Blado-różowy brzask okrasił wschodnią część nieba. Ziemia jeszcze spała, spowita miękkim puchem nocy. A zorza już się mieni: przybiera kolor purpury, pomarańczy, róży. - Cienie, widząc to, pierzchają trwożnie ku dolinom... Rozjaśnia się.
Już widać rysujące się w półmroku szare szczyty góry oliwnej.
A powietrze, balsamicznej woni wiośnianej pełne, rzeźwiące, cudne jak cudny i pełen uroku przedświt dnia dzisiejszego.
Wtem - rozlega się głuchy grzmot... ziemia drga radośnie...
A z jej wnętrza poprzez wielki głaz grobu, wychodzi z chorągwią triumfu jaśniejący Jezus -
Ten Jezus, którego w piątek, zhańbiwszy, żydzi, ukrzyżowali sromotnie -
Jezus opuszczony, wzgardzony, Wyszydzony i zabity - dziś wstawszy w ciele niecierpiętliwem, przenika kamień grobowy, wychodzi ze stęchłej groty, siejąc blask i szczęście!
Czuwający żołnierze, przerażeni jasnością Zmartwychpowstającego, padają zdrętwiali na ziemię...
Po chwili, zebrawszy na odwagę, powstają nieśmiało.
A oto Anioł biały, zstąpiwszy niby błyskawica, odwala kamień grobowy.
Widząc padający głaz, a nie wiedząc co począć, uciekają do miasta, aby powiedzieć starszyźnie żydowskiej, iż - mimo ich stróżowania - Jezus zmartwychwstał wszechmocnie.
* * *
A Jezus - najlepszy z synów ludzkich - poszedł do Matki. Maryja już nie śpi, lecz modląc się, rozważa wydarzenia dni ostatnich.
I krwawi się Jej serce, a ból się odświeża, gdy myśli o okrutnej ofierze Syna Swego.
A na te wspomnienia łzy gorzkie znów płyną Jej po licach... Boleje, biedna Matka!
Aż nagle... staje przed Nią - Jezus!
Jezus - promieniejący szczęściem,
Jezus - siejący blaski radości,
Jezus - zwycięski i bożej piękności pełen!
A z ust Jego kwitnących dobywa się słodkie słowo:
- Matko moja najdroższa!
- Synaczku, Jezusie, jużeś powstał?! Jużeś porzucił cienie śmierci? Już żyjesz znowu? Jużeś pokonał piekieł moce i księcia ich jużeś skrępował?
- Tak, Matko ukochana, gdyż spieszno mi było otrzeć Twoje łzy, ukoić rozdarte bólem Serce Twoje - więc złamałem śmierci kajdany i żyję znów, by już więcej nie cierpieć, nie umierać.
- Ach, ilem ja wycierpiała, jak bez litości targał mą duszę ból, na widok Twych mąk, Jezusie!
- Ale zapomnij już o tym, Matko - to było potrzebne do wiekuistego uszczęśliwienia ludzi. A teraz już minęły bóle i cierpienia - katusze naszych dusz i serc męczarnie już skończone...
A za to ileż Twych dzieci, Matko, idzie za mną do radości niebios!
Dzięki Ci, o Jezu, za tę dobroć bezmierną, za Twą litość, za to morze upokorzeń, bólów i tortur! Dzięki Ci!
I po serdecznej rozmowie, zostawiwszy rozradowaną Matkę odszedł Jezus, aby pocieszyć szukającą Go w grobie i płaczącą rzewnie Marię z Magdali...
A Najświętsza Dziewica, pozostawszy sama, powróciła do modlitwy.
Lecz jak przedtem z bólem rozważała Jezusową mękę, tak teraz łzy radości i żywe uderzenia upojonego weselem serca macierzyńskiego - śpiewały radośnie
* * *
Alleluja - Chwalmy Pana!
- Alleluja! - rozbrzmiewa dziś w kościołach i po polach, dźwięcznym głosem dzwonów śpiewane.
- Alleluja! - słychać dziś po chatach siół i domach miast i miasteczek - wszędzie dźwięczy, wywołując na znękane walką o byt oblicza bladą tylko radość i chwilowy zaledwie błysk szczęścia. Bo wnet go spędza myśl o szarej i ciężkiej niezmiernie rzeczywistości.
Ale, Rycerze i Rycerki Maryi! Czyż to słuszna, aby posępny widok dnia dzisiejszego i choćby najczarniejszej chwili obecnej miał nam mącić pogodę cudnego "Alleluja" - wzbraniać prawdziwej ze Zmartwychwstałym Chrystusem radości?!
O, nigdy!... Przenigdy!!!
Lecz pamiętajmy, że Chrystus po mozolnym dopiero życiu i ciężkiej walce i niepojętym ogromie cierpień, po konaniu w Ogrójcu i po uciążliwem wstępowaniu z gniotącym Go krzyżem na skalistą Kalwarię - zmartwychwstał... Dopiero wtedy zmartwychwstał!
Więc radujmy się, śpiewając "Alleluja", bo i my zmartwychwstaniemy, lecz dopiero po przejściu tej kamienistej, stromej i ciernistej drogi ziemskiego życia...
Dopiero wtedy zmartwychwstaniemy, aby już więcej nie cierpieć, nie płakać, nie umierać...
Dopiero wtedy radość Jezusa i Maryi radością i szczęściem naszym będzie - i to na wieki!
A zatem Alleluja - Chwalmy Pana, Który przez Kalwarię wiedzie nas do chwalebnego z Sobą zmartwychwstania...
Sercem i duszą całą
Alleluja - Chwalmy Pana!!!
Ani na ziemi, ani na niebie nie znajdę nikogo, bardziej od Was litującego się nad nieszczęśliwym, i kogoś, coby mnie skuteczniej mógł poratować: boś Ty, Jezu, Ojcem a Ty, o Maryjo, Matką.
Św. Alfons Liguori
Nie upadaj na duchu, chociażbyś dopuścił się był wszelkiej nieprawości; tylko z ufnością uciekaj się do tej Pani Przenajświętszej; w każdej chwili znajdziesz ją z rękami pełnymi darów miłosierdzia, a hojności nieprzebranej.
Bernard Buscjusz