27 LISTOPADA

Już dziewięćdziesiąty i trzeci rok dobiega w tym miesiącu od czasu jak Niepokalana podała światu Swój medalik "cudownym" powszechnie zwany, z powodu niezliczonych łask i cudów nawróceń, jakie przezeń Ona zdziałała.

Stało się to w Paryżu przy ulicy "du Bac" pod Nº 140 w domu macierzystym Sióstr Miłosierdzia. Szczęśliwą duszą, której Niepokalana powierzyła tę misję - to młoda nowicjuszka Katarzyna Laboure. Światło dzienne ujrzała ona w górzystej okolicy Cóte d’Or we wiosce Foin le-Montiers dnia 2 maja 1806 r. Rodzice jej, uczciwi wieśniacy, bogobojnie dzieci swe wychowywali. W 8 roku życia traci matkę i tern bardziej Najśw. Marji Pannie w opiekę się oddaje. Mając lat 12 przystępuje do pierwszej Komunji św. w kościele parafjalnym św. Jana, a gdy starsza siostra wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia, młoda Zoe (takiem było jej chrzestne imię) z całą gorliwością zajęła się gospodarstwem. W głębi jej duszy jednak "kiełkowało i rosło pragnienie do innego życia, życia poświęconego całkowicie Jezusowi. Dziwny sen bardziej jeszcze utwierdza ją w tym zamiarze. By umożliwić to przedsięwzięcie, uczy się w 18 roku życia czytać i pisać, aż wreszcie w r. 1830, mimo piętrzących się przeszkód, przebywszy postulat, wstępuje do nowicjatu.

W dziecięcej prostocie pragnęła ona bardzo zobaczyć jeszcze za życia Najśw. Marję Pannę i gorąco modliła się o tę łaskę do Anioła Stróża, św. Wincentego i do Niepokalanej Dziewicy.

W nocy z 18 na 19 lipca usłyszała wyraźnie raz, drugi i trzeci wołanie: "Siostro Labouré". Zdziwiona uchyla zasłonę przy swem łóżku i widzi dziecię lat od 4 do 5 nadzwyczajnej piękności. "Pójdź do kaplicy - rzekło ono do niej - Najśw. Panna czeka tam na ciebie". Gdy jednak S. Katarzyna wahała się wypełnić to zlecenie z obawy, by nie zbudzić inne siostry, przebywające we wspólnej sali sypialnej, rzekło: "Niczego się nie boj, jest wpół do dwunastej, wszystko śpi, a ja cię poprowadzę." S. Katarzyna ubrała się spiesznie i poszła za nadziemskim przewodnikiem. Dziecię, roztaczając dookoła siebie promienie światła, wprowadziło ją do kaplicy, gdzie ku wielkiemu swemu zdziwieniu zastała wszystkie świece i lampy pozapalane. Następnie, usuwając się na bok jaśniejące ono dziecię, rzekło: "Oto jest Najświętsza Panna." W tejże chwili usłyszała S. Katarzyna lekki szelest od strony epistoły i ujrzała Panią przecudnej piękności, która zbliżyła się do krzesła ks. Dyrektora Zgromadzenia i tam usiadła.

W pobliżu wisiał obraz św. Anny. Szata zjawionej Pani bardzo była podobną do ubioru św. Anny na obrazie. To też S. Katarzyna zawahała się. Wtedy dziecię mówi surowo: "czy to niebios Królowej nie wolno ubogiej i śmiertelnej istocie objawić się w postawie, w jakiej Jej się podoba?"

Po tych słowach S. Katarzyna już nie wątpi, że to Matka Najświętsza; z ufnością i miłością do stóp się Jej rzuca i składa z dziecięcą prostotą ręce na Jej kolanach. Wrażenie, jakiego wówczas doznała tak sama opisuje: "W tej chwili doznałam najsłodszego uczucia w mera życiu, którego niepodobna mi jest wyrazić. Najśw. Panna pouczyła mnie jak mam znosić cierpienia i, wskazując lewą ręką na ołtarz, upominała, abym tam klęcząc serce swe otwierała, dodając, że tu wszelką potrzebną znajdę pociechę. Potem mówiła dalej: "Chcę ci, moje dziecko, dać zlecenie, wiele wprawdzie musisz przy tem wycierpieć, ale pamiętając, że to wszystko dla Boga, łatwo zwyciężysz. Doznasz przeciwności, lecz łaska Boża będzie z tobą, nie bój się niczego, powiedz wszystko, co z tobą zaszło, z prostotą i zaufaniem. Zobaczysz pewne rzeczy, doznasz w rozmyślaniach twoich szczególniejszego oświecenia; zdaj sprawę z tego temu, który kieruje lwem sumieniem".

"Potem prosiłam Najsw. Pannę o wytłomaczenie mi rzeczy, które już widziałam; Ona mi odpowiedziała: "Czasy, moje dziecko, są bardzo złe; wielkie nieszczęścia spadną na Francję; tron runie i cały świat dozna wszelkiego rodzaju utrapień. (Najśw. Panna zdawała się bardzo zasmuconą przy tych słowach). Lecz przybliż się tylko do stopni ołtarza, stąd wyleją się łaski na wszystkich... na wszystkich, wielkich i małych, którzy o nie proszą."

"Przyjdzie chwila gdy niebezpieczeństwo będzie wielkie, wszystko będzie się zdawało być straconem; lecz wtedy ja będę przy was, miejcie ufność; poznacie nawiedzenie moje, opiekę Boga i św. Wincentego nad obydwoma Zgromadzeniami. Miejcie tylko ufność i nie traćcie odwagi, ja chcę być z wami".

"W innych Zgromadzeniach (przy tych słowach stanęły łzy w oczach N. Panny) i z kleru paryskiego padną ofiary. Najczcig. X. Arcybiskup zginie (tu nowe łzy Matka Najśw. wylewała). Krzyż, moje dziecko, będzie zelżony, na ziemię rzucony, bok naszego Pana na nowo przebity, ulice krwią zbroczone i cały świat w smutku pogrążony. Już dalej nie mogła mówić Najśw. Panna, głęboka boleść malowała się na Jej twarzy".

Wtedy przyszło Siostrze Katarzynie na myśl pytanie: "Kiedyż to wszystko będzie?" A wewnętrzny głos jej jasno mówił: "za lat 40". - I rzeczywiście w roku 1870 i 1871 przepowiednie te się spełniły. Następnie Najśw. Panna dała S. Katarzynie wiele jeszcze zleceń, tyczących się spowiednika i Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia i w końcu powtórzyła jeszcze: "Atoli wielkie spadną klęski i niebezpieczeństwa będą wielkie; lecz nie bójcie" się niczego; opieka Boża czuwa tu w szczególniejszy sposób, a św. Wincenty będzie was wspierał. (Wejrzenie Najśw. Panny było jeszcze ciągle smutne). Ja sama będę przy was, oko moje jest zawsze na was zwrócone, wiele łask na ivas zeszłą."

Siostra Katarzyna w opisie tego objawienia dodaje jeszcze: "Łask tych dostąpią szczególniej ci, którzy o nie proszą, lecz trzeba się o nie modlić... bardzo się modlić... Nie mogę powiedzieć, mówi dalej, jak długo zostawałam przy Najśw. Pannie. Wszystko, co mogę powiedzieć, ogranicza się do tego, że rozmawiając długo ze mną, znikła potem jak cień przemijający".

Po zniknięciu N. Panny, zbliżyło się do niej znowu niebiańskie ono dziecię i rzekło: "Już Jej niema". Poczem odprowadziło ją do sypialni. "Sądzę, mówi dalej Siostra, że dziecię to był mój Anioł Stróż, bo go usilnie błagałam o uproszenie mi łaski oglądania Najśw. Panny. Powróciłam do łóżka, słyszałam, jak zegar bił drugą godzinę i już więcej nie usnęłam."

Właściwe jednak objawienie cudownego medalika przypada 27 listopada. Tak je opisuje S. Katarzyna: "Dnia 27 listopada, w sobotę przed pierwszą niedzielą adwentu, gdym odprawiała wieczorem wśród głębokiej ciszy rozmyślanie, zdawało mi się, że słyszę jakby szelest sukni jedwabnej, od prawej strony sanktuarjum mnie dochodzący i ujrzałam Najśw. Dziewicę obok obrazu św. Józefa; była wzrostu średniego, a tak nadzwyczajnej piękności, że jej opisać niepodobna. W postawie stojącej, odziana była w czerwonawo połyskującą białą szatę, taką, jaką zwykle noszą dziewice, t. j. zapiętą u szyi i mającą wązkie rękawy. Głowę Jej okrywał biały welon, spadający aż do stóp po obu stronach. Czoło Jej zdobiła obszyta drobną koronką, a ściśle do włosów przylegająca opaska. Twarz miała dosyć odsłonioną, pod nogami zaś Jej była kula ziemska, a raczej pół kuli, bo widziałam tylko jej połowę. Ręce Jej aż do pasa podniesione, trzymały lekko drugą kulę ziemską (symbol całego wszechświata). Oczy wzniosła ku niebu, składając jakby w ofierze cały wszechświat Panu Bogu, twarz Jej coraz więcej jasnością promieniała.

"Nagle zjawiły się na palcach Jej kosztowne i drogimi kamieniami wysadzane pierścienie; z tych wychodziły na wszystkie strony jasne promienie, które ją taką jasnością otoczyły, że twarz Jej i szata stały się niewidzialnemi. Drogie kamienie były różnej wielkości, a promienie z nich wychodzące, stosunkowo więcej albo mniej jaśniejące.

"Nie mogę wyrazić tego wszystkiego, com. wtedy uczuła i czego, w tym krótkim czasie, doznawałam.

"Gdym olśniona widokiem Najśw. Marji P. wpatrywała się w Jej majestat, zwróciła Najśw. Panna swój łaskawy zwrok na mnie, a głos wewnętrzny mówił mi: kula ziemska, którą widzisz, przedstawia cały świat i każdą osobę w szczególności.

"Tu już nie mogę opisać wrażenia, jakiego doznawałam na widok cudownie jaśniejących promieni. Wtenczas Najśw. Panna rzekła do mnie: "Promienie, które widzisz spływające z mych dłoni, są symbolem łask, jakie zlewam na tych, którzy mnie o nie proszą"; i dała mi przez to do zrozumienia, jak hojną jest dla tych, którzy się do niej uciekają... Ileż to łask wyświadcza tym wszystkim, którzy jej wzywają... W tej chwili straciłam już świadomość siebie, cała zatopiona w szczęściu... Następnie otoczył Najśw. Pannę, która miała ręce zwrócone ku ziemi, podłużno okrągły pas, a na nim znajdował się napis złotymi literami: "O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy".

"Potem usłyszałam głos, mówiący do mnie: "Postaraj się o wybicie medalika według tego wzoru; wszyscy, którzy go będą nosili, dostąpią wielkich łask, szczególniej, jeżeli go będą nosili na szyi. Ci, którzy we mnie ufają, wielu łaskami ich obdarzę".

"W tej chwili, opowiada Siostra, zdawało mi się, że obraz się obraca. Potem ujrzałam na drugiej stronie literę M, z wyrastającym ze środka krzyżem, a poniżej monogramu Najśw, Panny Serce Jezusa otoczone cierniową koroną i Serce Marji przeszyte mieczem."

Po raz trzeci ujrzała S. Katarzyna Niepokalaną Dziewicę w grudniu tegoż roku. Tym jednak razem Najśw. Panna stanęła ponad tabernakulum. Dookoła zaś Niej widniał złoty napis: "O Marjo bez grzechu poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy". Ponad nią ukazał się wzór drugiej strony medalika, t. j. litera M z krzyżem ponad dwoma sercami Jezusa i Marji. Matka Najśw. ponownie poleciła jej, by się postarała o wybicie medalika wedle podanego wzoru.

Opowiadanie tego zjawienia tak kończy: "Niepodobna tego wyrazić, czego doznawałam, gdy Najśw. Panna składała cały świat w ofierze Panu Bogu, również tego, co czułam, wpatrując się w Nią. Znowu usłyszałam głos wewnętrzny: "Promienie te są godłem łask, jakie Najśw. Panna wyjedna tym, którzy Ją o nie prosić będą".

Potem, przewidując wielką cześć, jaką Najśw. Marja Panna Niepokalana odbierać będzie od wszystkich, mimowoli głośno zawołała: "O jak miło, jak miło będzie słyszeć: "Marja jest Królową całego świata. I wszystkie Jej dziatki będą powtarzały: "Ona jest Królową każdego z osobna".