Moja żona ma rację

Nasz Jasio

Mój Jasio nie jest chłopakiem złym, ale leń. Trudno obmawiać rodzinę mojej żony, ale tam leń na leniu siedzi. Ładnie się ubrać, dobrze zjeść, a pracować tyle co z musu - oto ich zasada. Widocznie w tę rodzinę wdał się ten najmłodszy z moich synów. Pamiętam, mój świętej pamięci ojciec odradzał mi małżeństwo z Marynią. Perswadował, że to rodzina leniwych ludzi i choć Marynia wśród nich to wyjątek, ale dzieci mogą się wrodzić w jej domowników. Ale Marynia tak bardzo mi się podobała, że nie zważałem na przestrogi. Teraz mam za swoje! Chłopak ledwie "na siłę"- ukończył szkołę podstawową; błaznował tam więcej, niż się uczył, tak iż nauczycielki czekały jak zbawienia chwili, kiedy wreszcie opuści szkołę. Obecnie się uczy w liceum ogólnokształcącym. Jest bardzo zdolny: trochę się pouczy, i już umie. Ale umie najwyżej "na dostatecznie". Do czegoś więcej absolutnie nie ma ochoty. Na lekcjach - profesorowie się skarżą - szuka okazji do żartów, do bawienia się, do robienia "kawałów". Wszyscy go lubią, bo ma dużo uroku, sportowiec świetny, śmiały do szaleństwa i spokojny przy tym, nic go nie wyprowadzi z równowagi; usłużny też. Ale ledwie, ledwie spełnia swe obowiązki. Ze szkoły gdy przyjdzie, "Jasio! - mawiam do niego - wcześniej się zabierz dziś do nauki!" Gdzie tam: ledwie z domu posłyszy sąsiadowy motocykl, zaraz wybiega i hajda koło motocykla majstrować z sąsiadem choćby godzinami, a potem gdy wraca, czyta znów powieści, dopiero gdzieś po dziewiątej wieczorem przypomina sobie, że coś zadane: tedy szast, prast. "Już odrobiłem, wie tatuś" - woła. I bęc spać koło jedenastej, a nawet później. Wstaje zaś wcześnie, bo do szkoły trzeba od nas pociągiem godzinę do miasta jechać; ze wsi daleko. Niewiele się więc chłopczysko i wyśpi. Przysiadł, przyżółkł. Szkoda mi dzieciaka. Bo i wyrósł bardzo. A ma przecież dopiero piętnaście lat, jest przy tym już w dziesiątej klasie.

Wrodzone, ale da się ruszyć

Może i ja bym się wcześniej zabrał do mojego Jasia, ale na poprzednie, starsze moje dzieci, nie potrzeba było wywierać większego nacisku, no i wiele mi zamącił w głowie kolega biurowy, doktor filozofii jeszcze sprzed wojny. Twierdzi on, że co wrodzone w usposobieniu, to się nie da naprawić, "twój Jasio już taki będzie - powiada. -Jest przystojniak, więc jakaś dziewczyna się na niego połakomi. Byle tylko umiał wybrać, może mieć za żonę lekarkę czy inżynierkę. Będzie na niego całe życie harowała, bo on leniem patentowanym zostanie na wieki wieków amen. To już taka natura - orzeka kolega. - Bądź realistą, nie spodziewaj się po tym chłopaku niczego dobrego. Zobaczysz: jakoś, zrobi maturę, a potem pójdzie do pracy, bo studiować dalej, wyżej, mu się nie będzie chciało. Wtedy kupi obie najpierw motocykl, a na motocyklu będzie woził przystojne panny na wycieczki. Nie upilnujesz chłopaka. Kobiety go do reszty popsują! Taki już jego psi los. I twój". - Tu się śmieje kolega, doktor filozofii. Od takiego w kółko gadania ręce mi opadły. [313]Aż kiedyś zwraca się do mnie Marynia, moja żona:

- Ty tyle nie słuchaj tego kiepskiego filozofa i weź się w końcu za Janka Czy wiesz, że ja już się nie mogę doprosić, żeby wody przyniósł! W skórę chłopaka! Bo jak ja wpadnę na niego z hałasem. to on zaraz: "A mamusia to tylko na mnie krzyczy; tatuś jest lepszy! I znów kilka "dwój" w szkole oberwał. Co z niego będzie? To ja mam na takiego "wołu" harować? Może znów powiesz, że wdał się w moją rodzinę? Ja myślę, że tu więcej zawiniło twoje niedołęstwo jako ojca niż moja rodzina. Spróbuj! Weź się energicznie za niego. Tamte dzieci wychowały się łagodnymi środkami, ale ten nie"

Wziąłem się za chłopaka

Jak się wziąłem? Raz słyszę żona mówi: "Jasiu, idź zanieś picie świniom a potem im pościel!" A mój Jasio: "Zaraz.." I tak raz po razie ciągle to "zaraz". Widzę, ociąga się książkę sobie dalej czyta, rozłożony na leżance. Jak nie dojdę do niego z pasem Zerwał się mój Jasio i pobiegł do oprzętu. Wrócił jakby nigdy nic, pochwalił się przed matką, ze wszystko porządnie załatwił i na nowo się chce rozłożyć.

- To mało - powiadam - jeszcze przeproś matkę i przyrzeknij, że zawsze, gdy cię o co poprosi, natychmiast to wykonasz. No!! - a pasa nie wypuszczam z rąk. Widzę, że chłopak zabiera się do przeprosin i przyrzeka, a bokiem spogląda na rzemień.

- Teraz do nauki powiadam - a o dziewiątej dziś położysz się do łóżka! Wstajesz o piątej rano, musisz więc się wyspać - porządek w domu musi być!

Widzę, mój chłopak bierze się na te słowa do nauki. A potem i wody jeszcze wieczorkiem przyniósł do namoczenia na noc bielizny. I po coś do spółdzielni na rowerze dla matki już całkiem po ciemku pojechał. I uczył się poza tym cały czas. Jak nie ten sam chłopak.

- Nie popuszczaj mu z tego tonu -szepnęła do mnie tego wieczoru żona, gdy już wiedzieliśmy, że zasnął. - Bo bez nacisku z naszej strony nic by z niego dobrego nie wyrosło. Rozbestwiłby się na nowo. Ja wiem od szwagierek ile one napłaczą na moich braci, że to mężowie z piekła rodem, takie lenie! Ani dziećmi, ani domem, ani pracą zarobkowa nie chce im się zająć porządnie. Wszystko za nich te biedne żony muszą zrobić. Ano, ładnych chłopców chciały na mężów; teraz mają! Cierp ciało, boś chciało.

Regulamin domowy

Krótko trzymałem chłopaka od tego czasu, aż żona wyjść z podziwu nie mogła i już mnie molestowała żebym złagodniał.

- Jasio - mówię do niego pewnego razu - ty jesteś popychadłem w rękach swoich zachcianek. Ty nie robisz tego, coś powinien, tylko to, co ci się zachce, a obowiązek spychasz na ostatnia chwile. Powiedz sam. czy to dobrze?

- A przecież uczę się i pomagam w domu!

- Uczysz się i pomagasz, bo naciskam na ciebie. Ale czybyś ty sam z własnej woli nie był pracowity? To ja przez ciebie pracuję, a nie ty!

Spuścił głowę.

- Musisz więc ty sam wprowadzić pracowitość do swego życia! Ty sam, bez ojca! I musisz porządek wprowadzić do swego życia w domu. Ustal wiec, kiedy masz wstawać, kiedy kłaść się spać. kiedy się zacząć uczyć, kiedy naukę kończyć a brać się za rozrywkę. Porządek wprowadź też do swego życia w niedzielę. W tym celu zrób także rozkład dnia na niedziele. A jak przygotujesz taki rozkład, to pokaż mi, to ci jeszcze doradzę może w czym, no i zatwierdzę ten regulamin porządku dnia.

- Dobrze - odbąknął. - Ale po co tatuś ma aż zatwierdzać?

- Bo w domu musi być porządek. A ja jestem głowa domu, ja rządzę. I dopóki jesteś w domu, musisz słuchać ojca. Inaczej, byłbyś w "bałaganiarskim" domu. Ale czy byłoby ci przyjemnie wychowywać się w domu, gdzie nie ma porządku? Gdzie nie wiadomo, kto rządzi, i co kto chce, to robi? Czy to honorowo spędzać młodość w domu bez ładu i składu?

- A do tego czasu tatuś żadnego regulaminu nie wymagał.

- Bo spodziewałem się, żeś ty już taki mądry i sam przejdziesz do mnie i powiesz: "Tatusiu, ja już się czuję mężczyzną i sam chcę, żeby w moim życiu domowym był porządek. Sam chcę siebie pilnować, dlatego taki oto przygotowałem dla siebie regulamin na czas przebywania w domu. Niech go tatuś przejrzy i zatwierdzi Proszę też o uwagi krytyczne do tego regulaminu, [314]bo tatuś góruje nade mną doświadczeniem życiowym". O, gdybyś tak powiedział, wiedziałbym, że mam syna, który już zaczyna sam sobą rządzić, który zaczyna mieć rozum tak jak prawdziwy mężczyzna. Ale czyś się na taki krok zdobył? Nie. A więc czujesz się jeszcze smarkaczem. Ale ja nie mogę na to pozwolić żebyś się ty czuł nadal smarkaczem, bo to nie na mojego syna; dlatego sam ci nakazuję, za ciebie zrób sobie regulamin! Zrób dziś do wieczora. Wieczorem po kolacji przejrzymy go wszyscy troje z mamą. a od jutra będzie cię ten regulamin obowiązywał. Bo wprawdzie już u nas i do tego czasu był w twoim życiu porządek ale to był za mały porządek jak na takiego dorosłego chłopca jak ty obecnie. Sam musisz sobą zacząć od dziś rządzić. Sam sobie cugle musisz nałożyć. Sam wobec siebie musisz być coraz więcej ojcem i matką. Na początek więc zrób dla siebie regulamin domowy. Potem gdy zmądrzejesz, będziesz do mnie przychodził z innymi projektami postępu, doskonalenia, uporządkowania twojego życia. Nie możesz przecież wiecznie się uważać za małe dziecko, które dopiero wtedy spełnia porządnie swe obowiązki gdy tata da w skórę, albo wykrzyczy. A więc: masz do opracowania regulamin! A dobrze go obmyśl, bo potem go musisz słuchać, do niego się stosować. Widzisz, dorosłym jest ten chłopiec, który potrafi sam sobą porządnie rządzić. Ojcu jest przyjemnie, gdy patrzy na swe dziecko, które już samo sobą potrafi porządnie rządzić, a nie jest popychadłem w rękach przypadków, zachcianek, koleżków czy namiętności. Może przecież chłopak już zapuścić wąs, a nawet brodę, ale będzie dziecinny i głupi, gdy sam sobą kierować mądrze nie potrafi. Rozumiesz, Jasio! masz od dziś sam wykuwać swój los na szczęśliwy. Na bardzo szczęśliwy. Bo to nieprawda, że ten się urodzi pod szczęśliwą gwiazdą, a tamten nie. Tak twierdzą niedołęgi. Dobry los trzeba samemu sobie zdobywać. Tak samo nieprawda, że jeśli kto ma wrodzone lenistwo, tak jak ty, to już całe życie musi się lenić. Patrz: oto od miesiąca pracujesz w domu tak, że lepiej nie potrzeba. Umiesz się więc zdobyć na pracowitość. Ale umiesz, bo ojciec naciska. Jednak umiesz. Musisz się do tej pracowitości jeszcze przyzwyczaić, wtedy i pracowitość będzie dla ciebie łatwa, wejdzie ci jakby w nałóg. Jeżeli ludzie się przyzwyczajają nawet do śmierdzącej wódki i do duszących papierosów, to tym bardziej do porządku i pracowitości. Czekam więc, byś teraz postępował jak dorosły chłopiec, byś sam siebie brał za łeb do pracy i porządku.