Wiele, bo wiele opowiada się o nadzwyczajnej wiedzy buddyjskich kapłanów; niechże więc i "Rycerz" coś z niej zamieści. Podana niżej rozmowa z kapłanem Buddy przydarzyła się Ks. J. Wasilewskiemu i on sam tak ją w dziełku pt. "W szponach Antychrysta" podaje:
- Czy wy wierzycie w osobowego Boga? - pytam go.
- Nie! - odparł. - My wierzymy w "Wieczny Zakon", który istnieje sam z siebie, ożywia wszystko i kieruje wszystkim. Wszystko, co się stało, bez niego się nie stało.
- Czy ten "Wieczny Zakon" jest siłą ślepą czy rozumną? - zapytałem.
- Jest siłą rozumną - odparł.
- Czy ten "Zakon" świadomy jest tego, co się dzieje?
- Tak.
- W takim razie ten wasz "Wieczny Zakon" jest Bogiem. Wy nazywacie go "Zakonem", my nazywamy Bogiem.
- "Zakon" ten - odparł - jest niepojęty i dlatego nic o nim pewnego powiedzieć nie możemy.
- To prawda - powiedziałem - braknie wam objawienia Bożego. "Wieczny Zakon" wam się jeszcze nie objawił.
Widząc, że w ręku ma paciorki, mające wygląd naszego różańca, pytam go:
- Co to są za paciorki?
- My liczymy na nich modlitwy - odparł.
- Do kogóż się wy modlicie, jeżeli w Boga osobowego nie wierzycie? - zapytałem.
- To też my do nikogo się nie modlimy. Modlitwa nasza - to chęć nasza. My powtarzamy jakieś życzenie nasze wiele, wiele razy i łączymy je z duchami innych ludzi, którzy nas otaczają w świecie widomym lub niewidomym. Kiedy nasza chęć spotka się z takimiż ich chęciami, wtedy staje się to, czego chcemy, na mocy "Wiecznego Zakonu".
- A skąd to wiadomo - zapytałem.
- Tak trzeba wierzyć - odparł.
- Czy człowiek ma duszę? - zapytałem przy sposobności.
- Naturalnie, ma - odparł. - Dusza ludzka - to nasz rozum i wola. Ona wiecznie żyje. Ona musi się łączyć z "Wiecznym Zakonem". "Wieczny Zakon" jest dobrem bezwzględnym. Dusza się z nim łączy zupełnie oczyszczona. W tym celu przechodzi ona cały szereg istnień ludzkich, a nawet zwierzęcych. Dusze oczyszczone mogą się odradzać w wielkich i świętych ludziach. Dzięki temu Budda odradza się i odradza się wiele razy.
- A skąd to wiadomo? - zapytałem.
- Tak trzeba wierzyć! - odparł.
- Jeżeli ja mam rozum powiedziałem - w takim razie wiara moja powinna być rozumną, tj. mieć podstawy do wierzenia. U was tych podstaw wcale nie ma. Ludzie zazwyczaj nie pamiętają waszych poprzednich istnień, chyba ci; którzy mają chorobliwą wyobraźnię, albo swoje mrzonki opierają na zapomnianych lub dobrze nieuświadomionych snach. I nie tylko pojedyncze osoby nie pamiętają, ale za wyjątkiem was. którzy właściwie też nic z poprzedniego istnienia waszego nie przypominacie sobie, cała ludzkość po przez wszystkie wieki innego była o tym zdania; nie w reinkarnacje wierzyła, lecz w zwykłą chrześcijańską nieśmiertelność duszy. Zresztą droga reinkarnacji nie koniecznie prowadzi duszę do oczyszczenia. Skąd wiadomo, że w następnych istnieniach swoich dusza grzeszna będzie coraz lepszą? Ja np. myślę, że ona będzie coraz gorszą.
- Trzeba wierzyć, że będzie lepszą odparł znowu, nie mając żadnego argumentu.
Wieczorem 21 września pożegnałem buddystę; unosząc jeszcze raz z sobą przekonanie," że tylko katolicyzm daje na wszystkie zagadnienia jasną odpowiedź i rozumne podstawy do wierzenia we wszystkie swoje tajemnice. Dotąd przypominam sosie owego kapłana i mnicha buddyjskiego, który na wszystkie ważniejsze zagadnienia mimo swojej wiedzy i wykształcenia miał jedną odpowiedź: "Tak trzeba wierzyć!" Biedny człowiek nie zdaje sobie sprawy, na jakie manowce i rozdroża ducha może sprowadzić ślepa naturalna wiara.
Nie masz ani na ziemi ani w niebie żadnej istoty, któraby -mogła otrzymać dla nas biednych grzeszników tyle łask, ile ta najmiłościwsza Obronicielka: chce bowiem Pan Bóg uczcić Ją przez to, nie tylko jako Swoją Najulubieńszą Służebnicę, lecz oraz jako i prawdziwą Matkę.
Św. Alfons Liguori