Apostoł Marji
Drukuj

Wielkanocna kanonizacja księdza Jana Bosko, aureolą świętości i sławy otoczyła skronie jednego z największych miłośników i rycerzy Marji w ostatnich czasach. Święte życie ii niesłychanie bogata W zbawienne skutki działalność nowego Świętego to owoc niestrudzonej współpracy "wiernego sługi z Niepokalaną, to przecudny splot niezliczonych Jej łask i nadzwyczajnych wysiłków świętego, podjętych dla szerzenia czci Niepokalanej - Wspomożycielki wiernych.

św. Jan Bosko

Dziecięcą miłością ku Niepokalanej odznaczał się od lat najmłodszych. Zaszczepiała mu ją w sercu pobożna jego matka Małgorzata. Pastuszkiem będąc zginał pobożnie kolana na głos dzwonu na "Anioł Pański". Widziano nieraz, jak klęcząc pod drzewem odmawiał różaniec i słyszano, jak w samotnej ustroni śpiewał pieśni ku czci Marji.

Pierwsze te uczucia potęgowały się stale pod wpływem wzrastającej w świętym chłopcu świadomości, że jest przez Marję wybranym do spełnienia niezwykłych zadań. W proroczych snach jakaś piękna Pani co kilka lat uchylała przed nim zasłony przyszłości, coraz wyraźniej ukazując mu przyszłe jego posłannictwo. Gdy później zdumiewano się nad dziełami, jakich dokonał, Święty z przedziwną prostotą tłumaczył tajemnicę swego powodzenia: "Marja była zawsze moją przewodniczką". W pokorze swej nie spostrzegał, że przypisując zasługę Marji, mimo woli wyjawił, jak dalece sam był Jej powiernikiem i posłusznym wykonawcą Jej zamiarów.

Rano owego dnia, w którym przywdział sutannę, zacna jego matka dała mu na drogę nowego życia ten upominek: "Gdy zostaniesz Kiedyś księdzem, głoś nieustannie nabożeństwo do Najświętszej Panny".

Rada pobożnej matki stała się dlań istotnie jednem z głównych zadań jego kapłańskiego życia. Słowem i czynem, zachętą a więcej osobistym przykładem szerzył nabożeństwo do Niepokalanej Wspomożycielki. Polecał je wszystkim w kazaniach, w upomnieniach przy spowiedzi, w słówkach wieczornych do wychowanków, w konferencjach dla swych synów duchownych i dla pomocników.

Nabożeństwo to, jako jedno z najobfitszych źródeł łaski, stało się drugim po Eucharystji potężnym czynnikiem kształcenia dusz Młodzieńczych w jego działalności wychowawczej. Jakże znamiennym jest fakt, że rozpoczął to najważniejsze dzieło swego życia właśnie w uroczystość Niepokalanej, 8 grudnia 1841 r. lekcją katechizmu, udzieloną zaniedbałemu murarczykowi Bartłomiejowi Gazelli!

Wiedząc, jakim skarbem młodości jest niewinność i czystość, za wszelką cenę dążył do jej zachowania w sercach wychowanków. Porywającemi słowami budził w młodych duszach miłość ku Matce Niebieskiej, ułatwiał zrozumienie Jej najpiękniejszego przywileju i rozpalał świętą żądzą naśladowania Jej cnót. Toteż wśród chłopców jego Oratorjum wielu było takich, którzy według świadectwa Świętej go nie ustępowali w świętości św. Alojzemu Gonzadze, ani św. Stanisławowi Kostce. Taki Dominik Savio, Michał Magone, Franciszek Besucco, to tylko najcudniej rozwinięte kwiaty świętości wśród wielu innych nieznanych, jakie wyrosły w ogrodzie księdza Bosko.

Dnie poświęcone czci Marji obchodzono w Oratorjum nadzwyczaj uroczyście. Ksiądz Bosko na kilka dni przedtem serdecznemi słówkami wieczornemi przygotowywał do nich dusze chłopców. Nieraz, gdy mówił o Niepokalanej, oczy niewinnych chłopców widziały jak twarz jego rozpalała się jakimś nieziemskim ogniem.

Miesiąc maj stawał się w Oratorjum nieprzerwanem świętem. Po klasach i pracowniach wznoszono ołtarzyki z wizerunkami Marji a przed któremi śpiewano pieśni, odmawiano modlitwy, deklamowano wiersze i w najrozmaitszy sposób dawano wyraz serdecznym uczuciom. Łzy niezmiernej radości ukazywały się wówczas w dobrotliwych oczach księdza Bosko.

Lecz i Niepokalana, jakoby w odpowiedzi na wysiłki swego apostoła, przedziwną opieką otaczała jego samego i jego dzieła. Trzykroć uderzył weń piorun, kilka razy urządzano nań mordercze zamachy, choroby śmiertelne nieraz zagrażały jego życiu, - lecz ksiądz Bosko zawsze wychodził cało. Podczas okropnych epidemij cholery, jaka w latach 1854 i 1866 nawiedziła Włochy, ani jeden z jego wychowanków nie zapadł na straszną chorobę, chociaż prawie wszyscy poświęcali się na usługi chorych.

(dokończenie nastąpi)