(Z powodu Błogosławieństwa J.E. Ks. Biskupa Bandurskiego)
Wielki nasz poeta, chluba narodu polskiego, Adam Mickiewicz, był gorącym czcicielem Matki Bożej. Od lat dziecięcych, gdy cudem od utonięcia ocalał, aż po ostatnie chwile życia, gdy tak rzewne słowa Matki Najśw. kreślił, snuł się w życiu Wieszcza naszego nieprzerwany wieniec hołdów dla Maryi, które świadczyły, jak głęboko w sercu był do Niej nabożny. Opisywać wszystkiego w szczupłym artykuliku - nie sposób: trzeba by grube popisać o tym dzieła. Ja tylko jeden z hołdów Mickiewicza dla Matki Najświętszej przedłożę: ten, o którym wspomina w błogosławieństwie swym J[ego] Ekscelencja Ks[iądz] Biskup Wł[adysław] Bandurski, a znajdziemy go w III części poematu Mickiewicza, zatytułowanego "Dziady" (od obrzędów, pozostałych na Litwie z czasów pogańskich jeszcze, a polegających na rzekomym obcowaniu ze zmarłymi ludźmi, więc "dziadami").
Arcydzieło to tworzył poeta w Dreźnie, tuż po upadku listopadowego powstania, więc 1832 roku. Rozpoczyna od sceny we więzieniu rosyjskim, w którym zamknięta polska młodzież o strasznych okrucieństwach moskali opowiada i opowiadań słucha. Rozgoryczenie znać wielkie; a dochodzi ono do niedozwolonego napięcia, gdy jeden z więźniów Jankowski posuwa się do bluźnierstw na Jezusa i Maryję,
"Mówcie, jeśli wola czyja
Jezus Maryja!
Nim uwierzę, że nam sprzyja
Jezus Maryja!
Niech wprzód łotrów powybija
Jezus Maryja!"
itd.
Nie dokończył wszakże rozhukanej, bluźnierczej śpiewki: przerwał mu ją surowo Konrad (tak nazwał samego siebie Mickiewicz):
"Słuchaj ty! Tych mi imion przy kielichu wara!
Dawno nie wiem, gdzie moja podziała się wiara,
Nie mieszam się do wszystkich świętych z litanii,
Lecz nie dozwolę bluźnić imienia Maryi!".
Tak odważne wystąpienie młodzieńca, który, jako widzimy stracił wiarę i wszystko, co wyniósł z rodzicielskiego domu, a tylko miłość dla Matki Najświętszej zachował, ujęło pilnującego młodocianych więźniów kaprala, który, choć w rosyjskiej służbie, był jednak Polakiem. Z uznaniem tedy i zachętą zwrócił się do Konrada (Mickiewicza):
Dobrze, że panu jedno to zostało imię.
Choć szuler zgrany wszystko wyrzuci z kalety,
Nie zgrał się, póki jedną ma sztukę monety;
Znajdzie ją w dzień szczęśliwy; więc z kalety wyjmie,
Więc da w handel, na procent Bóg pobłogosławi
i większy skarb przed śmiercią, niźli miał, zostawi.
To Imię panie nie żart!
Mianowicie imię Maryi. I opowiada kapral ten, żołnierz stary, sposobem rubasznym, jak to cześć Matki Bożej ocaliła go od śmierci, gdy walczył pod Napoleonem wraz z Francuzami przeciwko Hiszpanom.
Nasz Mickiewicz o Matce Bożej pisać lubiał. W tym samym poemacie znachodzimy jeszcze dwa miejsca, w których wieszcz wspomina o Niepokalanej Dziewicy. Już nie tak obszernie, ale z większym jeszcze uczuciem i mocą. Omówimy je może przy innej sposobności.
Gdy Maryja jest Matką naszą, miarkujmyż, jak nas miłować musi.
Św. Alfons Liguori