Jak często w nocnej i wielkiej ciszy,
Gdy myśl gdzieś w smutne wspomnienia[bieży,
Gdy ucho skargę wynurzeń słyszy-
I zegar północ wydzwania z wieży...
Widzę Go w szacie przeczysto świętej
W cud - aureoli promieniejącej
Jak pod Swym krzyżem idzie wciąż zgięty
I cały potem ociekający;
Widzę Go blisko - jakby na jawie
I łzami Jego cała się dławię...
Bolą na głowie Jego mnie ciernie,
Krwi strumień spływa do mojej rany
I cierpię razem z Nim tak niezmiernie,
Że tak okrutnie był biczowany. -
Przez Twoją mękę, Ty, Boga Synu -
Cichy, pokorny, a tak cierpiący:
Wszystkie me bóle gdzieś zaraz giną
I słyszę: "pragnę" - głos konający! -
O czemu, ludzie, Boskie stworzenia
Grzesząc, odchodzą od Twego krzyża?...
I czemu przez swe własne cierpienia
Mało ku Tobie z nich się przybliża?!...
Rozświeć, o Panie, umysły wszelkie,
Ześlij na ziemię opamiętanie -
I niech Twe Serce hojne i wielkie
Nowe i jasne da nam świtanie.-