A teraz - krok naprzód
Drukuj

Ilość odpowiedzi na artykuł pt. "Rozmowa" rośnie z każdym dniem. Redakcja liczy je już na setki. Jakże są różne - a jakie podobne. Uderza w nich - szczerość. Bo przecież Czytelnicy "Rycerza" udzielając odpowiedzi - mieli przed oczyma Niepokalaną. Do Niej zwracają się ich myśli, wyznania i nieustające wyrazy miłości. Niepokalanej zawdzięczamy obronę przed pokusą i złem. Wstawiennictwu Niepokalanej - piszą o tym niemal wszyscy - zawdzięczamy pomyślne wyniki w pracy nad sobą, które przepełniają nas radością. Ona to, Pośredniczka nasza - stwierdzamy szczerze i z pokorą - jest źródłem naszego szczęścia. Jej różaniec jest naszą bronią. Jej wizerunek na medaliku -naszym orężem, którym zdobywamy dusze.

Ale - musimy to podkreślić - w wyznaniach i listach widać jedną szczególną cechę: Kochasz, Czytelniku, Boga, Niepokalaną, Polskę, rodziców, rodzinę, bliźnich. Zwalczasz zło, bronisz duszy. Bogu oddajesz modlitwy, przyjmujesz Jezusa w Komunii Św[iętej]. Wszystko to jest dobre, słuszne, konieczne, piękne. Lecz - w Twoich wyznaniach i myślach trochę jest za mało miejsca dla innego człowieka. Mówimy tak często słowo "bliźni", a zapominamy, że ten bliźni - to po prostu ten inny człowiek.

Otóż tego, każdego, innego człowieka Niepokalana ukochała w Bogu, jak najdroższe dziecko. Cierpienie tego innego człowieka boli Ją, jego grzech przebija Jej serce jak miecz. Jeżeli naprawdę kochamy Niepokalaną, to przede wszystkim musimy się starać, żeby ci inni ludzie byli choć trochę szczęśliwsi. Pisze jedna z Czytelniczek "Rycerza": "Jesteśmy bardzo ubodzy. Nie możemy dać ludziom nic - prócz serca..." "To dużo, to bardzo dużo. A ten, kto może pomóc bliźniemu - powinien z miłości ku Matce Bożej dawać mu wszystko - na co go stać - z sercem.

Czynić ludzi szczęśliwszymi - to jedyny prawdziwy sposób odwdzięczania się Niepokalanej za to szczęście, które nam zsyła.

Ci "ludzie-bliźni" są wszędzie, codziennie obok nas, w domu. przy pracy, na ulicy. Nie starajmy się gwałtownie zmuszać ich kazaniami i miną pełną wyższości do przyjęcia naszych przekonań. Człowiek zły, dokuczliwy, nieprzyjemny, ma takie samo prawo do naszej pomocy, jak miły i uprzejmy. Ma do niego prawo zmęczona i wiecznie zakłopotana żona, hałaśliwy sąsiad w domu, opryskliwy majster w fabryce, sąsiadka-plotkarka, która zatruwa nam życie. Wszyscy.

Co możemy im dać? Przede wszystkim życzliwy uśmiech. Trochę pogody. Zainteresowanie się nie naszymi, a ich troskami. Przecież to smutne często i biedne dzieci Niepokalanej. To nasze rodzeństwo. Kiedy naprawdę nauczymy się współczuć troskom innych - poczujemy, że koniecznie musimy im usłużyć: życzliwą radą, pomocą w pracy, wsparciem materialnym.

Zacznijmy od spraw najdrobniejszych. Jak często zapomina mąż, że może łatwo wprowadzić miły nastrój w rodzinie, jeżeli się zastanowi chwilę: czym mógłby sprawić przyjemność żonie? Czym mógłby ucieszyć dzieci? To samo dotyczy żony, matki. Trudno jest i ciężko kręcić się bezustannie -kiedy w domu pełno jest drobiazgu. Ale czy czasem nie byłoby lepiej, gdyby matka zebrała mniejsze i starsze pociechy i urządziła z nimi wesołą zabawę - zamiast zrzędzić i uciszać je przez dzień cały? Rodzina rozśpiewana - to rodzina zdrowa. Rodzina milcząca - to rodzina chora. A przy pracy, która nieraz bywa trudna - jeżeli zajmujemy stanowisko kierownicze - czy właśnie przez uśmiech i dobre słowo nie ulżymy znużonym ludziom? Z listów do Redakcji widać jak wielu Czytelników toczy walkę z wadą niecierpliwości i złości. Ale teraz trzeba zrobić krok następny - zdobywać umiejętność, moc czynnej życzliwości dla wszystkich ludzi.

Kto przez modlitwę, Komunię Św[iętą] i wysiłek uczynił postępy w pracy nad sobą, łatwiej to zrozumie, co powiem.

Troszcząc się o innych, pomagając innym, stajemy się jak gdyby rękami, narzędziami Niepokalanej, przez które zsyła Ona łaski Bożego miłosierdzia na ludzi. Stajemy się współpracownikami Opatrzności. Niech to nas nie napełnia niemądrą pychą. Zawsze będzie z nas narzędzie słabe i często nam się nie uda, z naszej winy, próba dopomożenia bliźniemu. A gdy się zdarzy, że zrobimy coś dobrego, to powodzenie nasze będzie Jej powodzeniem i łaską.

I jeszcze jedno - nie gonimy w tej pracy dla innych za własną przyjemnością. Ona nie może i nie powinna być celem naszego postępowania. Nieraz, nie dwa spotkamy się z niewdzięcznością. I słusznie, bo wdzięczność należy się nie nam, lecz Maryi. Jeżeli jednak czujemy radość ze współpracy z Niepokalaną, czy z ulgi, którą przynieśliśmy potrzebującemu, to uważajmy ją za dar Boży, niezasłużony i radujmy się całym sercem.

Niepokalana pragnie dusz. Ci, co są daleko od Boga, poznają wiarę z postępowania i zachowania wierzących. Wiecznie smutny, krytykujący wszystko katolik nikogo do wiary nie pociągnie. Natomiast pogodny, nawet wesoły, dobry i uczynny - łatwo pokaże ludziom, czym jest łaska Boża i pomoc Niepokalanej.

Przez dotychczasową pracę nad sobą założyliśmy w naszej duszy twierdzę, która broni jej przed złem. Teraz musimy z tej twierdzy wyruszyć w świat, żeby dawać ludziom dobro musimy zrobić krok naprzód - krok decydujący na drodze do Królestwa Bożego i w nas i w społeczeństwie.