Co może wspólna modlitwa do Najśw. Maryi Panny

Dnia 2 maja br. w kościele OO. Franciszkanów w Kaliszu zauważył rano brat Atanazy Janusz, franciszkanin, iż jakaś świętokradzka ręka ogołociła z wotów trzy ołtarze, a mianowicie: ołtarz Matki Boskiej Różańcowej, Przem. Pańskiego i Pocieszenia Matki Najśw.

Jeszcze tego samego dnia kaznodzieja zaraz po nauce majowej podzielił się smutną wiadomością z czcicielami NMP, prosząc ich, aby w celu znalezienia wotów i świętokradcy ofiarowali wszyscy majowe nabożeństwo w dniu następnym, a NMP, która w ołtarzu wielkim już przeszło trzy wieki słynie z cudów i dlatego nazwaną jest Matką Boską Pocieszenia, na pewno i nas wielce zasmuconych pocieszy.

Już upłynęło pięć dni od tego smutnego. zdarzenia, a policja pomimo bardzo gorliwych starań nie weszła nawet na trop świętokradcy.

Lecz niejaki Kowalski, brązownik, zam. przy ul. Łódzkiej w Kaliszu d. 6 maja opuszcza rano swoją pracownię i udaje się na nowy rynek, na którym stanowczo spodziewa się znaleźć złodzieja.

Mimo to, iż roiło się tam od ludzi, bo był to dzień targowy, wtorek, jednak już z daleka spostrzegł dwóch młodzieńców bardzo podejrzanych. Wkrótce znalazł posterunkowego, ale stracił ich z oczu.

Na drugi jednak dzień tj. 7 maja ten sam brązownik wyszedł rano do miasta w tym jedynie celu, że na pewno znajdzie złodzieja i wota skradzione.

Ponieważ w pobliżu kościoła św. Mikołaja przy ul. Kanonickiej zobaczył wchodzących do sklepu Dawidowicza, jubilera, tych samych dwóch młodzieńców, którzy dnia poprzedniego zniknęli mu z oczu na rynku, przeto poprosił posterunkowego Filipiaka, aby ich aresztował za kradzież wotów.

Jeden z nich, Zygmunt Friedrich, 19 letni młodzieniec, zaraz się przyznał policjantowi, iż sam skradł wota w kościele franciszkańskim, a jego towarzysz Szymański pomagał mu tylko w sprzedaży tychże.

Godnym uwagi jest jeszcze i to, iż świętokradca dokładnie pamiętał adresy tych wszystkich, którym sprzeda! wota, i dlatego wszystkie im odebrano.

Radość Kaliszan była tak wielka z powodu schwytania świętokradcy i odzyskania wszystkich wotów, iż niepodobna jej opisać.

Wszyscy dziękowali również i za to N. Maryi Pannie, iż wybrała swego pobożnego czciciela w celu pocieszenia ich w tak głębokim smutku.

Ponieważ niżej podpisany jako przełożony kaliskiego klasztoru był naocznym świadkiem opisanego zdarzenia i słyszał z ust p. Kowalskiego zeznanie; przeto w celu podziękowania N. Maryi Pannie za wysłuchanie próśb, czuję się w obowiązku podać do publicznej wiadomości powyższe zdarzenie.

O. Maurycy Madzurek,
gwardian OO. Franciszkanów