Brak równowagi

Kiedy się ogląda Europę dwa lata zaledwie po wygaśnięciu niebywałego kataklizmu, jakim była wojna ostatnia, widzi się, nie bez przerażenia, że zniknęły tylko niektóre źródła konfliktu, zaś ich większość nadal istnieje. Niemcy zostały wprawdzie pobite, a wraz z nimi została zwyciężona nauka narodowego socjalizmu, głosząca prymat jednego narodu czy rasy nad innymi, nawołująca do nienawiści rasowej, potępiająca rozum w imię instynktu, odrzucająca łaskę w imię namiętności - a mimo to świat nie zbliżył się do ideału jedności, choć tylko ten ideał może mu dziś zapewnić lata bezpieczeństwa i dobrobytu.

Równowaga społeczno-gospodarcza Europy jest ciągle zachwiana. We Francji powszechna pogoń za wygodą i bogactwem sprawiły, że wieś francuska zamarła. Na południu Francji można dziś znaleźć całe wsie opuszczone, w których nikt mieszkać nie chce. Ludność tłoczy się w miastach - i narzeka na biedę w miastach, bo miasta nie produkują środków żywności, są zależne od wsi, a tych wsi albo nie ma albo umią one tylko sprzedawać swoje towary na "czarnym rynku" po niebywale wysokich cenach. W Paryżu nie widzi się mleka i masła. Braknie chleba i mięsa, braknie wina, które jest przecież codziennym napojem Francuzów.

Inaczej znowu we Włoszech. Kraj tam jest zniszczony wojną, koleje są w stanie nie lepszym niż polskie. Ludność czyni duże wysiłki, pracuje dzielnie, odbudowuje kraj. Lecz Włochy są krajem biednym, który żyć może tylko pokazując swe cuda turystom i sprzedając im wyroby swego przemysłu. Niestety - turystów we Włoszech nie ma. Tym nielicznym, którzy przyjeżdżają do Włoch, przemysł włoski sprzedaje swoje wyroby po cenach tak niskich - chcąc ich zachęcić do liczniejszego przyjeżdżania - że właściwie nie ma z tego żadnego dochodu. Wieś więc musi utrzymać miasto, musi - choć to jej z kolei grozi katastrofą.

Kiedy się na to wszystko patrzy, przychodzą człowiekowi na myśl słowa wypowiedziane przed sześcioma laty przez Ojca Św[iętego] dla uczczenia 50-ej rocznicy Encykliki "Rerum novarum", że trzy są podstawowe zasady nowego porządku, "którego świat oczekuje i pragnie, by powstał z olbrzymiego fermentu wojny i by zaspokoił wśród narodów potrzebę pokoju i sprawiedliwości". Tymi trzema zasadami są: 1) powszechne prawo do istniejących na świecie dóbr materialnych, 2) powszechny obowiązek pracy, 3) nienaruszalność i ochrona życia rodzinnego.

Słuszność stanowiska Ojca Św[iętego] bije po prostu w oczy. Nikt - a przede wszystkim żadne z państw bogatych - nie postawiło zasady, że trzeba się, dzielić z narodami biednymi. Mała Belgia opływa we wszelkie bogactwa i aż dusi się nimi, ponieważ posiada olbrzymią i bogatą kolonię afrykańską. Obok Holandia żyje w wielkich trudnościach gospodarczych. Luksus w nienaruszonej przez wojnę Szwajcarii oszałamia. A w zbombardowanym Neapolu głodni ludzie leżą na ulicach. Owszem - mówi się tu i tam o pomaganiu "biednym" Niemcom. Nie są to jednak względy litości ale względy polityczne. Zapomina się, że te "biedne" Niemcy miały dość środków, by prowadzić przez sześć lat wojnę z całym światem i że "nędza" Niemiec płynie z utrzymywania kosztem niebywałych ofiar wojennego przemysłu.

"Każdy człowiek... - mówi Ojciec Św[ięty] - ma z natury prawo korzystania z dóbr materialnych ziemi... To prawo osobiste w żaden sposób nie może być zniesione..., ponieważ... człowiek ma obowiązek całkowicie osobisty zachowania i doskonalenia swego życia materialnego i duchowego, aby osiągnąć cel religijny i moralny, który Bóg wszystkim ludziom wyznaczył. Naturalnie - podkreśla Ojciec Św[ięty] - bogactwo gospodarcze narodu nie polega na obfitości dóbr..., lecz na tym, aby owa obfitość przedstawiała i dawała podstawą materialną wystarczającą do należytego rozwoju jego członków". Nie chodzi więc o jakieś równanie poziomu życia wszystkich narodów. Chodzi natomiast o to, aby przedstawiciele jednego narodu nie umierali z głodu, gdy się w innym kraju od bogactwa przelewa.

Praca - mówi dalej Ojciec Św[ięty] - "jest czymś koniecznym, ponieważ bez niej nie można zdobyć tego, co jest niezbędne dla życia, które utrzymać jest obowiązkiem". Rzecz wydaje się zrozumiała. Bezrobocie na ogół zmniejszyło się po wojnie - choć nadal w takich Włoszech czy nawet w bogatej Belgii istnieje. Wydaje się jednak, że dałoby się je usunąć, gdyby zostało zachowane to, co Ojciec Św[ięty] nazywa "osobistym charakterem pracy", a więc prawo do wyboru pracy, prawo do opieki nad każdym warsztatem, który daje godziwe i słuszne z punktu widzenia gospodarki narodowej utrzymanie. Tymczasem tak nie jest zawsze.

Wreszcie - sprawa rodziny. Pisaliśmy o tym ostatnio dużo, że nie wiele jest tu do dodania. Ojciec Św[ięty] podkreślił w omawianym przeze mnie przemówieniu, że rodzina z natury samej jest także warsztatem pracy. "Sama natura - mówi Pius XII - złączyła najściślej własność prywatną z istnieniem ludzkiej społeczności i z jej prawdziwą cywilizacją a w wybitnym stopniu z istnieniem i z rozwojem rodziny". I tak jak podcinanie własności prywatnej musi podważyć trwałość rodziny tak samo odwrotnie, tam gdzie nie ma ideału życia rodzinnego, tam także gospodarka narodowa zaczyna kuleć od podstaw - od warsztatu indywidualnego.

W takiej Francji od lat toczy się walka z życiem rodzinnym. Bogaci Francuzi nie chcąc dzielić w testamencie majątku, wprowadzili w życie hasło jednego dziecka. Ale ten jedynak wychowany w nadmiernym bogactwie, w ogóle nie chce mieć dzieci. Francja więc nadal wymiera i choć nie poniosła nawet dziesiątej części tych strat jakie myśmy ponieśli, liczy obecnie mniej mieszkańców niż liczyła w 1939 r. Na ulicach Paryża widzi się mało dzieci. Te, które są, wyglądają rzeczywiście zdrowo, są aż do przesady luksusowo ubrane. Matki paradują ze swym jednym dzieckiem niby z cenną lalką. Ale rozpuszczone dzieci są także dziećmi zepsutymi. Zepsucie kwitnie. Zmieniło tylko formy. Po tamtej wojnie było to zepsucie hałaśliwe wesołe. Obecna demoralizacja ma ton smutny.

Rozkład rodziny pociąga za sobą rozkład warsztatu. Sklep, którego właściciele nie myślą o ciążących na nich obowiązkach przestaje być ośrodkiem wymiany. W Paryżu cały szereg sklepów otwiera się tylko na kilka godzin w ciągu dnia. Skoro ma sprzedawać artykuły po cenie określonej, nie sprzedaje ich wcale. Codziennie kto inny w Paryżu strajkuje. Przez siedem tygodni strajkowali najlepiej zarabiający ze wszystkich zawodów drukarze. Nie wychodziły dzienniki, nie drukowały się książki. Po co pracować, kiedy nie ma dla kogo? Istnienie rodziny stwarza potrzebę pracy. Ale brak rodziny stwarza tylko pokusę próżnowania. Więc się we Francji próżnuje.

Rzeczywistość nie jest więc wesoła. Świat nadał żyje samolubstwem jednostek czy narodów. Żyje także zapomnieniem o prawach moralnych. A tymczasem nie może być poprawy w życiu gospodarczym i społecznym, nie może być pokoju trwałego i prawdziwego tam, gdzie człowiek jest człowiekowi wilkiem, tam gdzie jeden nie szanuje praw drugiego. Równowaga gospodarcza świata opiera się na zasadzie, że człowiek jest istotą dobrą Wiemy, że tak nie jest: człowiek jest istotą grzeszną. Ale znając własną słabość, człowiek ma możność dążenia do dobroci. I wtedy - szczerze do niej dążąc - potrafi czynić rzeczy dobre. Nie dążąc natomiast ku dobru - człowiek świadomie czy nieświadomie idzie ku złu. A równocześnie idzie ku własnej klęsce.