, ten nigdy nie umrze". "Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was ochłodzę. Weźcie Moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, żem jest cichy i serca pokornego, a znajdziecie odpoczynek dla dusz waszych". "A teraz, Ojcze, uwielbij Mnie wraz z Tobą Samym chwałą, którą miałem z Tobą przed początkiem świata". Kto tak mówi, ten jest z pewnością albo obłąkany, albo świadomym oszustem, albo Bogiem.

Obłąkania czy oszustwa nie można zarzucić Jezusowi. Za Swego życia był On wciąż poddany najściślejszemu i najbardziej wrogiemu badaniu. Skryby i faryzeusze czatowali, bez przerwy, żeby odkryć coś takiego w Jego postępowaniu, za co by Go mogli potępić Wszystkie jednak te wysiłki były daremne. Niezawodnie naglili oni Judasza, żeby im wskazał jaki grzech lub słabość Chrystusa, którą by dało się użyć przeciw Niemu. Ale Judasz nie mógł tego zrobić i jego rozpacz pochodziła ze zrozumienia, że "zdradził krew niewinną". Sam Jezus stawia swoim przeciwnikom pytanie: "Kto z was dowiedzie na Mnie grzechu". Jedynym oskarżeniem, jakie wrogowie przeciw Niemu przytoczyli, był zarzut bluźnierstwa, mianowicie fakt, że nazywał się Synem Bożym.

Co więc możemy powiedzieć o tej jedynej i doskonałej osobie? Czy historia jej może być legendą? Jeśli tak, to kto na świecie mógł wymyślić taki charakter, tak nieskazitelny, tak harmonijny, tak nadludzki? Kto mógł być autorem owych cudownych słów, które przekształciły świat, jeśli nie Jezus? Czy nieświadomi rybacy galilejscy mogli osiągnąć tak szczytną doskonałość? Lecz, jeśli nie oni, to kto był tym nieznanym geniuszem, który wymyślił to bezprzykładne życie i ogłosił tak po wsze czasy niezrównane słowa? Dlaczego nie mamy żadnego wspomnienia o autorze tego nieśmiertelnego opowiadania? Dzieje się tak dlatego, że nie ma takiego autora, poza Jezusem Chrystusem. Łatwiej i rozsądniej jest wierzyć, że Jezus żył i mówił tak, jak jest opisane w Ewangelii, niż mniemać, że portret Męża Boleści, który w ciągu dwóch tysiącleci wpłynął na uczucia ludzkości mocniej, niż cokolwiek innego, został stworzona przez prostych rybaków, lub jakiegoś nieznanego autora. Pięknie powiedział Chaning: "Gdy mi się udaje uniknąć stępiającej własności zwyczaju i jestem w stanie pojąć pełne znaczenie takich ustępów, jak: "Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a Ja was ochłodzę", "Kto Mnie wyzna przed ludźmi i Ja go wyznam przed Ojcem w niebie", "Przyszedłem szukać i zbawić, co było zginęło", ... to czuję, że słyszę istotę, jaka ani przedtem, ni potem nie mówiła ludzkim językiem. Przeraża mnie świadomość wielkości, jaką wyrażają te proste słowa. Gdy zaś łączę tę wielkość z dowodami cudów Chrystusa, wówczas zmuszony jestem wołać razem z setnikiem: "Zaiste, ten jest Synem Bożym".

Rozważając te sprawy i ja również przyjąłem za swoje słowa setnika. Uczułem, że trudniej jest uwierzyć w to, że tak jedyny charakter jak Jezus, był zwykłym człowiekiem, niż w to, że był On Wcielonym Bogiem. Ale nawet w tym wypadku obawiałem się, że pozostaną mi trudności takie, jak Dziewicze Narodzenie, Jego cuda i natura Jego wcielenia. Skoro jednak już raz przyjąłem, że Jezus jest Synem Bożym, wówczas wszystkie te trudności zniknęły. Zapytałem samego siebie: jeśli Bóg pragnął, jak to głosił Jezus, objawić się człowiekowi i naprawdę zesłał na ziemię Swego Syna Jednorodzonego, żeby nauczył i odkupił rodzaj ludzki, to czy nie jest rozsądne przypuszczenie, że przybycie na tę planetę Boskości w postaci ludzkiej powinno stanowić wydarzenie spoza naturalnego porządku rzeczy, - innymi słowy, powinno być cudowne? Czy nie byłoby dziwne, gdyby takie zdumiewające zjawisko było pozbawione charakteru nadprzyrodzonego? W jaki inny sposób mogło się urzeczywistnić złączenie boskości z człowieczeństwem w jednej osobie, niż to jest opisane w Ewangelii? Urodzenie z dwojga ludzkich rodziców byłoby nie do przyjęcia. Przyjąwszy tylko fakt Wcielenia, nadprzyrodzone urodzenie Chrystusa staje się rzeczą, zrozumiałą samą przez się, a wzruszająca historia Zwiastowania i zadziwiający Magnificat Najświętszej Panny wydaje się doskonale harmonijny z nadejściem Boskości. Równie naturalne i prawdopodobne, po przyjściu Syna Bożego, są Jego cuda, głównie dzieła uzdrowienia, z których każdy dokonany został z prostotą i naturalnością z jaką się oddycha, a których celem było zwrócenie uwagi i zdobycie przychylności sceptycznego i niedbałego świata. Ostateczny, wieńczący cud - Zmartwychwstanie - był logicznym i koniecznym dopełnieniem Jego posłannictwa.

Przekonałem się zatem, że Jezus był naprawdę Wcielonym Bogiem.