Ileż to razy doszło do uszu naszych zrezygnowane albo i zrozpaczone słowo: nie mogę, nie mogę, nie podołam, brak mi sił.
Oczywiście w dziedzinie fizycznej mamy siły ograniczone i próżno by ktoś silił się podnieść ręką ciężar kilkutonowy.
Ale i w dziedzinie moralnej ta sama skarga nieraz daje się słyszeć. Nie mogę wyzbyć się tej wady, nie mam sił, by zdobyć się na tę czynność cnoty. To przechodzi moje siły.
Czy rzeczywiście i wtedy nie możemy?
Św. Paweł przecież wyraźnie głosi: "Wszystko mogę"!... Ale bo też na tym nie urywa, lecz dodaje "w Tym, Który mnie umacnia". Tylko "beze mnie" - mówi sam Pan Jezus - "nic uczynić nie możecie".
Dlaczego?
Bo jeżeli Pan Bóg czegoś od nas żąda, to na pewno nie poskąpi siły do wykonania Jego Woli, bylebyśmy tylko ze swej strony nie zaniedbali tego co od nas zawisło.
Trzeba łaski Bożej, by czynić dobrze, ale dusza z całą pewnością może tę łaskę zdobyć sobie modlitwą.
Mamy taki łatwy i pewny sposób, by mieć wszystko. Mamy Pośredniczkę łask wszelkich. Trzeba tylko byśmy i my naprawdę chcieli i dlatego coraz mniej od Niej stronili, coraz serdeczniej Ją kochali i w pokusach, trudnościach, przeciwnościach, uznając Jej potęgę, Jej Wszechpośrednictwo u Boga, z całym zaufaniem do Niej się uciekali.
Wtedy i my będziemy móc wszystko, ale w Tym, Który nas umacnia przez Niepokalaną.
Oto poniżej głos jednej z wielu dusz, że wszystko można przez Niepokalaną.
Będąc od młodych lat na państwowej posadzie i znajdując się wśród złego towarzystwa, zapomniałem o rodzinnym, dobrym wychowaniu i stawałem się z dnia na dzień coraz gorszym. Taki tryb życia doprowadził mnie do zupełnego zepsucia moralnego a w dodatku oddałem się pijaństwu. Po pewnym czasie zmieniłem otoczenie i starałem się rozpocząć inne życie, lecz i tu nie zaznałem spokoju. Przez czas ten chodziłem do św. Spowiedzi I na nabożeństwa, ale bardzo rzadko i to tak od zwyczaju. W kilka lat potem za namową zaprenumerowałem "Rycerza Niepokalanej", którego czytałem prawie że bezmyślnie, a nawet nieraz zalegałem z zapłatą, mimo że na inne wydatki mniej potrzebne, a często nawet zbytkowne i grzeszne, starczyło mi. Tak żyjąc, znalazłem się na dnie ruiny moralnej i mimo głosu sumienia nie wracałem z tej drogi.
W kilka lat później spotkało mnie ogromne w skutkach i następstwach nieszczęście życiowe a z nim niedostatek, nędza i Miski byłem pozbawienia posady. Te nieszczęścia zupełnie odebrały mi wszelką chęć do życia. Przychodziły chwile, w których życie moje na włosku wisiało, a mną miotała burza rozpaczy i myśli samobójcza.
Będąc w tak opłakanym stanie, zupełnie opuszczony przez ludzi, przez nich wyszydzany i obrzucany błotem słów ludzkich, siedząc w mieszkaniu przeglądałem stare miesięczniki "Rycerza" i jak gdyby nowe życie zaczęło się we mnie budzić. Nie straciwszy zupełnie tego dobrego, czego mnie nauczyła matka, czytając "Rycerza Niepokalanej", a w szczególności podziękowania, pomyślałem, że i ja mogę jeszcze prosić Najświętszą Maryję Pannę, która nikim nie gardzi. Może jeszcze dostąpię łaski nawrócenia i oddalenia ode mnie nieszczęść życiowych. Postanowiłem uczęszczać na majowe nabożeństwa i odmawiać nowennę do św. Teresy od Dz. Jezus.
Po pewnym czasie uczułem błogi spokój i począłem nowe życie, a tę łaskę postanowiłem publicznie ogłosić.
I tak nie zawiodłem się w pokładanej ufności, bo oto Najśw. Maryja Panna i św. Teresa wróciły mi spokój ducha, zdrowie oraz zmniejszenie krzyżyków życiowych.